MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ani jedna gmina z Podkarpackie nie wyraziła zgody na przyjęcie uchodźców

Wojciech Tatara
W wielu miastach Podkarpacia członkowie organizacji prawicowych protestują przeciw przyjmowaniu imigrantów do naszego kraju. Na zdjęciu pikieta przed urzędem wojewódzkim w Rzeszowie.
W wielu miastach Podkarpacia członkowie organizacji prawicowych protestują przeciw przyjmowaniu imigrantów do naszego kraju. Na zdjęciu pikieta przed urzędem wojewódzkim w Rzeszowie. Krzysztof Łokaj
Po Podkarpaciu krąży plotka, że władze będą zakwaterowywać imigrantów w pustych mieszkaniach i domach. Starsi mieszkańcy obawiają się, że powtórzy się historia z okresu po II wojnie światowej.

ZOBACZ TAKŻE:
Austriacy solidarni z uchodźcami. "Nasz rząd mógłby robić więcej. Mamy wystarczająco dużo pieniędzy"

(dostawca: TVN24/x-news)

Pisma wojewody do gmin z pytaniem o możliwość przyjęcia imigrantów zostały wysłane 24 września. Czas na oficjalną odpowiedź samorządy mają do 15 października. Do tej pory żadna z podkarpackich gmin nie wyraziła chęci przyjęcia imigrantów. Najgłośniej zareagował burmistrz Sokołowa Małopolskiego Andrzej Ożóg stwierdził, że jego gmina nie jest w stanie przyjąć ani jednego imigranta. Podobnie wypowiadają się inni pytani przez nas włodarze.

Nie mamy mieszkań
Prezydent Tarnobrzega Grzegorz Kiełb stwierdził, że miasta nie stać na uchodźców, ponieważ na mieszkania socjalne w tym mieście czeka 80 rodzin.

Podobnie wygląda sytuacja w Sanoku. - 463 rodziny oczekuje na mieszkania socjalne. Niektóre rodziny są w kolejce od 1997 roku, więc o nie najpierw musimy się zatroszczyć. W piśmie wojewody jest punkt, że brak odpowiedzi oznacza brak możliwości przyjęcia imigrantów, więc my odpowiedzi nie będziemy udzielać - mówi Edward Olejko, zastępca burmistrza.

Na kłopoty z infrastrukturą zwraca uwagę Jerzy Kocój, burmistrz Błażowej. - Nie mamy lokali socjalnych i w związku z tym nie jesteśmy w stanie przyjąć imigrantów. Co prawda, remontujemy budynek przejęty po mleczarni, jednak ma on służyć naszym mieszkańcom znajdującym się w potrzebie. To oni dla mnie są priorytetem - tłumaczy burmistrz Kocój.
W Mielcu analizowana jest sytuacja lokalowa. Rzeszów podejmie decyzję po uzgodnieniach z innymi miastami zrzeszonymi w Unii Metropolii Polskich.

Co na to wojewoda? - Wciąż czekamy na informacje ze strony samorządów, które na deklaracje mają czas do 15 października. Pytanie (przekazane do wójtów, burmistrzów, prezydentów w ślad za pismem z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej) dotyczące możliwości przyjęcia uchodźców relokowanych i przesiedlanych miało charakter orientacyjny. Odpowiedź nie stanowi żadnych wiążących deklaracji ze strony samorządów - wyjaśnia Agnieszka Skała z urzędu wojewódzkiego.

Nie będzie żadnego dokwaterowania
Przez grupę żartownisiów blady strach padł na osoby starsze, które miały otrzymywać pisma z nakazem przyjęcia imigrantów z Bliskiego Wschodu.

- Córka wyjechała za granicę, mam całą górę domu wolną i obawiam się, że dokwaterują mi imigranta z Syrii. Znajoma dostała pismo w tej sprawie. Co robić? - pytał dzwoniący do redakcji Ryszard z okolic Rzeszowa.

Okazuje się, że takie fałszywe pisma mogła dostać spora grupa osób. Urząd ds. Cudzoziemców na stronie internetowej informuje, że nie wysyła pism w sprawie udostępniania mieszkań Syryjczykom.

Skąd taki strach przed
uchodźcami?

- Wielu Polaków obawia się mieszkańców Bliskiego Wschodu, którzy mają fatalną prasę w Polsce. Opisujemy ich na podstawie stereotypów, nie znając ich kultury. Przecież mieszka ich w Europie kilka milionów i codziennie nie rzucają w nikogo bombami - mówi dr Sławomir Sadowski, politolog.

Chciałam sprowadzić chrześcijan z Syrii
Są jednak osoby gotowe udzielić schronienia uchodźcom. Jedną z nich jest Anna Pakuła-
-Sacharczuk z Rzeszowa.
- Chciałam pomóc dwóm chrześcijańskim rodzinom z Syrii - z Damaszku i spod Aleppo. Pomóc jednak nie mogłam, bo na przeszkodzie stanęły procedury i utrudnienia, jakie piętrzyła przed tymi rodzinami polska ambasada w Bejrucie. Złożyłam w urzędzie wojewódzkim wniosek z zaproszeniem do siebie tych rodzin. Dokument zawierał moje i męża zarobki, nasz stan konta oraz gotowość utrzymania imigrantów. Wyliczono średnią na jedną osobę. W sumie chciałam przyjąć sześć osób. Kiedy wydawało się, że wszystko jest załatwione, ambasada w Bejrucie zażądała od tych rodzin deklaracji, że po miesiącu wrócą do ogarniętego wojną regionu i wykażą konto bankowe, które mają co najmniej 6 miesięcy. Takiego konta nie mieli, bo kto w czasie wojny trzyma pieniądze na koncie. Teraz w rozwiązaniu ich problemów pomaga im fundacja Estera - opowiada była posłanka z Rzeszowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie