Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzęsienie ziemi w Zagrzebiu. Poruszająca relacja kielczanki [ZDJĘCIA]

Anna Bilska
Anna Bilska
Główna ulica Zagrzebia widziana od targu bana Jelačića
Główna ulica Zagrzebia widziana od targu bana Jelačića Małgorzata Vražić
Wstrząsającą relacją opatrzoną przejmującymi zdjęciami po trzęsieniu ziemi w Chorwacji podzieliła się z "Echem Dnia" pochodząca z Kielc Małgorzata Vražić, redaktor naczelna kwartalnika naukowo-artystycznego „Witkacy!”, która pracuje w firmie farmaceutycznej Pliva, współpracuje z Polską Szkołą przy Ambasadzie RP w Zagrzebiu i działa w Polskim Towarzystwie Kulturalnym "Mikołaj Kopernik".

Wstrząsającą relację z tego tragicznego dnia publikujemy w całości:

"Zagrzeb, 22.03.2020

O godzinie 6:24 zegar na wieży kościoła św. Błażeja zatrzymał się, był to ten sam moment, w którym obudziłam się w popłochu. Kubistycznie widzę przez okno i zegar, i spadający ze ściany, na podrywającego się właśnie Sašę, obraz. Widok przecięty na pół, symultaniczny. Zaraz potem wbite w jego głowę i rękę kawały szkła. Biegnę, chyba po jakąś apteczkę. Wiem, że jej nie mam, no to po papier i alkohol do odkażania. Alkohol kupiony w sklepie malarskim, tuż za rogiem, po „okazyjnej cenie”, co brzmiało jak reklama z czasów czarnego rynku. W aptekach już od dawna nie ma środków odkażających. Oczywiście o 6.24 o tym nie myślę, za mało czasu. Wszystko trwa 10 sekund. Ruchome podłoże, ruchome ściany sceny pudełkowej. Dramat zupełnie niemieszczański, choć w starej kamienicy. Na szczęście kurtyna nie zapadła. W kuchni złomowisko, ale kafelki i meble całe. A jeszcze wczoraj, gdy sprzątałam mieszkanie zastanawiałam się czy wytrzymałyby podczas potresu [trzęsienie ziemi - przyp. red.] i żal mi się zrobiło świeżego jeszcze remontu. Dziwne myśli przychodzą człowiekowi gdy odkurza, jakby widział rzeczy na wskroś czy oczyszczał przestrzeń dla przyszłej katastrofy.

Saša w łazience, łapie pierwszy z brzegu ręcznik. Nie ten! Krzyczę! Ten jest brudny, weź ten z haczyka. Naprawdę to powiedziałam? Nie możemy zatamować krwi, coś mu przyciskam do ręki. W ogóle nic nie czuję, ale na to chyba nie ma żadnego regulaminu. Ubieramy się. Buty na gołe stopy. Dynamiczna akcja ratunkowa. Zbiegamy po schodach z trzeciego piętra. Nie. Zapomniałam, wcześniej patrzyliśmy przez okno. Czy to wybuch gazu czy co się stało? Inne kamienice też zniszczone. Dziury w dachach, ukruszone kominy, szczerbate dachówki. Ludzie już na ulicy. W szlafrokach, kapciach i kocach. Przed kościołem zakonnice pakujące metodycznie samochód i szykujące się do ewakuacji. Kościół nienaruszony. Wracamy, bo Saša zapomniał telefonu. Dzwoni kuzyn Darko. Widzimy, że spadł telewizor, potem sprawdzimy czy działa. Kolejny wstrząs, nieco słabszy. Padamy na podłogę, ale rozmowa z kuzynem trwa, Saša przeprasza, że nie może rozmawiać, bo trzęsie. Absurd też się trzęsie. Ciąg bezsensownych działań. Nic nie czuję, tylko zaciskam mięśnie, jakby to mogło nas jakoś ochronić. Idziemy na dół teraz uważniej przyglądając się wszystkiemu. Pierwsza ocena nie wypada fatalnie. Popękane tynki, wszędzie pył, otwarte drzwi od sąsiadów. Słychać u kogoś dzwonki fengshui, które brzmią teraz jak karykatura wszelkiej harmonii. Żywioł ziemi w stanie totalnego napięcia, wyrzuca na nas nadmiar energii. Płyta tektoniczna przemieszcza się, a wraz nią domy, ulice i my, obalając mit o bezpiecznym planowaniu przestrzeni zgodnym ze środowiskiem naturalnym. W sposób zupełnie naturalny struktura naszej kamienicy zostaje wystawiona na próbę. Katastrofy te są w stu procentach ekologiczne, samoistne, absolutnie wpisane w plan przyrody. To po prostu my nie jesteśmy na miejscu. Żadna geomancja nie ochroni nas przez emanacją tego złego ducha.

Zagrzeb leży na ruchomym gruncie. Najsilniejsze trzęsienie ziemi o sile 6,3 stopni Richtera miało tu miejsce 140 lat temu, dokładnie 9 listopada 1880 r. Pozostawiło po sobie ogromne szkody i straty, dlatego o innych trzęsieniach, a między 1901 a 1970 r., było ich w Zagrzebiu aż dziesięć, mówi się mało. Wszystkie o sile pond 5,0, a więc podobnej do tego z 22 marca 2020 r,. które wstrząsnęło miastem z siłą prawie 5,5. Nad danymi z o okresu 1502-1838 lepiej zmilknę.

Na ulicy konsternacja, trzeba zachować dystans, nie zbliżać się do potencjalnych nosicieli, nie mamy masek. Nie mam skarpetek, ani czapki, a przydałby się, bo zimno. Dzwonię do taty, krótko i na temat, bo oszczędzam baterię. W jego głosie słyszę nieokreślone barwy, jakieś nowe. SMS do mamy i do brata. Idziemy do apteki dyżurnej, albo gdzieś, w sumie to nie ma gdzie iść. Ale coś trzeba robić, w stresie mam przymus działania. Pełna mobilizacja. Napieram, terroryzuję. Saša przyciska zranioną rękę. Krew na skroni wsiąkła we włosy i zasycha, przynajmniej to się zatrzymało. Pod kapturem nic nie widać. Ja go w kółko pytam czy boli, on mi bez przerwy nie odpowiada. Jednak to ważne zadawać właściwe pytania. Potem nalegam, żeby na pogotowie, może przyjmą, zaszyją. Przechodzimy obok szpitala dziecięcego na ul. Klaićevoj, tam rozbiegane pielęgniarki, chaos, potem dowiedzieliśmy się, że przywieźli tam śmiertelnie ranną piętnastolatkę. Pielęgniarki sieją panikę mówiąc, że ma być kolejny wstrząs jeszcze silniejszy około godziny 9.30. Strach ma wielki oczy i jeszcze większe usta. Strach to czasem erupcja słów. Saša klnie, że to dezinformacja, że czegoś takiego nie da się przewidzieć. Padają ostre słowa.

Idziemy, w stronę placu bana Josipa Jelačicia. Po drodze cegły, fragmenty fasad, ale sumie stary Zagrzeb dobrze się trzyma, obawialiśmy się gorszego widoku. Na bieżąco spływają jednak nowe wieści. Budynek rektoratu przesunął się o 10 centymetrów, poważne zniszczenia na zabytkowym cmentarzu Mirogoj, otwarte grobowce, ale nie będzie zmartwychwstania zmarłych. Muzeum Sztuki i Rzemiosła, Pałac Sztuki. Straty rejestrowane na liczydle serca. Bolesna algebra. Zerwane linie tramwajowe. Każdy dziurawy dach, każde zauważone uszkodzenie wywołuje zaskoczenie i budzi sprzeciw. Milczymy. Na ul. Bogovicievoj, która w każdą sobotę jest wybiegiem dla słynnej zagrzebskiej špicy [godziny największego ruchu w mieście - przyp. red.] chybocze się górna część fasady jednego z budynków. Żołnierze będą musieli dokończyć potem dzieła zniszczenia i zawalić ją do końca. Tylko tak można przejąć kontrolę nad tym co się stało.

Idziemy ulicą, omijamy chodniki. Apteka na placu bana Josipa Jelačicia zamknięta. Pracownicy w środku coś pakują. Idziemy dalej zobaczyć katedrę. Uszkodzona iglica, nie podchodzimy bliżej. Na placu też zniszczenia, zawaliły się wieżyczki na Domu Književnika. Ale ban Jelačić wiąż na koniu, mierzy szablą w spokojne niebo. W pobliżu miejskie WC. Niestety trzeba! Jak tam czysto w środku i dużo cieplej niż na zewnątrz. Korzystamy w pośpiechu, bo w podziemiach coś się bez przerwy kotłuje. Idiotycznie by było zostać zasypanym w publicznym szalecie. Ewentualnie. Ale i tego nie można wykluczyć.

Przez cały czas komunikacja z przyjaciółmi, co gdzie, jak, czy można wracać do domu. My wracamy. Udaje się nam zatamować krwawienie. Trzeba szyć? Chyba tak, ale gdzie. W szpitalu na Vinogradzkiej wykryto wirusa. Mają tam teraz inne priorytety. Najwyżej zostanie większa blizna. Mięso zsiądzie się i zastygnie. Skroń też w porządku. Ciepły, miarowy puls świadczy o tym, że szkło nie wbiło się głęboko i tylko przeraźliwa maź krwi na pościeli, na kontakcie od łazienki, na umywalce, na plastikowej butelce mocnego alkoholu ze sklepu malarskiego, na ścieżce pomiędzy tymi punktami, stworzyła upiorną scenografię.

Ekran telewizora uszkodzony, ale działa, słuchamy wiadomości. Czekamy. Mniej więcej wiemy, co się dzieje i co powinniśmy robić. Stosujemy się do zaleceń. Zostajemy, choć nie możemy być pewni jaki jest stan techniczny naszej kamienicy. No nie ma gdzie iść. Trzeba racjonalizować. Sprawdzamy sprzęty, odgarniamy szkło. W kuchni na środku kamiennej podłogi leży niepotłuczone wino i butelka rakiji. W pozach nienaturalnych, jakby je ktoś tam położył, nieumiejętnie fałszując scenę wypadku. Spadły z wysoka, jak wiele innych rzeczy i jako jedyne się nie potłukły. Śmiech, cały czas nas to śmieszy.

Bez przerwy komunikacja z rodziną, przyjaciółmi, to pozwala rozładować stres, to chyba też symptom szoku. Płyną deklaracje pomocy. Strasznie to ważne. Pisze Joanna Kos-Krauze. Joanna od Aniołów! Boże, tak mi przykro. Jakby coś trzeba było pomoc dawaj znać. Może jednak do Polski powinniście przylecieć? Lotnisko działa. Możecie zawsze u mnie zamieszkać. Mam obok biuro gdzie są dwa wolne normalne pokoje. Wszystko jest. To szeregowiec z ogródkiem, ja mieszkam obok. Jesteśmy zdrowi, ja siedzę w domu od 12 dni. Serio, jakby coś to zapraszam.

Wstrząsy wtórne wyprowadzają z równowagi. Nie można się skupić. Kilka razy zastygam na jakiejś czynności. Potem atak senności. Mieszanina tego wszystkiego przez cały dzień. Jakiś posiłek.

To jeszcze nie koniec, przed nami noc. To wymaga przygotowań, specjalnych rytuałów, aby oszukać strach i zaspokoić pierwotne instynkty przetrwania. Robimy miejsce pod stołem, odsuwamy krzesła, aby był dostęp. Dziś jest naprawdę centrum naszego świata, naszego uniwersum. Tu i teraz, zawsze, przez parę sekund ewentualnego wstrząsu. Stukilowy, masywny dębowy blat mógłby nas ochronić przez spadającym dachem. Mamy nadzieję. Śpimy na podłodze w pobliżu stołu, w butach, ubrani, w napięciu. Torba z najpotrzebniejszymi rzeczami, dokumentami, wodą, dyskiem przenośnym i lekami spakowana stoi pod drzwiami. Buty na skarpetkach, przytwierdzone sznurówkami z sadystyczną precyzją, skarpetki na stopach, niby wszystko na miejscu, w gotowości, ale…

Czarny humor Sašy: przecież my nie zdążymy wybiec, jeśli znów mocno zatrzęsie. Zwalą się schody na klatce, nasz pion schodów i tak już nieco uszkodzony. To bez sensu. Śmiejemy się i każdy odwraca się w swoją stronę podłogi, która na szczęście się nie zawaliła. Mamy dużo szczęścia. Nie wiadomo w jakim stanie instalacja gazowa, to nic nie włączamy. Nie ma ciepłej wody. Ponadto popękały kominy, niektóre z nich spadły, grzejmy się klimatyzacją. Zaczął padać śnieg. Mimo że go zapowiadano, jest tak samo nieoczekiwany jak to trzęsienie. Tak samo niemile widziany. Leciutkie płatki spadają na ciężkie mury. Nie. Ciężkie płatki spadają na kruche mury, na niekompletne mozaiki dachów. Wszystko się odwróciło.

Mamy dużo szczęścia. Jesteśmy u siebie, a setki zagrzebian straciło możliwość powrotu do domów i mieszkań. A nie ma gdzie iść. Tu ruiny, tam zaraza. Na placu Francuske Republike zorganizowano dla nich kuchnię polową i namioty. Potem przesiedlono do akademików, w pośpiechu przemieszczając studentów gdzieś indziej. Groźna roszada. Tych polowych kuchni jest klika w różnych części miasta.

Przez całą noc ziemia w złym humorze. Mruczy. Kilkanaście wstrząsów wtórnych. Każdy z nich przeżywamy, bo nerwy już nie te. Nie są silne, nie są groźne, o ile nie zapowiadają czegoś większego. Tego wszyscy się boimy, cały Zagrzeb nasłuchuje. To doświadczenie nas jednoczy, tworzy jedną, gęstą myśl przeszywającą przestrzeń i powietrze.

Wskazówki zegara na wieży kościoła św. Błażeja zastygły w tej samej pozycji. Są niewzruszone od kilku dni. Zegar stoi, miasto drży. Ale jeszcze przyjdzie czas. W innych okolicznościach można by powiedzieć, że wszystko wraca do normalności. Po prostu jest nowy dzień. Nikt nie zapomina, że trzeba zachować ostrożność i inne środki zapobiegawcze, że izolacja jest konieczna, że koronawirus nadal jest problemem numer jeden. Że, że, że.

Szacuje się straty, prezydent miasta Milan Bandić zapewnia o tym i o tamtym. Strażacy i inne służby przyjmują pięć tysięcy zgłoszeń. Zdejmują niedobitki dachówek i cegieł, burzą kominy i kto wie co jeszcze. Są obecni. Czerwone wozy i drabiny sięgające tam, gdzie nikt nie sięga. Pomaga wojsko i cała armia wolontariuszy. Przemawia premier Andrej Plenković i minister zdrowia Villi Beroš, na przemian z innymi postaciami. Kwarantanna trwa, rośnie liczba chorych. Masek brak, wirtualna kolejka w aptekach po środki dezynfekujące wynosi po osiemdziesiąt osób. Po prostu jest nowy dzień. Na całym świecie."

25-26. 03.2020, Zagrzeb
Małgorzata Vražić

Dr Małgorzata Vražić to absolwentka Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka rozprawy "Stanisław Witkiewicz i Witkacy – dwa paradygmaty sztuki, dwie koncepcje kultury" (2013), współautorka podręcznika "Młoda Polska" (2006), antologii "Modernizm: spotkania" (2008) i książki "Przerabianie XIX wieku" (2011) oraz trzytomowego cyklu, dotyczącego literatury i kultury w Europie Środkowo-Wschodniej: "Teksty doświadczenia”, „Doświadczenia tekstu”, „Wspólnota pytań. Antologia" (2017).
Autorka wielu tekstów dotyczących historii literatury polskiej i europejskiej, publikowanych w tomach pokonferencyjnych i pismach naukowych. Redaktor merytoryczna oraz sekretarz redakcji kwartalnika naukowo-artystycznego „Literacje” (2010–2014), członkini jury Olimpiady Literatury i Języka Polskiego (2003–2011).

Od 2016 r. do chwili obecnej redaktor naczelna kwartalnika naukowo-artystycznego „Witkacy!”: witkacy.eu

Oprócz twórczości S. I. Witkiewicza (Witkacego) interesuje się związkami literatury ze sztuką i szeroko rozumianą estetyką XIX–XXI w., culture studies, literaturą popularną, kulturą Bałkanów oraz modernistyczną i awangardową literaturą chorwacką.

Od 2018 r. redaktor naczelna kwartalnika Polskiego Towarzystwa Kulturalnego w Zagrzebiu, pt. „Kopernik”. Pracuje w firmie farmaceutycznej Pliva, współpracuje z Polską Szkołą przy Ambasadzie RP w Zagrzebiu i działa w Polskim Towarzystwie Kulturalnym "Mikołaj Kopernik".

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trzęsienie ziemi w Zagrzebiu. Poruszająca relacja kielczanki [ZDJĘCIA] - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie