MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Tarnobrzeg. W procesie bankowców z Grębowa była kasjerka o strachu przed prezeską i fałszowaniu raportów kasowych

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
W krzyżowym ogniu pytań prokuratora, adwokatów i oskarżonych znalazła się we wtorek 21 maja Sabina S. - była kasjerka Banku Spółdzielczego w Grębowie, zeznająca w charakterze świadka w toczącym się przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu procesie dotyczącym wielomilionowych przekrętów finansowych. Finalnie działania te doprowadziły do upadłości banku, a ośmiorga byłych pracowników banku doprowadziły na ławę oskarżonych.

Była kasjerka z banku przyznała, że fałszowała raporty kasowe

Przypomnijmy, że byłym pracownikom banku i członkom rady nadzorczej tej placówki prokuratura przestawiła szereg zarzutów: Bank Spółdzielczy w Grębowie doprowadzili do bankructwa, chcąc zarobić miliony na giełdzie.

To był drugi dzień przesłuchania kasjerki, Sabiny S. Co zeznała pierwszego dnia?

Tym razem prokurator, adwokaci i oskarżeni w zadawanych świadkowi pytaniach powrócili do wątków poruszonych przez samą kasjerkę i przez sędziego Macieja Olechowskiego, który na wstępnie zaznaczył, iż będzie uchylał pytania nie związane z zarzutami stawianymi oskarżonym i te powtarzające się.

Sabina S. odpowiadając na pytania stwierdziła, że nie miała wiedzy o tym, by ktokolwiek z oskarżonych osób dokonywała jakichś większych zakupów nieruchomości, samochodów czy biżuterii i ona sama również nie zawierała takich transakcji. Obrońcy oskarżonych dopytywali o relacje, jakie panowały między poszczególnymi pracownicami banku - były to koleżeńskie relacje, czy typowo służbowe. Usłyszeli, że koleżeńskie, choć w jej przypadku nie względem prezes Janiny K.

Adwokatom nie uszedł uwadze fakt, że przed rozprawami (wtorkową i poprzednią), w czasie przerw i po pierwszej wizycie w sądzie, świadek Sabina S. siedziała obok oskarżonej Bożeny Sz. i rozmawiała wyłącznie z nią. W domyśle wskazując na znacznie bliższe relacje obu kobiet niż z innymi oskarżonymi. Kasjerka zaprzeczyła, by rozmowy te miały jakikolwiek wpływ ne treść zeznań świadka.
Dodając, że to Bożena Sz. podeszła do niej na korytarzu, przysiadła się i zagadała. Każda inna oskarżona mogła to samo zrobić, ale wymieniły jedynie między sobą zdawkowe "dzień dobry".

Świadek odpowiadając na pytania stron powtórzyła, że przez wiele lat czuła się zastraszana przez prezeskę banku Janinę K., dlatego obawiając się utraty pracy i dostania "wilczego biletu", godziła się na przekręty finansowe. Chodziło konkretnie o comiesięczne fikcyjne przelewy w ostatnim dniu danego miesiąca i powrotne przelewy pierwszego dnia następnego miesiąca. Przyznała również, że pomiędzy tymi przelewami, danego dnia, sporządzała raport kasowy, który nie odpowiadał faktycznemu stanowi konta bankowego.

Sabina S. przekonywała, że nie miała siły przeciwstawić się prezesce i dlatego wykonywała jej polecenia. Była dopytywana, jak ta niechęć do Janiny K. ma się do faktu, że przez lata Sabina S. podwoziła Janinę K. do pracy i odwoziła po pracy. Kobieta odparła, że nie jeździła specjalnie po prezeskę, tylko zabierała ją po drodze do pracy i odwoziła też przy okazji. Dodała, że chyba nikt inny by szefowi nie odmówił takiej prośby.

W środę 22 maja kolejny dzień procesu.

Czytaj także:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zasady głosowania w wyborach europejskich 9 czerwca

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie