Wisła jak dzika rzeka! Wody przybywało przez cały dzień (video, zdjęcia)

Od samego rana krążyłem po nadwiślańskich wałach, począwszy od Kępy Piotrawińskiej koło Solca, aż prawie po Lucimię w gminie Przyłęk.

Wszędzie widok był taki sam: spieniony, bystry prąd rzeki, brązowa woda niesie ze sobą drzewa z kępami ziemi wyrwanej z brzegów, jakieś zanieczyszczenia.

Wszędzie też na wałach przeciwpowodziowych stały grupki okolicznych mieszkańców, którzy przychodzili, aby zobaczyć jak dużo jeszcze zostało im czasu do przelania się przez nie wody.

Jeszcze przed południem nawet strażacy nie ukrywali, że fala kulminacyjna na Wiśle jest 9-metrowa, a to oznacza, że z łatwością przeleje się przez najwyższe wały. Tak było pod Solcem, koło Kępy Piotrawińskiej i w Kolonii Nadwiślańskiej.

W pobliskim Kłudziu, na wybetonowanej drodze do promu, też stali ludzie. Dziwili się jak szybko woda przybiera.

- Rano byłem tutaj, to było z pół metra, metr mniej, teraz znowu przybrało! - mówił Adam Żukowski z Kłudzia.

Faktycznie, długa betonowa droga i ostroga z kamieni, przy której cumował prom... zniknęły pod rwącym nurtem. Najbliższy 2-metrowy wodowskaz, który w lecie wydaje się strasznie wysoki, teraz pokazywał nam swój wystający z wody, czarny czubek.

Jarentowskie Pole, Chotcza Dolna - tam też ludzie stoją na wałach i liczą.

- Rano szybciej podchodziła, teraz jakby mniej - szacują. - Z pięć centymetrów będzie w godzinę... może nie trzeba było tej ewakuacji ogłaszać?

Po południu, około godziny 16, rzeka nigdzie jeszcze nie przerwała wałów. Do ich korony jest nadal około metra wysokości.

- Rano przybywało 20, teraz jest 10 centymetrów na godzinę. Czekamy, wszystko się rozstrzygnie wieczorem - mówi Wiesław Mazur, sołtys z Kolonii Nadwiślańskiej.