Mężczyzna miał 35 lat, mieszkał w Radomiu, od lat zajmował się wyczynową jazdą na rowerze. Startował między innymi w terenowych maratonach. 13 listopada umówił się z kolegami na wspólną przejażdżkę.
- Mieliśmy się spotkać o godzinie 10 przy drodze na Jastrzębię w miejscu, które nazywamy między sobą "pod rurami". Jego jednak nie było. O godzinie 15 wyjechał sam, kierując się na Jedlnię. To również taka nasza standardowa trasa, zwana przez nas "zielonym szlakiem" - mówił nam jeden z kolegów rowerzysty.
Kiedy wieczorem mężczyzna nie pojawił się w domu, jego żona zadzwoniła na policję. Tam dowiedziała się, że poszukiwania mogą być rozpoczęte po 24 godzinach od zaginięcia. Wtedy poprosiła o pomoc w szukaniu męża jego kolegów.
- Jeździliśmy różnymi ścieżkami świecąc lampkami. Jeden z nas znalazł zwłoki na drodze szutrowej w lesie nie daleko Rajca. Leżał będąc cały czas wpięty w rower - stwierdził nasz rozmówca.
Fakt znalezienia zwłok potwierdziła nam Justyna Leszczyńska z zespołu do spraw komunikacji społecznej radomskiej policji. Według niej mężczyzna miał na głowie kask.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że śmierć nastąpiła na skutek niefortunnego upadku, ale ostatecznie przyczyna będzie znana dopiero po sekcji, którą zarządził prokurator - poinformowała Justyna Leszczyńska.
Dla środowiska radomskich rowerzystów śmierć mężczyzny była szokiem.
- Był bardzo doświadczonym rowerzystą, miał doskonały sprzęt, dbał o bezpieczeństwo. Tym bardziej ta śmierć wydaje nam się zagadkowa - usłyszeliśmy.
Mężczyzna osierocił 4 - letniego syna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?