- Z tego, co wiem, nastąpiło zwyczajne połączenie komórek, a nie reorganizacja. Likwidacja stanowisk następuje, jeśli likwidowane są zadania, a tych samorządowi nie ubyło - mówiła przed sądem była sekretarz miasta Bogusława Boyen, radca prawny. - Przepisy chronią pracowników samorządowych i zwolnić ludzi można jedynie, wprowadzając reorganizację. Taki chwyt w tym przypadku zastosowano.
Przypomnijmy, że była urzędniczka, domagająca się przed sądem uznania rozwiązania umowy o pracę za bezzasadną, pracowała w zlikwidowanym wydziale. Z dwóch bowiem wydziałów, decyzją nowego prezydenta Tarnobrzega, powstał jeden.
- W moim subiektywnym odczuciu ta reorganizacja miała służyć wyłącznie ruchom kadrowym. Mnie nikt nie pytał o kompetencje zwalnianych pracowników - mówił przed sądem Wiktor Stasiak, były wiceprezydent, który nadzorował zlikwidowany wydział. - Zmiany wprowadzone przez nowe władze to jedynie scalenie wydziałów i przesunięcie zadań, a nie reorganizacja.
Były wiceprezydent dodał także, że w jego ocenie zmiany wprowadzone przez następców pogorszyły kontakt petenta z urzędnikami i interesantom trudniej dotrzeć na przykład do szefów poszczególnych wydziałów.
Żaden z trojga przesłuchanych wczoraj świadków nie był w stanie powiedzieć przed sądem, jakie kryteria były brane pod uwagę w typowaniu osób do zwolnienia. Ich nikt o zdanie nie pytał - o staż pracy, kompetencje, poglądy.
Być może wczoraj zapadłaby decyzja sądu w tej sprawie, lecz zabrakło w sądzie świadka, zawnioskowanego przez pełnomocnika procesowego Urzędu Miasta w Tarnobrzegu, który jest stroną pozwaną. Dlatego też przewodnicząca trzyosobowego składu wyznaczyła kolejny termin posiedzenia na 19 kwietnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?