MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wenta: Muszą wytrzymać ciśnienie

Z Pekinu Paweł Kotwica
Bogdan Wenta: - Napięcie ostatnich dni przed igrzyskami w Pekinie było dla nas przytłaczające.

Piłkarze ręczni reprezentacji Polski w niedzielę rozpoczęli turniej olimpijski w Pekinie od wysokiego zwycięstwa nad Chinami - 33:19.

Paweł Kotwica: * Mecz z Chińczykami był dla was łatwy i niełatwy. Łatwy, bo przeciwnik nie prezentował wielkich umiejętności, niełatwy, bo graliście z gospodarzami.
Bogdan Wenta: - Przeciwnik okazał się łatwy dopiero, jak wyszliśmy na rozgrzewkę. Wtedy z trenerem Danielem Waszkiewiczem zauważyliśmy, że to nie jest mocna drużyna. Ale nie mogliśmy o tym powiedzieć zawodnikom. Trudność polegała na skupieniu się i dobrym wejściu po tylu latach w olimpiadę (ostatni raz polscy szczypiorniści grali na igrzyskach w Moskwie 28 lat temu - przyp. PK). Na odprawie rozmawialiśmy krótko, powiedziałem zawodnikom, że mają wyjść i walczyć. Jest dla nas bezcenne, że dobrze weszliśmy w ten turniej, że każdy zebrał pozytywne doświadczenie, potrzebne, by do następnych spotkań podejść bardziej na luzie.

* Wielu naszych zawodników debiutuje na olimpiadzie po trzydziestce, tak jak pan.
- Widać było duże emocje u naszych chłopaków, kiedy w naszym pokoju oglądaliśmy wcześniejsze mecze rozgrywane w Pekinie. To napięcie ostatnich dni przed igrzyskami było dla nas przytłaczające. Jest tu sporo olimpijskich wyjadaczy, a my jesteśmy absolutnymi debiutantami; Daniel był w Moskwie, ja w Sydney, ale teraz jesteśmy trenerami i w tej roli też debiutujemy. Dlatego często chodzimy, ja czy lekarz albo masażysta, do przedstawicieli innych dyscyplin, na przykład siatkarzy, z czasem prostymi problemami, choćby dotyczącymi problemów zmiany strefy czasowej.

* W meczu z Chinami dobrze funkcjonowała obrona, bardzo dobrze zagrał w niej Grzegorz Tkaczyk, który w tym elemencie od turnieju przedolimpijskiego we Wrocławiu prezentuje się świetnie.
- Zgadzam się z tym. Nie patrząc na przeciwnika, bo to nie chodziło o niego, tylko o współpracę naszych ludzi. U Grześka widać agresję, wykonuje on ordynarną, ciężką robotę, gra bez pardonu. Daje przykład, bo jest kapitanem. W ogóle jesteśmy uważani za najbardziej brutalnie grającą drużynę z tych, które tu są. Z Chorwatami, grając u nich, prawie się pobiliśmy, ale to dobrze, musimy wiedzieć, na co sobie możemy pozwolić w spotkaniach z takimi zespołami.

* Pana zespołowi przydała się chyba aklimatyzacja w Korei...
- Tam graliśmy w anormalnych warunkach. Trenowaliśmy w hali bez klimatyzacji, gdzie były postawione tylko cztery wentylatory. Mariusz Jurasik na chwilę stanął i z butów wypłynęła mu kałuża potu. Odwodnienie organizmów było tak duże, że niektórzy w ciągu trzech dni schudli po cztery kilogramy. Tu przyjechaliśmy do innego świata, niby ta sama temperatura, ale mniejsza wilgotność.

* Macie jakieś problemy?
- Problemem jest dla nas absurdalny przepis, który zezwala na wymianę jednego zawodnika podczas fazy grupowej. Z tym, że ten wymieniony, choćby za dwa dni był zdrowy, musi się wyprowadzić z wioski olimpijskiej i może wracać do domu. A przecież w jednym meczu mogą być trzy czy cztery kontuzje. Ale o wszystkim, co się dzieje na olimpiadzie, decyduje Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Dostaliśmy wcześniej wytyczne z IHF (Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej - przyp. PK), ale one się zupełnie nie liczą. A życie na olimpiadzie bywa brutalne, trzeba nagle wyjść z hali, trzeba się pytać, czy można wyjść na boisko, treningi są wyznaczane na 7 rano, trwają po 50 minut i trzeba wychodzić z hali, wszystko jest pod kontrolą. Na mistrzostwach świata czy Europy jest to inaczej zorganizowane, bo jest jeden szef. Tu ten szef ma nad sobą jeszcze jednego szefa, który wszystkim rządzi. Tym nam trudniej się do tego przyzwyczaić, że jesteśmy debiutantami, a taka Rosja jest piąty raz z rzędu na olimpiadzie, podobnie Niemcy, Islandia, Hiszpania czy Chorwacja. Jeśli wytrzymamy to ciśnienie przez dwa tygodnie, to na koniec olimpiady będziemy się bardzo cieszyć.

* Wasz następny rywal, Hiszpania, do łatwych nie należy.
- Oglądaliśmy mecz Hiszpanów z Chorwatami. Wygrali Chorwaci i Hiszpanie, którzy zapowiadali, że do Pekinu jadą po "złoto", dostali pierwszy policzek. Wiemy już, kto na nas czeka, że będziemy musieli się bić, bo na Hiszpanach jest po tej porażce duży ciężar. Sporo o nich wiemy i mamy dużo materiału na ich temat. Teraz doszedł nowy i trzeba porównać, czy nic się nie zmieniło w ich grze. Oni grają szybko, z polotem, mają kilku zawodników świetnych technicznie. Chorwaci zagrali przeciwko nim twardo i konsekwentnie. My musimy zagrać tak samo.

* Myśli pan o dalszej fazie turnieju?
- Na razie skupiam się na fazie grupowej. Po spotkaniu z Chińczykami zaczynają się inne zawody. Po Hiszpanach będzie Brazylia, za którą można wygrać 20 spotkań na 20, ale trzeba uważać. Później będziemy się bić z Chorwacją, a na koniec mecz z naszymi przyjaciółmi Francuzami. Myślę, że w tym ostatnim przypadku sytuacja będzie już jasna dla obu zespołów. Jestem zadowolony, że inne drużyny nie myślą o nas tak, jak sami o sobie myślimy.

* To znaczy?
- To znaczy, że my wierzymy w swoją siłę, a inni nas lekceważą. Wystarczy poczytać niemieckie strony internetowe. To, jest dla nas dodatkową motywacją. Przyjechało tu kilka zespołów, które już dawno się ogłosiły, że to "złoto" jest dla nich: Hiszpanie, obrońcy tytułu Chorwaci, Niemcy… A w tym turnieju jeszcze się dużo może zdarzyć, a każdy jego dzień będzie inny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wenta: Muszą wytrzymać ciśnienie - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie