Dużo tłuszczu, wody i przede wszystkim skrobi, a do tego trochę mięsa i wzmacniacze mięsnego smaku. I robimy kiełbasę, parówki czy mortadelę. Szynkę z kolei trzeba długo moczyć w solance, wtedy kilkakrotnie zwiększy objętość i ciężar. Opublikowane niedawno wyniki kontroli Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno - Spożywczych, przyprawiają o mdłości. Niezgodność zawartości składników wędliny do deklarowanej, ujawniono w co piątym zakładzie produkcyjnym.
Znani nie ryzykują
- Oczywiście proceder zafałszowywania składu wędlin dotyczy zakładów w całym kraju, także na Podkarpaciu. Ja zauważam taką prawidłowość - działające od lat firmy, które wyrobiły sobie markę, nie ryzykują - mówi Jerzy Wiśniewski, wojewódzki inspektor jakości handlowej artykułów rolno - spożywczych w Rzeszowie. - Każdy produkt ma kartą, w której producenci określają jego skład. My sprawdzamy, czy wyrób oferowany w sprzedaży, zgodny jest z tym, co wpisano w karcie.
W wyrobach zakwestionowanych przez inspektorów, wykryto jedynie zaniżoną zawartość białka (mięsa), w stosunku do deklarowanej przez producenta. Braki uzupełniano skrobią, tłuszczami i wodą - produktami znacznie tańszymi.
- Jeśli sieć supermarketów zamawia u producenta kiełbasę, która kosztować ma pięć złotych za kilogram, to producent jest w stanie wyprodukować taką kiełbasę. Tyle, że ona jest właściwie kiełbasą już tylko z nazwy - dodaje inspektor Wiśniewski.
Jemy skrobię zamiast mięsa
Dlaczego niektórzy producenci okłamują konsumentów? Powód bardzo prosty: pieniądze. Gdyby w kiełbasie było 80 procent mięsa, jej kilogram kosztowałby około 30 złotych. Ale zamiast mięsa można dodać zwykłej wody, a potem skrobię, która poprzez dużą zdolność pęcznienia, pozwala na większe związanie wody w przetworach mięsnych. Do tego konieczne są dodatki smakowe, żeby klient czuł smak mięsa. W ten sposób powstaje "kiełbasa", którą można kupić za kilka złotych.
- Bardzo rzadko kupuję wędliny w sklepach, jeśli już kupuję to suchą kiełbasę. Sucha jest droższa, ale płacę za mięso, a nie za wodę i skrobię - przekonuje inspektor.
Co ciekawe, normy zawartości danych składników dla producentów wędlin są bardzo rozpięte. Na przykład w kiełbasie może być tylko 14 procent białka, z drugiej strony w parówkach może być nawet 80 procent wody.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?