Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

50 lat temu piłkarze Stali Mielec zdobyli po raz pierwszy tytuł mistrza Polski

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Stal Mielec w sezonie 1972/1973: Zygmunt Kukla, Krzysztof Rześny, Marian Kosiński, Eryk Hansel, Włodzimierz Gąsior, Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak, Adam Popowicz, Witold Karaś, Artur Janus, Ryszard Sekulski, Jan Domarski, Stanisław Stój, Jan Wiącek, Tadeusz Krysiński, Ryszard Rachwał, Stanisław Majcher i Stanisław Stępień.
Stal Mielec w sezonie 1972/1973: Zygmunt Kukla, Krzysztof Rześny, Marian Kosiński, Eryk Hansel, Włodzimierz Gąsior, Grzegorz Lato, Henryk Kasperczak, Adam Popowicz, Witold Karaś, Artur Janus, Ryszard Sekulski, Jan Domarski, Stanisław Stój, Jan Wiącek, Tadeusz Krysiński, Ryszard Rachwał, Stanisław Majcher i Stanisław Stępień. Archiwum Stali Mielec
To był szok! 50 lat temu powiatowy Mielec fetował zdobycie po raz pierwszy mistrzostwa Polski przez miejscową drużynę piłkarską. Sukces ten powtórzyła ona jeszcze trzy lata później.

Dawno to było, ale żyją ludzie, którzy pamiętają i chętnie wspominają czasy, gdy na piłkarskie salony wkroczyła Stal Mielec. Drużyna z powiatowego miasteczka dwa razy okazywała się najlepsza w Polsce. Pierwszy tytuł zdobyła pół wieku temu

Była niedziela 24 czerwca 1973 roku. O godzinie 16 na stadionie przy ul. Solskiego miejscowa Stal rozpoczęła mecz z Zagłębiem Wałbrzych. Mielczanie potrzebowali remisu, by nie dać się dogonić w tabeli Ruchowi Chorzów. Nie kusili losu - wynik płaskim strzałem otworzył Grzegorz Lato, pod koniec meczu efektownie podwyższył Jan Domarski. Gdy o godzinie 18 sędzia Stanisław Eksztajn dmuchnął w gwizdek po raz ostatni, na trybunach wybuchła euforia.

- Dotąd tytuły zdobywały drużyny z dużych ośrodków. Rządził Kraków, potem Warszawa, Śląsk, na czele z Górnikiem czy Ruchem. A tu nagle drużyna z małego miasta zdobywa tytuł mistrzowski. To była sensacja - wspomina Grzegorz Lato, który został królem strzelców sezonu 72/73. - Zdobyłem 13 goli. Wcale nie tak mało, bo przecież liga liczyła wtedy 14 zespołów - podkreśla pan Grzegorz.

Trener z wizją

Stal pojawiła się w ekstraklasie w 1970 roku. Mając wsparcie zakładów WSK, klub mógł budować swą potęgę. - Mieliśmy też ekstraklasę w siatkówce, piłce ręcznej, mocną lekkoatletykę - podkreśla Lato.
Numerem 1 byli piłkarze, którym na meczach potrafiło kibicować 20 tysięcy osób. Statystycznie były to dwie trzecie miasta. - Drużynę przez lata budował Andrzej Gajewski - wspomina Krzysztof Rześny, obrońca Stali. - To był trener z wizją. Dobierał piłkarzy, dawał im wycisk na treningach, ale też uczył nowoczesnej gry. Potrafiliśmy górować nad Legią, która przecież liczyła się wtedy w Europie.

Pieniądz leżał na boisku

Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami piłkarzy zatrudniano w patronackich zakładach, ale poty wylewali głównie na boisku. A na nim były do podniesienia konkretne pieniądze. - Ojciec zmarł, gdy z bratem byliśmy dziećmi. Mama nie miała lekko, a piłka była szansą. Motywacji mi nie brakowało i dość szybko mogłem wspomóc rodzinny budżet - wspomina Lato, król strzelców Mundialu 1974.

- Nie było tak, że wszyscy w tej Stali się kochaliśmy - zauważa Rześny w rozmowie z Tomaszem Leyko, byłym dziennikarzem „Nowin”, od lat dokumentującym historię Stali.

- W drużynie mieliśmy indywidualności. Każdy był inny. Kasperczak miał swój styl bycia, Gąsior, Lato swój, jeszcze inny był Karaś, Kukla i tak dalej. Łączyło nas jedno - chcieliśmy wygrywać. Zarabialiśmy godnie, ale prawdziwe pieniądze były za zwycięstwa. Klub dbał o to, żebyśmy mieli nie tylko sportową motywację.

Domarski na kłopoty
W sezonie 1972/1973 tytułu mistrza bronił Górnik Zabrze. Ekipa ze Śląska, z Włodzimierzem Lubańskim na czele, w latach 60. potrafiła pięć razy z rzędu zostać mistrzem, ale na początku kolejnej dekady zaczynała powoli oddawać pole.
Stal nie miała komfortu na początku sezonu, bo ligę musiała łączyć z Pucharem Lata (późniejsze Intertoto), a do tego Lato grywał w młodzieżówce, zaliczył debiut w seniorskiej reprezentacji i starał się o wyjazd na monachijskie Igrzyska.
Początek był jednak obiecujący - mielczanie ograli 3-1 Pogoń Szczecin, zremisowali 1-1 w Zabrzu, a po golu Włodzimierza Gąsiora pokonali u siebie Legię. Mieli 5 punktów, bo wtedy zwycięstwo dawano 2 oczka. Później drużyna trochę wyhamowała, ale gdy pokonała 3-0 Wisłę w Krakowie, a 5 goli wbiła Gwardii Warszawa (4 w 10 minut!), wskoczyła na fotel lidera.

Jan Filipowicz, dziennikarz „Nowin”, tak opisywał mecz z „milicyjnym” zespołem: „Na gorąco trudno ocenić wszystkie okoliczności towarzyszące tej batalii. Końcowy rezultat jest tak szokujący, że trudno rozsądzić, co w pierwszej kolejności zdecydowało o pogromie Gwardii”.

Jeszcze w rundzie jesiennej wybuchła transferowa bomba, bo w Mielcu wylądował Jan Domarski, chłopak z rzeszowskiej Drabinianki, bombardier Stali Rzeszów, wtedy drugoligowej.

- Janek miał odejść do Polonii Bytom, ale wyszło tak, że nie musiał się daleko przeprowadzać. Dobrze się stało, bo bardzo nam pomógł - stwierdza Lato.

Dlaczego odszedł Gajewski?
Stal nie została mistrzem jesieni. Na pozycji lidera zimował Górnik, 18 punktów zgromadził też Ruch Chorzów. Stal była trzecia (16), z identycznym bilansem punktowym jak Gwardia Warszawa.

- Szybkość, polot, zdecydowanie, dyscyplina taktyczna. Dzięki temu możemy grać daleko od własnej bramki. Jest to nadal zespół bez gwiazd, ale z indywidualnościami - opisywał swoją armadę trener Gajewski.

Wypowiedź ukazała się 19 listopada. Tym większy był szok, gdy wkrótce gruchnęła wieść, że trener, który przeszedł ze Stalą szlak od trzeciej do pierwszej ligi, odchodzi do Motoru Lublin. Chodziły głosy, że decydowały względy rodzinne. Żona trenera, lekarka, chciała podobno spełniać się w pracy w większym mieście.

Szefowie klubu postawili na cenioną wciąż w tamtych czasach myśl szkoleniową rodem znad Balatonu. Następcą Gajewskiego został Karoly Kontha. - Węgier znał się na swoim fachu, ale wszyscy pamiętamy, co dla nas zrobił trener Gajewski - zapewnia Lato.

30 autokarów i 3 gole
Na otwarcie drugiej rundy Stal znów wygrała 3-1 z Pogonią, potem zremisowała u siebie z Górnikiem. Ludzie w Mielcu kochali piłkę i mieli czas - większość z 20 tysięcy kibiców zasiadła na trybunach... 3 godziny przed meczem z zabrzanami. 1 kwietnia drużyna z powiatowego Mielca zawitała do stolicy. Pod stadion „wojskowych” dotarło 30 autokarów z Mielca. Stalowcy nie żartowali w „prima aprilis”. Rozbili Legię 3-0 (Lato, Kasperczak, Popowicz) i znów byli pierwsi w stawce.

W następnych kolejkach przyszły zwycięstwa z Lechem Poznań, ROW-em Rybnik - stało się jasne, że Stal idzie na mistrza.

- Nie wiem, czy wtedy nasze ambicje brano w Polsce na poważnie, ale tak po prawdzie w tamtych czasach powinniśmy wygrać ligę nie dwa, ale ze cztery, pięć razy. Może gdyby został trener Gajewski? - zastanawia się Krzysztof Rześny.

Pozor na Lato!
Pięć kolejek przed końcem sezonu mielczanie prowadzili - mieli na koncie 28 punktów, Górnik 27, Ruch 26, Gwardia i Wisła po 25, a ŁKS 24. 20 maja do Mielca przyjechali „niebiescy”. - Pozor na Lato! - krzyczał Michal Vičan, czeski trener chorzowian. Ślązacy pilnowali pana Grzegorza, a dwa gole zdobył Kasperczak. Dzień wcześniej Górnik przegrał w Wałbrzychu i przewaga Stali wzrosła do 3 oczek.

Po 23. kolejce, w której Stal zremisowała 0-0 z Gwardią, liga dostała wolne, aby „Orły Górskiego” mogły 6 czerwca odnieść na Stadionie Śląskim historyczne zwycięstwo z Anglią (2-0). Po wznowieniu rozgrywek mielczanie znów zremisowali, z Odrą Opole, ale że inne drużyny z czuba tabeli porozdawały punkty, dwie kolejki przed końcem sezonu w Mielcu na dobre pachniało już mistrzostwem. Stal prowadziła (32 pkt.), mając za plecami Ruch (30), ŁKS (29), Gwardię i Wisłę (po 28).
21 czerwca biało-niebiescy walczyli z Polonią w Bytomiu. W Boże Ciało team z Podkarpacia dał popis nie lada, zaaplikował Ślązakom pół tuzina bramek i nasz zespół od celu dzielił już tylko krok, a konkretnie jeden punkt.

Tego nie było od... Zygmunta III
24 czerwca, jeszcze przed meczem, w Mielcu pojawiły się proporczyki z napisem „Mistrz Polski”. Po wygranej tłum ruszył na murawę, a orkiestra dostała rozkaz do grania „Sto lat”. Piłkarze dwie godziny odpowiadali na pytania żurnalistów. Na konferencji obecny był m.in. Tadeusz Ryczaj, dyrektor WSK.

- Dyrektor Ryczaj, wiceprezes Edward Kazimierski byli ludźmi oddanymi Stali, których zasług nie sposób przecenić. My robiliśmy swoje na boisku, ale oni prowadzili klub z głową i mieli ogromny wkład w sukcesy - podkreśla Grzegorz Lato.

W swoim stylu sukces mieleckiej piłki opiewał śp. Ryszard Niemiec, były dziennikarz „Nowin”. „To, co przed rokiem było fantastyczną mrzonką, stało się faktem. Najmniejsze wśród miast powiatowych PRL od 24 czerwca jest stolicą polskiej piłki. Od czasów, kiedy Zygmunt III Waza zarządził przeprowadzkę stolicy z Krakowa do Warszawy, nie było i kto wie, czy będzie tak sensacyjna decyzja w świecie administracji i sportu” - pisał legendarny dziennikarz.

Wembley i nie tylko
Cztery miesiące po zdobyciu tytułu mielczanie znów byli na ustach kibiców. Trio Kasperczak - Lato - Domarski zrobiło na Wembley akcję, którą pan Jan zwieńczył najsłynniejszym golem w historii polskiej piłki nożnej. W 1974 roku Biało-Czerwoni zaszokowali futbolowy świat, wygrywając 6 z 7 meczów na Mundialu w RFN, a dwa lata później Stal Mielec znów nie miała konkurencji w Polsce. Ale to już tematy na inny czas.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 50 lat temu piłkarze Stali Mielec zdobyli po raz pierwszy tytuł mistrza Polski - Nowiny

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie