Kadzielnia Sport Festiwal w Kielcach [WIDEO, zdjęcia]

Festiwal zagościł na imprezowej mapie Kielc po raz trzeci. Po raz trzeci więc jego organizatorzy – Fundacja WLK4 i Urząd Miasta – przemienili Kadzielnię w centrum sportów ekstremalnych. Co więcej, podzielili ją na sześć stref, by odpowiednio pogrupować atrakcje.

Główną była strefa sportów górskich, bo w końcu jak kamieniołom, to przecież skałki. Tutaj młodsi i starsi ćwiczyli wspinaczkę, zjeżdżali na tyrolce, chodzili po moście linowym, a także dowiadywali się wielu przydatnych informacji odnośnie technik linowych wspinania. Tutaj zaobserwowaliśmy wielu chętnych, którzy nie zważali na to, że trzeba dłuższą chwilę poczekać, by zażyć smaku adrenaliny związanej na przykład ze zjazdem na tyrolce – w końcu odpowiednie zabezpieczenie śmiałków było niezwykle istotne. Oczekiwali na swoją kolej dzielnie, bo chcieli przeżyć nie tylko kilka sekund wyjątkowego zjazdu, ale zobaczyć małą panoramę Kadzielni z wysokości.

Niezwykle efektownie było zaś w strefie slackline. Na jej terenie goście z całej Polski dawali pokazy akrobacji na linie zawieszonej metr nad ziemią. Stawali, skakali, robili salta – wszystko, co podsunęła im wyobraźnia, byle tylko nie spaść. Z łatwością udawało im się utrzymywać równowagę, a przy okazji wykonywać ekwilibrystyczne wygibasy, bo byli to zawodowcy z wieloletnim doświadczeniem. Przyjemnie oglądało się na przykład Przemysława Dudka czy Justynę Pałkę (oboje z Lublina) – zwłaszcza Justyna zasługiwała na uwagę, bo była jedną z dwóch kobiet na wszystkich kilkunastu uczestników slackline’owych zawodów. Oglądało je sporo uczestniczących w festiwalu mieszkańców Kielc i okolic – nic dziwnego, w końcu akrobacji na linie nie należą do zbyt częstych atrakcji różnych imprez.

Sportowy charakter miała też strefa miejska. Utworzono ją na placu z tyłu sceny amfiteatru. Tam królowali jeżdżący na deskorolkach i rowerach bmx. Czy tylko oni? Nie. Było też wielu chętnych do tworzenia wież ze skrzynek na piwa i wspinania się na nie. Nikt nie liczył, ile najwięcej takich skrzynek jedna na drugiej położył rekordzista i czy faktycznie zrobił zamach na rekord świata, bo nie to było najważniejsze. Chodziło o dobrą zabawę i pokazanie, że jest się sprawnym.

Na festiwal przyszli nie tylko ci, których zamiarem było dostarczenie sobie wyjątkowej adrenaliny, ale także rodzice z małymi dziećmi. Najmłodsi mieli frajdę z samego oglądania skaczących, zjeżdżających i wspinających się. A jeśli zamarzyło im się więcej, pod opieką dorosłych mogli spróbować pokonać tor przeszkód utworzony specjalnie dla nich. Chętny do tego był między innymi 4-letni Filip Pacholec, któremu kibicowała mama Agnieszka. – Co sądzę o tej imprezie? Rewelacja. Jedna z ciekawszych tego lata. Dlatego, że nie tylko da dorosłych i młodzieży, ale i dla dzieci. Po prostu każdy mógł tu się wybawić i wyszaleć do woli – podsumowała pani Agnieszka.

Radość mieli też ci, których skałki nieco znudziły i chcieli atrakcji wodnych – nie deszczu, a pływania. Organizatorzy zadbali o kajaki i można było nimi wyruszyć na Jeziorko Szmaragdowe. I choć wspomniany deszcz kilka razy pokropił, nikt ze względu na multum atrakcji nie narzekał. Pogoda mimo chwilowych kaprysów była ładna i nie odstraszyła – jak rok temu – mieszkańców od uczestnictwa w imprezie. Jak się dowiedzieliśmy, przez całą sobotę na Kadzielnię przyszło ponad dwa tysiące osób.