Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Albania. Tirana - hałaśliwa stolica (zdjęcia)

Marzena Kądziela
Główny plac Tirany z pomnikiem bohatera narodowego Skanderbega
Główny plac Tirany z pomnikiem bohatera narodowego Skanderbega Marzena Kądziela
Przechodząc przez ulicę czułam się jak w Ameryce Południowej. W Tiranie, podobnie jak w miastach latynoskich, kierowcy nie przestrzegają żadnych reguł.
Tirana. Albania

Tirana albańska stolica

Z Durres, nadmorskiego kurortu, do stolicy prowadzą dwie drogi: autostrada i zwykły asfaltowy trakt. Nasz kierowca myli wyjazd z ronda i trasa do Tirany wydaje się nieskończenie długa. Dziury w nawierzchni przywołują polskie wspomnienia. Nie żałuję jednak tych dodatkowych minut podróży, bowiem mogę obserwować wioski, ulokowane pomiędzy największym albańskim kurortem a stolicą kraju.

Podobnie jak w innych częściach bałkańskiego państwa i tu panuje wielki boom budowlany. Co krok pojawiają się piękne domy, z których jeszcze wystają metalowe tyczki uzbrojenia.

Na wielu domach dostrzegam pozawieszane maskotki. Szczególnie ulubione przez Albańczyków są pluszowe misie. Nie rozumiem, dlaczego są one talizmanami chroniącymi nowe domostwo i jego mieszkańców przed nieszczęściem i pechem, ale wiadomo - z czarami, magią i przynoszącymi powodzenie amuletami się nie dyskutuje.

Widok ze wzgórza

Wreszcie, po półtorej godziny jazdy docieramy do granic Tirany. Wypatruję slumsów, o których czytałam wcześniej, jednak niczego takiego nie widzę. Prawdopodobnie dzielnice biedoty ulokowane są z innej strony miasta. Nas witają osiedla bloków. Wiele z nich pomalowano na wesołe, żywe kolory.

Pierwszym punktem wycieczki jest wzgórze, na które wjeżdżamy wijącą się drogą. Mijamy miasteczko uniwersyteckie, piękne rezydencje, budynki ambasad, zielone skwery. Tirana, która została stolicą w 1920 roku, ukazuje się w całej krasie, odkrywając przed naszymi oczami także otaczające miasto wzgórza.

Na szczycie znajduje się Cmentarz Męczenników - miejsce pochówku bohaterów narodowych. Nad wszystkim góruje Pomnik Matki Albanii, przed którym delegacje państwowe przybywające do Tirany składają wieńce i zapalają znicze.

Siadam na murku okalającym plac i patrzę na Tiranę. Stąd jak na dłoni widać góry, które zamykają miasto pierścieniem. Góry porośnięte są gęsto lasami, stąd zielony pierścień przyjemnie kontrastuje z białymi budynkami usytuowanymi na dole. Z góry widać także to, jak wiele skwerów i parków znajduje się w mieście. Robimy pamiątkowe zdjęcia i zjeżdżamy na dół.

Szklana Piramida

Zostawiamy auto przy głównej arterii stolicy i udajemy się do przyjemnego parku pełnego palm i kolorowych kwiatów, w którego centrum znajduje się nieco egzotyczna budowla. To Piramida - obiekt uwielbienia własnej osoby przez komunistycznego przywódcę Albanii Envera Hodżę. Tu stworzył sobie za życia swoje muzeum, tu miał spoczywać po śmierci. Szklana Piramida kosztowała ponoć 700 mln dolarów.

Teraz odbywają się we wnętrzu dyskoteki, koncerty, wystawy plastyczne. Z boku dowcipni Albańczycy urządzili restaurację o nazwie Mumia. Ceny są tam dość wysokie, w porównaniu do innych lokali.

W pobliżu Piramidy trafiamy przed niezbyt ciekawy budynek, z którego w języku polskim w czasach komunistycznych nadawało Radio Tirana. Szczególnie w propagowaniu koncepcji socjalizmu maoistycznego (Hodża żył w wielkiej przyjaźni z Chinami) miał polski dziennikarz Kazimierz Mijal, człowiek, który zbiegł z Polski do Albanii, bowiem uważał, że socjalizm panujący u nas jest zbyt liberalny.

Pomnik bohatera

Jesteśmy na głównym placu miasta - Placu Skanderbega. W każdym albańskim mieście znajduje się ulica lub plac nazwany imieniem wielkiego bohatera. Nic więc dziwnego, że na centralnym miejscu stoi dumnie pomnik, wybudowany w 1968 roku, w 500 rocznicę jego śmierci.

Największy bohater narodowy Albanii, Skanderbeg naprawdę nazywał się Gjergj (Jerzy) Kastrioti. Urodził się około 1405 roku, zmarł w 1468 roku. Walczył z Turkami, zorganizował przeciwko nim powstanie, założył Ligę Albańską, która zjednoczyła ludy albańskie, wolne od Turków.

Ryzykowna przeprawa

Chcę podejść bliżej pomnika bohatera na wielkim rumaku, co wymaga przejścia przez ruchliwą ulicę. Czuję się jak w miastach Ameryki Południowej. Tam również kierowcy nie przestrzegają żadnych reguł. Tu dodatkowo, nie mają żadnego zmiłowania dla pieszych. To nic, że na słupku świeci się dla nich czerwone światło, nie przeszkadza, że na skrzyżowaniu stoi policjant. Sznur aut posuwa się nieubłaganie naprzód.

Postanawiam wkroczyć dziarsko na jezdnię. Muszę szybko zatrzymać się, inaczej zapewne maska mercedesa uderzyłaby mnie z całym impetem. Zlana potem, z płucami pełnymi spalin wreszcie docieram na środek placu.

By ochłonąć, siadam na murku przy fontannie. Szybko tego żałuję, bo natychmiast podbiega do mnie kilku małych sprzedawców zapalniczek, gum do żucia i innych drobiazgów, które zupełnie mnie nie interesują. Brakuje mi już pomysłu na machanie rękami, kręcenie głową i mówienie w różnych językach, że towar chłopców mnie nie interesuje. Skutkuje dopiero ostry krzyk kolegi, który miał już dość nachalnych dzieciaków.

Muzeum z ogromną mozaiką

Dopiero teraz mogę popatrzeć na okalające plac budowle. Najbardziej rzuca się w oczy Narodowe Muzeum Historyczne, a to za sprawą ogromnej mozaiki zdobiącej fasadę budynku. Są na niej i średniowieczni wojowie i żołnierze walczący z okupantami bardziej współczesnymi.

Dalej widoczne są budynki ministerstw, a także wieża zegarowa z 1830 roku oraz minaret meczetu Ethem Beja. Meczet powstał na przełomie XVIII i XIX wieku. Za czasów Hodży w świątyni mogli modlić się jedynie obcokrajowcy - muzułmanie przybyli do niego z oficjalnymi wizytami. Teraz wszyscy mogą modlić się i zwiedzać meczet.

Serowo - owocowa uczta

Szukamy sklepów z pamiątkami. Nie ma ich tu zbyt wielu, a przedmioty takie jak ludowe instrumenty muzyczne, figurki Skanderbega, Matki Teresy, kamienne bunkry - popielniczki czy biżuteria zupełnie nie przykuwają naszej uwagi.

Na uwagę za to zasługują stoiska na niewielkim rynku położonym kilkaset metrów od Placu Skanderbega. Wybór serów krowich, owczych, kozich jest ogromny. Każdego można spróbować. A kto spróbuje, ten nie może oprzeć się zakupom. Do sera świetnie pasują oliwki, których jest tu całe mnóstwo. A na deser owoce - melony i winogrona. Cóż za wspaniała uczta!

Kolejką na Dajti

Nad Tiraną góruje Dajti, góra o wysokości 1612 metrów n.p.m. Udajemy się w jej kierunku, by wjechać na szczyt kolejką gondolową. Mamy pecha, niebo pokryło się gęstymi chmurami i z oglądania miasta z perspektywy Dajti niewiele wyszło.

Zjeżdżamy więc na dół, gdzie znowu spotykamy się z ciepłymi promieniami słonecznymi. Oglądam okolicę pijąc rozgrzewającą kawę w kawiarni przy kasie biletowej. Wśród bloków powstających jak grzyby po deszczu dostrzegam charakterystyczne dla Albanii budowle - bunkry. Pomiędzy blokami wyglądają naprawdę egzotycznie. Aż nie chce się wierzyć, że podobnych obiektów, mniejszych i większych jest w tym kraju kilkaset tysięcy. Hodża miał obsesję na punkcie niebezpieczeństwa kraju. Bunkry miały chronić mieszkańców przed wrogami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Albania. Tirana - hałaśliwa stolica (zdjęcia) - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie