Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka o wały. Dzień piąty. Padają z nóg, ale nie schodzą (zdjęcia)

Marcin GENCA
Na wałach w Kolonii Nadwiślańskiej.
Na wałach w Kolonii Nadwiślańskiej. Marcin Genca
Kolejny dzień zmagań ratowników na Powiślu. Nie wszyscy pracują...
Górki koło Chotczy: tak było przez całą sobotę.
Górki koło Chotczy: tak było przez całą sobotę. M. Genca

Górki koło Chotczy: tak było przez całą sobotę.
(fot. M. Genca)

Na wałach w okolicach Solca nad Wisłą sobota była kolejnym, piątym już dniem wytężonej pracy.

Podobnie było pod Chotczą, gdzie non stop worki z piaskiem, przenoszone przez dziesiątki rąk, wzmacniają wały Wisły i Iłżanki.

Strażacy i ochotnicy oraz mieszkańcy padają z nóg, ale wciąż umacniają wały. Wszyscy są niezwykle ofiarni, bo wiedzą, że nie ma odwrotu. Oddać wał? To jak wyrok na reszcie tych, którzy teraz spokojnie jedzą, pracują, śpią w suchych, jeszcze suchych domach.

- Było już tak, że zeszliśmy, w czwartek. Deszcz leje, na Kamiennej wielka woda, wał puszcza, łatamy, łatamy, aż w końcu zostaliśmy we czterech. Ładujemy worek za workiem, aż w końcu zaczęły wyć syreny i nawet my musieliśmy zejść - opowiadają Jakub Wachnicki i Jarosław Galbarczyk z OSP w Jedlni - Letnisko.

Przyjechali pod Solec w środę przed południem swoim fordem z dużym motorowym pontonem na przyczepie. Od tamtej pory ciągle umacniają wały.

Wtedy, w czwartek, kiedy pękał wał, wyrwa była mała. Wrócili, zapełnili. Już nie oddali.

Przez całą sobotę razem z miejscowymi napełniali worki piaskiem i rozwozili je po wałach, likwidując przesiąki.

Po drugiej stronie wału rozlewiska, błoto, szlam, czasem i smród zaleci na koronę.

Domy, otoczone przez rozbabrane worki, które leżą teraz pod płotami jak zmokłe kury, mają na sobie zielonomułowatą linię, która do dziś pokazuje jak wysoko podeszła woda.

Strażacy patrzą na podstawę wału, wypatrują miejsc, gdzie sączy się woda. O, tam płynie! Zaraz walnie się worki z piaskiem.

Na kilka chwil zbierają się przy swoim fordzie. Niedługo pójdą odpoczywać, a ich miejsce zajmą miejscowi koledzy. W nocy, z latarkami, obejrzą każdy metr obwałowań i tak zaczną niedzielę.

Kolejny dzień, który wygląda jak jedna niekończąca się dniówka.

To samo muszą czuć ci spod Chotczy, którzy nieziemsko zmęczeni, zgrzani, upaprani błotem, ale wciąż jeszcze żartują.

Leżą teraz na odkrytej furmance, z której przed chwilą zwalili kilkadziesiąt worków z piaskiem.

Na wale Iłżanki, który z miejsca, gdzie stoję wygląda jak zielona wstęga, popstrzona białymi drobinkami worków, takich brygad jest kilka. Ciągnik, przyczepa i zziajane chłopaki - strażaki.

- Nasi to już na twarz padają - nie ukrywa Janusz Witczak, wójt Chotczy i wylicza: - Ze 30 przyjechało z Ciepielowa, ponad 20 z Lipska, do tego dali mi ludzi interwencyjnych z zarządu dróg i tak się trzymamy. O swoich to już nie wspominam, a i mnóstwo ludzi z Jarentowskiego Pola, Chotczy, Gniazdkowa pracuje na wałach.

Dwa kilometry dalej, w samej Chotczy, nie widać tego wysiłku.

Przy sklepie biały samochód, drzwi otwarte, ze środka leci muza: umpa, umpa, umpa. Chłopaki - nie strażaki wypasione, silne. Piwko popijają, trochę się kiwają, trochę śmieją. Luzik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie