Namiotu, w którym mieszkają bezdomni, szukamy kilkanaście minut. Przy Żwirowni w Rzeszowie mijamy mężczyznę w średnim wieku. Na smyczy prowadzi dwa małe pieski, mówi nam "dzień dobry".
MAMY WSZYSTKO, CO POTRZEBA
W krzakach stoi prymitywny szałas. Powiązane wierzbowe gałęzie tworzą jego szkielet. Na gałęziach wisi linoleum, żeby nie padało do środka. Pani Bożena zasłania kocami na noc wejście. Jak udaje jej się przetrwać w największe mrozy?
- Trzeba włożyć grube swetry, okryć się kołdrą i jest ciepło. Pieski też grzeją - śmieje się. Jej towarzysz, pan Wiesław, który zjawia się z psami po kilku minutach, nie jest zadowolony z naszej obecności.
Do noclegowni nie chcą iść. Pan Wiesław raz skorzystał z pomocy. - Ciągle tylko były dyżury i dyżury. Trzy tygodnie tak pracowałem. Na śniadanie jedna parówka i kromeczka chleba. Wszystko trzeba o jednej godzinie robić. Co to, więzienie? Lepiej mam obojgu w namiocie - tłumaczy decyzję i pokazuje zgromadzone zapasy. Makarony, konserwy, jajka i zupki w proszku. Wszystko poupychane w reklamówkach, powieszonych na gałęziach. Obok karma dla psów. - One wolą jeść to, co my. Wątróbkę podsmażoną na masełku, gulasz ostatnio gotowałam, też im smakował - uśmiecha się pani Bożena.
OD TRZECH LAT TAK KOCZUJĄ
Bezdomnych odwiedzają strażnicy miejscy. - Patrzą, czy nie zamarzliśmy - mówi kobieta. W ubiegłym roku przywozili im gorąca zupę. - Będziemy ich odwiedzać przez całą zimę - zapewnia Adam Paja, dyżurny Straży Miejskiej. - Ludzi, którzy żyją tak, jak pani Bożena i pan Wiesław, jest w Rzeszowie więcej - dodaje.
Można ich znaleźć na ogródkach działkowych, w ustronnych miejscach na obrzeżach miasta. Nie chcą iść do schroniska, często dlatego, że nie wolno tu pić alkoholu. - Mamy listę miejsc, które stale monitorujemy - dodaje strażnik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?