Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażacy po dwóch tygodniach walki z ogniem w Rosji są już w domach

Izabela Kozakiewicz
Zmęczeni, ale uśmiechnięci – radomscy strażacy wrócili z Rosji.
Zmęczeni, ale uśmiechnięci – radomscy strażacy wrócili z Rosji. Izabela Kozakiewicz
Przyjechali w sobotę w nocy. Przed radomską komendą witał ich szef i rodziny. - Rozmiaru tych pożarów nie da się opowiedzieć - mówią strażacy. Piekielny gorąc towarzyszył im przez wiele dni, później w samochodach spędzili trzy doby. Teraz będą odpoczywać.

Oni pomagali Rosjanom

Na przyjazd radomskich ratowników czekali w sobotę rodzice, żony i narzeczone.
Na przyjazd radomskich ratowników czekali w sobotę rodzice, żony i narzeczone. Izabela Kozakiewicz

Na przyjazd radomskich ratowników czekali w sobotę rodzice, żony i narzeczone.
(fot. Izabela Kozakiewicz)

Oni pomagali Rosjanom

Do Rosji dwa tygodnie temu z Polski wyjechało 159 strażaków. Zabrali między innymi cysternę, pompy o dużej wydajności do pompowania wody na duże odległości, samochody dowodzenia i łączności oraz kontenery logistyczne i sanitarne. Z radomskiej komendy wyjechało dziewięciu strażaków, pojechali dwoma samochodami. Polscy ratownicy działali w obwodzie riazańskim, około 200 kilometrów od Moskwy. To jeden z najbardziej dotkniętych pożarami lasów regionów Rosji. Z żywiołem rosyjskim strażakom pomagali walczyć także ratownicy z Armenii, Azerbejdżanu, Białorusi, Bułgarii, Ukrainy i Kazachstanu. W akcji tej uczestniczyły też samoloty i śmigłowce gaśnicze z Ukrainy, Włoch, Francji oraz Azerbejdżanu, Kazachstanu i Turcji i Białorusi.
Z radomskiej Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej do Rosji wyjechali: młodszy kapitan Piotr Rus, strażak Marcin Kaim, starszy strażak Damian Gruszczyński, strażak Marcin Rojek, strażak Artur Błach, aspirant Artur Bednarczyk, starszy ogniomistrz Tomasz Rzeszut i młodszy kapitan Wojciech Burkiewicz

W sobotę, przed godziną 23 pod radomską komendą Państwowej Straży Pożarnej przy ulicy Tragutta w Radomiu zaczęły podjeżdżać prywatne samochody. Do strażnicy docierały żony, narzeczone i rodzice dziewięciu radomskich strażaków, którzy dwa tygodnie wcześniej wyjechali do Rosji, aby gasić nękające kraj pożary. Kilkadziesiąt minut oczekiwania i przed północą dojechali ratownicy. Przybyli z fasonem, na sygnałach zmęczeni, ale uśmiechnięci strażacy wysiedli z wozów bojowych.

DRAMATYCZNE AKCJE

- Bardzo dobrze wykonaliście swoje zadanie. Chciałbym wam przekazać wyrazy uznania i podziękowania za te misję - mówił do swoich strażaków młodszy brygadier Paweł Frysztak, komendant miejski straży pożarnej w Radomiu.

Po radosnym powitaniu przyszedł czas na świeże, ale momentami dramatyczne wspomnienia z akcji.

- Nikt z nas nie wiedział, że będzie aż tak źle - mówią zgodnie strażacy. - Byliśmy uprzedzani o skali tych pożarów, ale jak tam jest nie da się opowiedzieć.

Strażacy byli zakwaterowani w okolicy miasta Łukino, w ośrodku wypoczynkowym dla dzieci "Raduga". Na miejsce akcji dojeżdżali około 30 kilometrów. Wjeżdżali w las i tam walczyli z ogniem. Największym zagrożeniem były płonące drzewa.

- One waliły się bezszelestnie, chyba, że uderzały o inne drzewo, wtedy było słychać suche trzaski. To było jedyne ostrzeżenie - wspomina strażak Artur Błach.

Kilka razy takie płonące drzewo zwaliło się przed radomskich ratowników. Na szczęście nigdy na nich. - Najgorzej było nocami, bo przecież my pracowaliśmy przez całą dobę - mówi strażak Marcin Kaim. - To były drzewa wielkości naszych topól. Przejeżdżaliśmy wśród nich, musieliśmy je wycinać, żeby torować sobie drogę w głąb lasu.

PIEKIELNY UPAŁ

Do tego ratownicy przez cały czas pracowali w upale. Najwyższa temperatura zanotowana z dala od pożaru to 42,5 stopnia Celsjusza. Ile było na miejscu akcji nikt nie sprawdzał, na to nie było czasu.

- No i potworny smog, był już 200 kilometrów od Moskwy. Dym, który ograniczał widoczność i utrudniał oddychanie - wspominają ratownicy.

Tam, gdzie pracowali nasi strażacy płonęły lasy i torfowiska. Ogień dosięgał wsi, przeważnie z drewnianą, szeregową zabudową. - Ci ludzie przeżywają dramat, a mimo to witali nas z uśmiechem, częstowali herbatą, dzielili się tym, co mieli - opowiada starszy strażak Damian Gruszczyński. - My już wróciliśmy do domów, oni tam zostali i będą jeszcze długo walczyli, bo stracili niekiedy wszystko.

BĘDĄ ODPOCZYWAĆ

Na pożegnanie gubernator obwodu riazańskiego wręczył polskich strażakom medale, za pomoc z walce z żywiołem. Wśród suwenirów były też między innymi koszulki rosyjskich strażaków, niektórzy ratownicy mieli je pod bluzami mundurów.

Powrót do Polski był długi i męczący, trwał trzy dni. Strażacy jechali w kolumnie wozów bojowych, cystern, przyczep. Do Rosji średnia prędkość na trasie wynosiła 38 kilometrów na godzinę. - W takiej kolumnie wozów nie da się przyspieszyć - tłumaczą strażacy.

Dlatego na wyjazd do Rosji komenda główna szukała samochodów z klimatyzacją. Takie też wyjechały z Radomia. - Wcześniej strażacy przygotowywali się do wyjazdu do Rumunii, tam mieli pomagać przy powodzi. Ale wszystko się przeciągało, w końcu wyjazd nie doszedł do skutku - mówi młodszy brygadier Paweł Frysztak. - Kiedy w piątek 6 sierpnia rano przyszła informacja o Rosji też myśleliśmy, że tak będzie.
A tu okazało się, że już w sobotę nad ranem strażacy z Radomia pojechali.

Teraz ratowników czeka odpoczynek. Później wrócą do pracy w radomskiej straży pożarnej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie