CZEKAMY NA WSPOMNIENIA
Zależy nam na wspomnieniach radomian, czy ludzi, którzy byli wtedy blisko Ojca Świętego. Czekamy również na wasze relacje czy zdjęcia z tego dnia. Piszcie: [email protected]
ZA TYDZIEŃ
Papież tuż po wylądowaniu w Radomiu.
ZA TYDZIEŃ
Druga część wspomnień z pobytu Jana Pawła II w Radomiu 11 czerwca w papierowym wydaniu "Echa Dnia". Przypomnimy wizytę w seminarium oraz mszę świętą na lotnisku. Dowiecie się dlaczego ksiądz biskup Materski zaniemówił, a Krzysztof Gajewski zrezygnował z bycia w oficjalnej delegacji witającej papieża.
W 1990 roku Krzysztof Gajewski wszedł w skład pierwszego po wolnych wyborach zarządu Radomia. Przyznaje, że i on i inni kierujący miastem musieli dopiero uczyć się sprawowania władzy. Tymczasem niemal z marszu przyszło im się zmierzyć z niezwykle trudnym zadaniem.
- Pogłoski o tym, że podczas kolejnej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski może on pojawić się w Radomiu pojawiły się we wrześniu 1990 roku - wspomina po latach. - Potwierdzenie otrzymaliśmy w listopadzie albo w grudniu. Dostałem pełnomocnictwo zarządu miasta do zajmowania się tą wizytą i jej zorganizowania.
Ksiądz Edward Poniewierski, obecny proboszcz parafii katedralnej, w 1990 roku współtworzył Wyższe Seminarium Duchowne.
- Rozpoczynaliśmy drugi z kolei rok akademicki i było już jasne, że Jan Paweł II stanie wśród nas. W solidnym tempie rosły mury seminarium, trzeba było równie solidnie przykładać się do studium teologii, ale i do prac fizycznych - opowiada ksiądz Edward. - Z tamtego okresu, z późnej jesieni 1990 roku, zapamiętałem wizytę w seminarium Wspólnej Komisji Watykańsko - Polskiej, przygotowującej program pobytu Papieża w Radomiu. Jej członkowie, w tym przedstawiciele Biura Ochrony Rządu, mieli odwiedzić wszystkie pomieszczenia, w których miał później zatrzymać się Ojciec Święty.
KOMISJA WATYKAŃSKA WYTRZESZCZAŁA OCZY
Ksiądz Poniewierski wspomina, że obchód rozpoczęto wówczas od refektarza, który był gotowy, choć w surowym stanie, dlatego skierowano się do kaplicy, a ta nie miała jeszcze sklepień. Potem wszyscy goście chcieli obejrzeć pokój, w którym na około godzinę miał zatrzymać się Jan Paweł II.
- A tam były już ściany i strop, ale brakowało jeszcze okien, podłogi i łazienki. Niepokój odwiedzających narastał. W końcu, gdy wszyscy znaleźli się na parterze budowanego frontu seminaryjnego, postawiono pytanie: "A gdzie jest aula, w której ma się odbyć spotkanie Ojca Świętego z kapłanami?". W odpowiedzi ksiądz biskup Edward Materski powiedział tylko: "Tutaj", pokazując ręką na iście księżycowy krajobraz, jakim wówczas był wewnętrzny dziedziniec seminaryjny - śmieje się nasz rozmówca. - Do dzisiaj z rozbawieniem wspominam ten "wytrzeszcz" oczu, który długo nie schodził z twarzy członków tej komisji, a potem porozumiewawcze spojrzenia, które wiadomo, co chciały wyrazić.
"BOROWIKI" W AKCJI
Zdaniem Krzysztofa Gajewskiego, na początku pewne były tylko dwa punkty wizyty papieskiej: seminarium oraz msza na lotnisku. Tyle, że w obu tych miejscach trzeba było wybudować utwardzone drogi. Pierwsza z nich miała zastąpić pełną wybojów gruntówkę, która nazywała się ulicą Młyńską, a druga, ułożona z betonowych płyt, miała służyć jako dojazd do zakrystii zbudowanej z tyłu ołtarza polowego. Taki był wymóg Biura Ochrony Rządu, choć podobnych żądań było dużo więcej.
- Musieliśmy dostarczyć dokumentację z planami instalacji gazowych, wodnych, kanalizacyjnych, podać umiejscowienie skrzynek pocztowych, sprawdzano nawet grubość i wysokość gałęzi oraz kosze na śmieci - wylicza Krzysztof Gajewski. - BOR chciał też mieć informacje o przebywających w naszym mieście obcokrajowcach z basenu Morza Śródziemnego, a także obywatelach Turcji i Bułgarii.
ZASŁONIĆ WIEŻOWIEC?
Wątpliwości ochroniarzy pojawiły się w momencie, gdy okazało się, że kolejnym punktem wizyty będzie modlitwa Ojca Świętego pod pomnikiem skrzywdzonych w proteście w Czerwcu 1976.
- Mieli obawy, że nie uda się właściwe zabezpieczyć tego miejsca, bo w sąsiedztwie są wysokie budynki. Powstał nawet pomysł, aby wieżowiec stojący za pomnikiem odgrodzić wielką planszą. Potem jednak ten pomysł upadł i ostatecznie wydano tylko zakaz otwierania okien, a teren był obserwowany przez snajperów - dodaje Krzysztof Gajewski.
PRACOWALI Z RADOŚCIĄ
Przyjazd Ojca Świętego i setek tysięcy osób, które chciały wraz z nim się modlić oznaczał konieczność zorganizowania tymczasowych parkingów, tras dojazdowych, miejsc noclegowych, punktów żywienia, pomocy medycznej, czy też ustawienia przenośnych ubikacji.
- To było ogromne zadanie organizacyjne - twierdzi Krzysztof Gajewski. - Na szczęście wszędzie spotykaliśmy się z wielkim zaangażowaniem. Z takim entuzjazmem jeszcze nigdy nie miałem do czynienia. Ludzie pracowali ponad wyznaczone godziny, ale nikt nie pytał o pieniądze. Wręcz przeciwnie, niektóre firmy czy przedsiębiorstwa przekazywały pieniądze, inne dawały pomoc rzeczową.
Z Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego dostali 10 telewizorów, które przekazano do seminarium. Pewien przedsiębiorca z Radomia, mieszkający we Francji, wysłał trzy ciężarówki farby.
- Nie było malowania trawy, ale dzięki niej właściciele domów położonych przy trasie przejazdu mogli odnowić elewacje - dodaje nasz rozmówca. - Inna firma przekazała nam miotły do sprzątania, a PKS woził bezpłatnie, przy okazji powrotnych kursów z północy Polski, kostkę brukową z Bydgoszczy. Był ona wtedy w Radomiu nowością. Przed jej ułożeniem w miejscach wizyty Ojca Świętego musieliśmy najpierw zgłosić to Urzędowi Ochrony Państwa.
Jana Pawła II witał między innymi ksiądz biskup Edward Materski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?