„Żegnajcie bale” - transparent z takim hasłem nieśli przebierańcy w ostatki, tradycyjnie organizowane w Radomyślu nad Sanem przed Popielcem, rozpoczynającym wielki post w Kościele.
Pogody bywają różne, kiedy przez miejscowość przechodzi korowód. Tym razem niebo było błękitne, świeciło lutowe słońce, choć wiał silny wiatr. Pochód wyszedł jak zwykle z domu od Gizeli Krajewskiej. To nestorka pielęgnująca historię, ma 95 lat. Mimo swojego wieku jest siłą napędową i organizatorem tradycji barwnych korowodów, które nie zanikają. A to dzięki temu, że dołączają młode pokolenia. W tym roku najmłodszy był dziewięcioletni chłopiec.
Pani Gizela z racji wieku jechała bryczką, ciągnioną przez quada, który prowadził strażak. - Zaraziłam się zapustami od stryja i pozarażałam innych. Pochody w Radomyślu są od ponad stu lat, bo nawet ja nie pamiętam ich początku - powiedziała. Wtorkowy pochód początkowo wyglądał na mizerny. Przebrało się tylko kilka osób. Ale przez godzinę ze szkoły wybiegła grupa uczniów i zrobiło się dwudziestu uczestników. Niegdyś pochód liczył nawet pięćdziesiąt osób.
Wśród masek były maszkary, ale także weneckie maski. Tym razem z korowodem nie szła orkiestra, leciała za to muzyka z „adapteru” - jak to powiedziała pani Gizela.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?