Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustawa transgraniczna wchodzi w życie

/wit/
Od piątku dzięki unijnej dyrektywie transgranicznej powinniśmy mieć możliwość wyboru, w którym z krajów Unii będziemy się leczyć. Niestety, NFZ nie koniecznie zwróci nam całe koszty kuracji, może też się okazać, że w budżecie zabraknie pieniędzy i zwrot za leczenie otrzymamy w odległym czasie - nawet za rok po jego zakończeniu.

Kto zyska, kto straci na dyrektywie?

Kto zyska, kto straci na dyrektywie?

Zyskają najprawdopodobniej świadczeniodawcy i lekarze z obszarów przygranicznych Niemiec, Czech i Słowacji. Przybędzie i rozwiną się polskie, prywatne ośrodki medyczne, bo będą do nich organizowane wyjazdy grupowe zagranicznych pacjentów. Nasi sąsiedzi będą decydować się na leczenie w polskich, specjalistycznych placówkach, gdzie procedury medyczne są w większości taniej wyceniane, a poziom świadczeń coraz wyższy. Placówki naszej publicznej służby zdrowia pozostaną poza zasięgiem korzystnych zmian wprowadzonych przez dyrektywę. Będą w dalszym ciągu obsługiwały polskich pacjentów, których nie stać na współpłacenie za usługi medyczne za granicą. Ministerstwo Zdrowia liczy, że wejście w życie przepisów spowoduje wzrost wydatków NFZ o 3,2 miliardy złotych.

Wejście w życie dyrektywy oznacza dla nas przede wszystkim koniec ścisłych wskazówek Funduszu gdzie i jak się leczyć.

- Pacjent będzie mógł jechać do chirurga do czeskiego Cieszyna, wiedząc, że po zabiegu otrzymamy zwrot kosztów leczenia - mówi Mieczysław Szatanek, szef Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Tylko, że zgodnie z dyrektywą leczyć możemy się w wybranych krajach Unii Europejskiej, ale według polskich stawek. Jeśli na przykład NFZ wyceni dany zabieg na 4,5 tysiąca złotych, to za jego wykonanie za granicą zwróci tyle samo, mimo, że nasz zabieg będzie tam kosztował więcej.

Kosztowne świadczenia medyczne, na które zdecydujemy się w unijnych krajach będą wymagały wcześniejszej zgody Funduszu. Obecnie trwają prace nad listą zabiegów i wizyt lekarskich, które będą obwarowane takimi zgodami.

Zabiegiem, na którego wykonanie zagranicą nie trzeba będzie mieć zgody Funduszu będzie prawdopodobnie usunięcie zaćmy. Wszystko pod warunkiem, że zostanie on wykonany w trybie ambulatoryjnym - jednodniowym. Jeżeli będzie wymagany pobyt w szpitalu, pacjent straci szansę na zwrot kosztów.

To jeden z tych zabiegów, na który w naszym kraju czeka się wyjątkowo długo. Według danych przedstawionych przez Fundację Watch Health Care średni czas oczekiwania to minimum 2,5 roku. W maju 2012 roku jak donosi Fundacja na usunięcie zaćmy w Polsce czekało 368 tysięcy pacjentów.
Jak jest w Radomiu?

Tylko w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym na Józefowie rocznie wykonywanych jest tysiąc takich zabiegów. - Jesteśmy w stanie wykonać dużo więcej, ale musimy trzymać się tego co dyktuje NFZ - powiedział nam Zbigniew Kiciak specjalista chorób oczu, kierownik Oddziału Okulistyki.

Osobie, która teraz zapisze się na zabieg termin zostanie wyznaczony na 2016 rok.

- W praktyce jest nieco inaczej. W grę obecnie wchodzi koniec przyszłego roku - zaznaczył doktor Kiciak.
Oczkujących jest wielu, bo zaćma to już choroba cywilizacyjna. Pierwsze jej objawy mogą wystąpić u wielu osób znacznie wcześniej niż w starszym wieku, nawet przed 40 rokiem życia. W Radomiu działają dwa odziały okulistyczne, a na zabieg zgłaszają się też pacjenci z innych regionów Polski.

Każdy, kto dostanie skierowanie na usunięcie zaćmy ma prawo wyboru miejsca, gdzie będzie operowany. W praktyce chorzy wybierają więc te ośrodki, które cieszą się dobrą opinią i małymi kolejkami.

Zabieg usunięcia zaćmy najczęściej wykonuje się przy znieczuleniu miejscowym, więc pacjent nie wymaga hospitalizacji.

- Można go wykonać w ramach jednego dnia - potwierdza doktor Kiciak. - U nas jest on zakontraktowany jako tryb szpitalny - dodaje.

Leczenie zaćmy może więc teraz w myśl ustawy transgranicznej cieszyć się wyjątkową popularnością w zagranicznych klinikach.

Ostatnie doniesienia dostarczają radomianom wielu spostrzeżeń.

-Leczenie za granicą byłoby dobrą sprawą zwłaszcza jeśli chodzi o operacje, na które u nas czeka się latami choćby wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego. Wszystko chcąc czy nie chcąc sprowadza się do pieniędzy i nie chodzi już o same procedury medyczne, ale są też koszta związane z dojazdem czy inne towarzyszące leczeniu - zaznaczyła jedna z radomianek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie