Dwanaście osób zostało rannych, w tym czworo ciężko w wypadku na drodze ekspresowej S7 w miejscowości Sucha koło Białobrzegów. Według służb ratunkowych, pasażerski uderzył w tył ciężarówki, stojącej z prawej strony jezdni.
Dobre warunki jazdy
Do zderzenia kursowego busa z ciężarówką doszło w środę, 7 września około godz. 15.30 na pasie ruchu w kierunku Radomia. Niektórzy świadkowie twierdzili, że kierowca ciężarówki, która najprawdopodobniej uległa awarii, dopiero ustawiał trójkąt ostrzegawczy, gdy doszło do zderzenia.
Czytaj koniecznie:
Bus uderzył prawą stroną w tył ciężarówki, a potem najprawdopodobniej uderzył też w barierkę ochronną. Rannych zostało 12 osób, w tym cztery ciężko. Wszyscy to podróżni z busa. Dwoje poszkodowanych było uwięzionych we wnętrzu pojazdu. Z wraku wycięli ich strażacy. Później śmigłowce lotniczego pogotowia ratunkowego zabrały ich do szpitali. Osobom, które zajmowały miejsca z lewej strony pojazdu nic się nie stało. W sumie busem podróżowało 20 pasażerów i kierowca. Kierujący busem doznał jedynie niegroźnych obrażeń. Większość pasażerów to ludzie młodzi, głównie studenci.
Śmigłowce w akcji
Na miejsce zadysponowano w sumie trzy śmigłowce, które zabrały najpoważniej rannych. Do Warszawy odtransportowano dwoje rannych. Do Suchej przyjechała też sekcja ratownictwa medycznego z warszawskiej komendy Państwowej Straży Pożarnej. - Teraz na miejscu pracują służby ratunkowe, ale tuż po zderzeniu zatrzymały się tylko dwa samochody, których kierowcy pomagali poszkodowanym, a inni przejeżdżali. Wiele osób było rannych, niektórzy na szczęście chyba tylko pokaleczeni szkłem z rozbitych szyb. Część osób wyszła chyba o własnych siłach - relacjonował nam Piotr Mazur, świadek wypadku, który pomagał tam rannym.
Pasażerowie: huk gniecionej blachy, krzyki przerażenia...
- Nikomu niczego takiego nie życzę. Teraz wiem jakie miałem szczęście. Rzuciło nas najpierw mocno na lewą stronę, a potem na prawą. Zapamiętałem tylko straszny krzyk ludzi. Najbardziej krzyczały dziewczyny - mówił nam na gorąco Eryk Brodnicki, pasażer busa, któremu nic się nie stało. Zajmował miejsce z lewej strony, z tyłu pojazdu. Jego zdaniem samochód mógł jechać dość szybko. - Ale przecież to jest droga szybkiego ruchu. Często jeżdżę busem tej firmy i żadnej kolizyjnej sytuacji nigdy nie było - zapewnia Eryk Brodnicki.
Pamięta jak na telefon alarmowy zadzwonił ktoś z pasażerów. - Działali bardzo szybko, pierwsza karetka przyjechała po trzech minutach, za chwilę straż i policja. Pierwszy śmigłowiec przyleciał może po 10 minutach. Namiot medyczny stał już 20 minut po wypadku - mówił z uznaniem o pracy ratowników Eryk Brodnicki.
Pasażerowie, których nie odtransportowano do szpitali objęci zostali ambulatoryjną pomocą w namiocie medycznym. Poproszono ich o pozostanie na miejscu do czasu podjęcia decyzji w sprawie ich ewentualnego zwolnienia przez lekarzy.
Przez pewien czas „siódemka” była zablokowana. Ruch w stronę Warszawy zatrzymano, aby na jezdni mogły lądować helikoptery. Samochody w stronę stolicy mogły pojechać od razu, gdy tylko wystartował ostatni śmigłowiec. Ruch jednym pasem jezdni w stronę Radomia puszczono około godziny 17. W sumie w wypadku rannych zostało 12 osób spośród 21 wszystkich osób podróżujących busem.
Zobacz tez: Wypadek busa pod Białobrzegami - rozmowa z pasażerem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?