Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Australian Open. Magda Linette: Musiałam do wielu rzeczy dojrzeć

OPRAC.:
Filip Bares
Filip Bares
epa/pap
Magda Linette po występie w półfinale wielkoszlemowego Australian Open na krótko odwiedziła Warszawę i podsumowała najlepszy jak dotychczas wynik w Wielkim Szlemie – półfinał osiągnięty w Melbourne. W poniedziałek zawodniczka AZS Poznań wzięła udział w konferencji prasowej Polskiego Związku Tenisowego w hotelu Regent

Oto co powiedziała Magda Linette z poniedziałkowej konferencji prasowej.

O występach w reprezentacji kraju i wyjazdowym meczu Billie Jean King Cup z Kazachstanem (14-15 kwietnia):

- Bardzo lubię grać w rozgrywkach z udziałem reprezentacji narodowej w Billie Jean King Cup, czy ostatnio też w reprezentacji w United Cup. Moi trenerzy zawsze mówili, że często gram i lubię no i bardzo dobrze się czuję grając „dla kogoś”. I to był zawsze problem. Ale to też pokazuje bardzo dobrze, że ten team mnie bardzo niesie i pomaga mi. Ja bardzo dużo czerpię energii od ludzi z boku i dla mnie to jest bardzo ważne, To było widać w finałach Billie Jean King Cup w Glasgow i też w United Cup jak bardzo mnie to niosło. Zawsze czułam się dobre grając w drużynie, ale teraz mam wrażenie, że tak jest szczególnie odkąd więcej jestem w Polsce. Bo wcześniej mnie w Polsce prawie nie było. Długo byłam w Chorwacji, potem sporo w Chinach też, więc teraz mam wrażenie wszyscy są w stanie mnie lepiej poznać. Poziom rywalizacji w Billie Jean King Cup jest bardzo wysoki, a ostatnie wyniki Eleny Rybakiny w Australian Open pokazują, że drużyna Kazachstanu jest mocna, więc to będzie trudne spotkanie. Wiadomo, że nie będzie łatwo wygrać z Eleną w takiej formie, ale Iga z nią już wygrywała, a ja miałam z nią trzy sety, więc nie jesteśmy w aż takiej trudnej sytuacji. Myślę, że to oni muszą się na obawiać.

O działalności w Radzie Zawodniczek WTA (WTA Players Council):

- Myślę, że ta działalność w Radzie Zawodniczek także miała wpływ na moją postawę na korcie, moje wyniki i awans do półfinału w Melbourne. To doświadczenie dodało mi dużo więcej pewności siebie. Ta naprawdę wyjście na kort w półfinale Australian Open to było nic w porównaniu z przeciwstawieniem się opinii Wiktorii Azarenki. Mieliśmy wiele dyskusji i to było naprawdę bardzo trudne. Po pierwsze jest bardzo wokalna, głośna, a po drugie, nie boi się nikogo, naprawdę nikogo. Uważam, że wyrażanie w tym gronie swojego zdania pomogło mi w nabraniu pewności siebie na korcie, szczególnie w meczach z zawodniczkami ze światowej czołówki. Stałam się też osobą bardziej zdecydowaną i odważną. Chociaż nie ukrywam, że początkowo dyskusje w Radzie były dla mnie ogromnym przeżyciem i zajęło mi sporo czasu, żeby się odważyć zabierać głos. Rada Zawodniczek WTA ma coraz ważniejszy wpływ na to, co dzieje się w kobiecym tenisie. Mamy w związku z tym bardzo dużo dodatkowych rzeczy do zrobienia, a także spotkań. Zabiera mi to dużo więcej czasu i energii niż się spodziewałam. To miało być przygotowanie do „życia po życiu”. Bym umiała się lepiej komunikować, lepiej wyrażać. Bym potrafiła się przebić i wyrazić swoją opinię przy osobach, które mają bardzo duży autorytet. Pomagam innym. A robimy to same z siebie, nic nie dostajemy za swoją działalność. Czasami dostaję 200-300 wiadomości po naszych spotkaniach i na wszystkie odpowiadam. Mocno temu się poświęcam. Było sporo pracy przez ostatnie półtora roku. Nic za to nie zarabiamy. Chcemy po prostu pomóc dziewczynom, które mają trudniej. Najważniejsze, że zaczynamy mieć coraz większy wpływ. Sposób funkcjonowania naszej grupy sporo zmienia. Udało nam się dokonać kilku rzeczy, które przechodzą bez echa. To nas bardzo boli. W trakcie BJK Cup na tydzień przed startem została zmieniona pula nagród, która powodowała, że zawodniczki miały dostać 40 tysięcy dolarów mniej niż wcześniej planowano. Nie chciałyśmy na to pozwolić i w kilka dni wyjaśniłyśmy sytuację. Wszystko wróciło później do początkowego stanu rzeczy

O przełomie i przyczynie obecnych sukcesów:

– Często brałam porażki za bardzo do siebie. One definiowały mnie jako osobę, a nie jako tenisistkę. Wiem, że moje demony będą wracać, ale coraz częściej potrafię je opanować, choćby teraz w Australii. Jak to zrobiłam? To była nieustanna gra prób i błędów. Ważne było dla mnie wsparcie mojego teamu po porażkach. Wprowadzaliśmy zmiany od dłuższego czasu i patrzyliśmy na nie z innej perspektywy. Wcześniej bardzo często brakowało mi też kontroli nad moimi emocjami. Nie dawałam sobie z nimi rady. W Australian Open, po raz pierwszy na tak dużej arenie, udało mi się bardzo dobrze kontrolować moje emocje. Sama się temu dziwiłam. Byłam spokojna i czułam, że jestem w miejscu, w którym powinnam być. Dawniej, gdy grałam w pierwszych rundach z Osaką czy Sereną, to czułam, że to było show zupełnie kogoś innego, a ja byłam postacią drugoplanową. Tym razem było inaczej. Czemu zajęło mi to tyle czasu? Nie wiem, ale cieszę się, że to nastąpiło, widać musiałam do tego dojrzeć. Ale trochę jestem zaskoczona, że swój pierwszy wielkoszlemowy półfinał osiągnęłam w Melbourne. Zawsze miałam wrażenie, że najbardziej pasował mi Roland Garros, bo oglądałam go od dziecka całymi dniami i też dorastałam na kortach ziemnych. Sukcesu w Australii trochę się nie spodziewałam. Ale pokazałam sobie, że mogę wygrywać w miejscach, o których nie do końca myślałam, że są dla mnie odpowiednie. To daje duży zastrzyk pewności siebie.

O "rywalizacji" z Igą Świątek:

- Z mojej perspektywy -ie ma żadnej rywalizacji miedzy nami. Biorąc pod uwagę to, co Iga osiągnęła, mam do niej bardzo daleko. To jest mój pierwszy półfinał w Wielkim Szlemie i szczerze wierzę, że nie ostatni. Ona znajduje się na dużo wyższym poziomie, więc nie ma pomiędzy nami rywalizacji Czy widzę się w starciu z Igą? Oczywiście, bo muszę się widzieć w starciu z każdą zawodniczką. Możemy widzieć się tak naprawdę tydzień w tydzień, nawet już w Indian Wells czy Miami. To zależy od losowania drabinki. Myślę, że każda z nas jest na to przygotowana. Taka kolej rzeczy, taka kolej sportu. To jest normalne. To trochę dziwne, że przez tak długi czas nie rozegrałyśmy jeszcze żadnego meczu.

O tym gdzie zamieszka w przyszłości, miłości do psów i słabości do butów:

- Gdzie zamieszkam po zakończeniu kariery? To jest zagadka. Na pewno nie będzie to Australia. Lubię Stany Zjednoczone, czuję się tam bardzo dobrze, a pobyt na Florydzie wpływa na mnie pozytywnie, czuję spokój. Z drugiej strony jestem daleko od najbliższych, od rodziny i to jest minus. To, gdzie za kilka lat będzie mój dom wciąż nie wiem, ale to na pewno nie będzie łatwa decyzja. Co do psów: na pewno będę miała czworonożnego przyjaciela i to niejednego. Jest przygotowana lista, która co pewien czas się zmienia, ponieważ z jednej strony mam rasy, które uwielbiam, wręcz kocham, a z drugiej strony wolałabym adoptować psiaka. Z mamą adoptowałam psa i obie wiemy jakie to cenne i jak ważne dla zwierzaka. Jest mnóstwo psów, które potrzebują domu i miłości i to też może mieć wpływ na moją decyzję. Jestem trochę na rozdrożu, ale raczej będzie to adopcja niż ukochana rasa, którą są owczarki australijskie – blue merle’s. Uwielbiam modę, lubię ładnie się ubierać. Buty to moja słabość, stąd nie może dziwić ich duża kolekcja. Moda jest częścią mojego życia, ale nie sądzę, bym po zakończeniu kariery sportowej mogła się poświęcić tej profesji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Australian Open. Magda Linette: Musiałam do wielu rzeczy dojrzeć - Sportowy24

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie