Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biskup Edward Frankowski przeszedł na emeryturę

Zdzisław SUROWANIEC [email protected]
Rok 2007, konferencja naukowa w Stalowej Woli poświęcona "biskupowi Solidarności”.
Rok 2007, konferencja naukowa w Stalowej Woli poświęcona "biskupowi Solidarności”. Zdzisław Surowaniec
Biskup pomocniczy diecezji sandomierskiej Edward Frankowski przeszedł na emeryturę.

Dwie postacie mają dla Stalowej Woli kolosalne znaczenie. Pierwsza to Eugeniusz Kwiatkowski, który nakazał wyrąbać kawał Puszczy Sandomierskiej i postawić tam Zakłady Południowe, a przy nich miasto. Drugą osobą jest ksiądz biskup Edward Frankowski, który zrobił Stalową Wolę miastem uniwersyteckim.

Jako biskup pomocniczy najpierw diecezji przemyskiej, a następnie diecezji sandomierskiej, jest bardzo mocno kojarzony ze Stalową Wolą. Urodził się w roku 1937, kilka miesięcy po tym, jak ścięto pierwsze sosny pod budowę huty i osiedla. Przyszedł na świat niedaleko od huty, w Kępie Rzeczyckiej, w ubogiej rodzinie.

SZCZEGÓLNE MIEJSCE

Do Stalowej Woli, która miała być szczególnym miejscem dla jego kapłaństwa, trafił w 1967 roku. Miał trzydzieści lat i od "księcia niezłomnego", jak nazywano biskupa przemyskiego Ignacego Tokarczuka, dostał misję utworzenia parafii w Chyłach. Już wtedy pokazał lwi pazur, swoją nieustępliwość w sprawach wiary, za co był wyjątkowo znienawidzony przez komunistów. Był wiernym synem swojego duchowego ojca jakim był biskup Tokarczuk, obecny senior arcybiskup przemyski.

Ciekawostką z tego okresu jest to, że ksiądz Frankowski zatroszczył się o Cyganów, którzy zmuszeni zostali do osiedlenia w barakach na terenie dzisiejszego osiedla Hutnik. Wielu ochrzcił, bierzmował, dawał śluby. Przychylność Romów zyskiwał tym, że modlił się w ich języku.

Kolejny etap kapłańskiej drogi księdza Frankowskiego związany jest z probostwem w parafii świętego Floriana w roku 1975. Zdołał wybudować tu plebanię. Po dwóch latach objął we władanie parafię Matki Bożej Królowej Polski. Ta monumentalna świątynia pozwoliła rozwinąć mu skrzydła i po piętnastu latach przejść na biskupi tron.

SEANSE FILMOWE

Zanim to się stało pokazał lwi pazur. Sprowadził do nowoczesnego kościoła słynący łaskami obraz Matki Bożej Pocieszenia. Pochodzi z 1695 roku i znawcy historii sztuki zwracają uwagę, że późnobarokowy obraz odstaje od nowoczesnej, żelbetonowej bryły świątyni. Ale dziś nikt sobie nie wyobraża kościoła bez tego wizerunku.

Za probostwa księdza Frankowskiego kościół zaczął tętnić wyjątkowo barwnym życiem. Z dużymi problemami, przy utrudnieniu władz, stanęła wysoka dzwonnica i piękny dom katechetyczny, w którym odbywały się spotkania, wieczornice, występy, seanse filmowe. Ksiądz Frankowski miał w sobie dar zjednywania ludzi. Bardzo przystępny, komunikatywny, pozostawał człowiekiem prostolinijnym. Nikt nie miał problemu, aby się do niego dostać i pogadać na różne tematy. Stawał się z czasem coraz większym autorytetem.

Pozostawał jednak nadal sobą - miał wyjątkowo cięty język, którym opisywał komunistyczną rzeczywistość. Mówił prosto z mostu to, co inni obawiali się mówić, choć myśleli tak samo. Władze komunistyczne traktowały go jak persona non grata, osobę nie chcianą. Nigdy nie uznały jego mianowania na proboszcza. Miał za sobą ludzi i to dawało mu siłę. Choć wiedział, że do pewnych działań należy ludzi naginać.

- Jakbym pytał wszystkich ludzi czy wybudować dom katechetyczny, to bym go nigdy nie wybudował - powiedział kiedyś. Kiedy komuniści uniemożliwiali mu budowanie, robił to bez pozwolenia. Kiedy urzędnicy przychodzili do niego z pytaniem gdzie ma zezwolenie na budowę, odpowiadał im tym samym: - No właśnie, gdzie jest to zezwolenie?

W STANIE WOJENNYM

Ksiądz Frankowski stał się dla opozycji antykomunistycznej ostoją zwłaszcza w okresie powstawania "Solidarności" i obowiązywania stanu wojennego. Kościół w Stalowej Woli był miejscem występu aktorów, którzy bojkotowali reżimową telewizję, jak Maja Komorowska. Tu na spotkanie z mieszkańcami zapędził się nawet Jacek Kuroń.

Za czasów księdza Frankowskiego ruszyła pierwsze piesza pielgrzymka na Jasną Górę w sierpniu 1984 roku. Miał cierpliwość i serce do pracy z młodzieżą. To jemu miasto zawdzięcza festiwal piosenki religijnej. Przestał się odbywać po piętnastu latach, kiedy młodzież za bardzo swawoliła w kościelnych murach.

Ostatnia, smutna i siermiężna dekada komunizmu to był czas takich imprez organizowanych przez księdza Frankowskiego jak Katolickie Dni Społeczne, Tydzień Kultury Chrześcijańskiej. Nawiązał kontakt z Belgami, skąd do Stalowej Woli trafiały transporty z pomocą medyczną, odzieżą i żywnością w czasach, kiedy w sklepach były puste półki. To był także czas wspierania opozycji i heroicznego chodzenia do strajkujących w hucie, kiedy nad głowami ludzi latał wojskowy helikopter, a zbrojne oddziały milicji były gotowe użyć siły. Z tamtego czasu został mu przydomek "nielegalny kapłan nielegalnej Solidarności".

POWSTANIE FILII

Życiowym dokonaniem księdza Frankowskiego jest zainspirowanie powstania w Stalowej Woli zalążka filii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pieniądze zebrane na to przedsięwzięcie przechwycili komuniści w stanie wojennym i już ich nie można było odzyskać. Jednak pomysł organizacji filii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ożył po upadku komuny. I mimo wielu trudności "słowo stało się ciałem". Miejscem, które dało początek KUL-owi w Stalowej Woli, a konkretnie Zamiejscowego Wydziału Nauk Społecznych, był dom katechetyczny przy kościele Matki Bożej Królowej Polski. Wkrótce powstała Fundacja Uniwersytecka i biblioteka.

Na progu odzyskania pełnej suwerenności, w styczniu 1989 roku, papież Jana Paweł II wyniósł księdza Edwarda Frankowskiego do godności biskupa pomocniczego w diecezji przemyskiej. Po trzech latach, po zmianie granic diecezji, został biskupem pomocniczym diecezji sandomierskiej. Ciągle był blisko Stalowej Woli, tu czuł się wyjątkowo dobrze.

Kiedy w wolnej Polsce powstało Radio Maryja, biskup Edward Frankowski stał się jego jednym z największych wspomożycieli, krzewicieli i obrońców. Zabiegał o instalację anten transmitujących sygnał tej stacji na kominie elektrowni, zainicjował działalność Biura Radia Maryja w Stalowej Woli. Za swój uznał sprzeciw tej stacji na wstąpienie Polski do Unii Europejskiej na wynegocjowanych warunkach, przeciwny był także wstąpieniu Polski do NATO. - Byle do Unii, byle do NATO! - denerwował się na jednym z kazań. Do szewskiej pasji doprowadziła biskupa przyjmowanie nowej konstytucji, w której odwołanie się do Boga było tylko w preambule, we wstępie. Chciał przy tym, aby nie było to tylko odwołanie się do Boga, ale Boga w Trójcy Jedynego.

WIATR HISTORII

Kiedy lewica objęła rządy, w 1997 roku miał słynne na cały kraj kazanie wielkanocne. Zaczął od wiersza "gdy wieje wiatr historii, ludziom jak wielkim ptakom rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom. - Rządzą nami pętaki i takie pętaki Polskę sprzedają, pętaki dzieci nam uczą, telewizję tworzą. I takich pętaków przysłali nam ze Wschodu, teraz przysyłają z Zachodu - powiedział. Kiedy zrobił się skandal i lewica domagała się pozbawienia biskupa godności, biskup tłumaczył, że jego słowa zostały wyjęte z kontekstu. W jego obronie zbierane były podpisy przy kościołach, aż po kilku miesiącach sprawa przycichła.

W lutym przed trzema laty biskup Frankowski poprowadził przez Stalową Wolę monumentalną Drogę Krzyżową. W jej trakcie na kokoszej górce wkopany został i poświęcony pięciometrowy krzyż. Biskup w ten sposób zaznaczył, że to teren pod kościół, o co strona kościelna zwracała się do władz miasta od dwudziestu lat. Zrobił dokładnie tak, jak to robił za czasów komuny, kiedy wydzierał dla kościoła działki, na których bez pozwolenia stawiane były kościoły i domy katechetyczne.

FINAŁ Z KRZYŻEM

Jak się po dwóch latach sądowych rozpraw okazało, krzyż stanął nielegalnie i urzędnicy nakazali przeniesienie go na teren parafii Opatrzności Bożej, której proboszcz był pełnomocnikiem kurii do tej sprawy. Finał był taki, że jeden facet deklarujący się jako ateista wykopał krzyż z górki i bez ceregieli przeniósł go pod kościół. I było po sprawie.

Nawet za komuny na głowę biskupa Frankowskiego nie posypały się takie epitety, jakie go dosięgły od jego byłego ucznia, a obecnego prezydenta Stalowej Woli Andrzeja Szlęzaka. Prezydent powiedział, że biskup zachował się jak bolszewik, który nie szanuje cudzej własności, jak partyzant, który nie wie o tym, że wojna się skończyła i nadal wysadza pociągi w powietrze.

Wydawało się, że mieszkańcy po takiej retoryce wezmą w obronę swojego umiłowanego biskupa, któremu nie szczędzili oklasków przy każdej okazji i nie wybiorą ponownie na prezydenta Szlęzaka. Tymczasem wyborcy dali Szlęzakowi takie poparcie, że po raz trzeci został prezydentem, wdeptując swoich rywali w ziemię. To biskupowi nie mogło się spodobać. Także Fundacja Uniwersytecka na tyle się usamodzielniła, że biskup stracił w niej wpływy.

PRZYJĄŁ REZYGNACJĘ

Niedawno w życiu biskupa Frankowskiego zaszły duże zmiany. Ojciec Święty Benedykt XVI przyjął jego rezygnację z pełnienia posługi biskupa pomocniczego diecezji sandomierskiej - czytamy w komunikacie wydanym 6 października przez nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Celestino Migliore.
Decyzja ma związek z osiągnięciem przez biskupa wieku 75 lat, po którym biskupi składają rezygnację z urzędu i po przyjęciu jej przez papieża, przechodzą na emeryturę, uzyskując status biskupa seniora. Biskup złożył rezygnację 15 lipca tego roku.

Nuncjusz podziękował Jego Ekscelencji biskupowi Edwardowi Frankowskiemu za posługę kapłańską i biskupią, pełnioną przez ponad 23 lata w charakterze biskupa pomocniczego, najpierw diecezji przemyskiej, a następnie diecezji sandomierskiej. "Wniósł Ksiądz Biskup cenny wkład w rozwój i życie duchowe obu tych diecezji, a zwłaszcza diecezji sandomierskiej, wspomagając jej kolejnych ordynariuszy" - czytamy w liście, opublikowanym na stronie internetowej diecezji sandomierskiej. "Może przeto Ksiądz Biskup - w 52 roku kapłaństwa - powiedzieć za świętym Pawłem: Pan stanął przy mnie, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie Ewangelii".

KRZYŻ WIELKI

Za swoje poświęcenie, tytaniczną pracę, za to, że miał wizje i potrafił je realizować, doczekał zaszczytów. Prezydent Lech Kaczyński wręczył mu Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski za zasługi dla niepodległości Polski, władze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego wręczyły mu statuetkę, doceniając to, że stał się założycielem uczelni w Stalowej Woli. Ukazało się wiele wydawnictw, opisujących heroizm jego działalności.

Ten człowiek, który wyszedł z galicyjskiej biedy, osiągnął w kościele znaczącą pozycję.
Dla biskupa Edwarda Frankowskiego przydomek senior oznacza otwarcie nowego rozdziału księgi życia. Czy życie upłynie mu teraz na rozmyślaniu i refleksji? Czy może temperament biskupa weźmie górę i będzie próbował zaznaczyć nadal swoją obecność w Kościele i w społeczeństwie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie