Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała wieś wiedziała, że 12 - latka była gwałcona. Dlaczego dorośli nie reagowali?

Marian Dziadul, Rajmund Wełnic źródło: www.gk24.pl
Ludzie ze wsi pod Szczecinkiem, gdzie mieszkała gwałcona 12-letnia dziewczynka, nie wydają się zaskoczeni wieściami o jej gehennie. Może tylko poczuli ulgę, że wreszcie to się wydało.

Ta sprawa wstrząsnęła w tym tygodniu całym regionem.

Tragedia dziewczynki, która niedawno skończyła 12 lat, trwała od bez mała półtora roku. Wtedy miało dojść do pierwszego gwałtu, jakiego dopuścił się na niej 53-letni mieszkaniec Bornego Sulinowa oraz jego o 7 lat młodsza konkubentka ze Szczecinka.

Para - dobrzy znajomi rodziny dziecka - mieli się nią opiekować w weekendy, zabierali ją do swojego mieszkania, gdzie dopuszczali się trudnych do pojęcia obrzydliwości.

O dramacie dwunastolatki z wielodzietnej rodziny powiadomił policję jeden z jej bliskich. Dziś oprawcy dziecka są już pod kluczem, podobnie jak 16-letni brat dziewczynki, który przyznał się do kazirodczego stosunku ze swoją siostrą. Ten kolejny szokujący fakt wyszedł na światło dzienne w trakcie śledztwa. Szczecineccy prokuratorzy nie wykluczają odpowiedzialności karnej kolejnych osób.

Złoty pierścionek

W rodzinnej wsi skrzywdzonej dziewczynki, gdzieś na obrzeżach gminy Grzmiąca, mieszka zaledwie 20 rodzin. Od upadku pegeeru nikt tam nie pracuje, bo po prostu nie ma gdzie. Ludzie snują się bez celu po wsi. Stąd może każde pojawienie się obcej osoby nie umknie ich uwadze.

- Ten starszy facet z Bornego Sulinowa, co niby miał gwałcić, przyjeżdżał często do nich w piątki: zabierał Iwonkę i kilku jej braci do swojego samochodu i odjeżdżał. Odwoził ich w niedzielę wieczorem, albo nawet rano w poniedziałek - obserwacjami dzieli się mieszkaniec wsi.

Na przykład, że on sprezentował Iwonce na jej dziesiąte urodziny złotą obrączkę.
- Nie tam jakiś dziecinny pierścionek, ale obrączkę. Jak ślubnej żonie! - pani Teresie nie mieści się to w głowie. - Ta dziewczynka zwracała się do niego per "kochanie". Raz rozmawiała z nim przez telefon: "Kochanie, nie mogłam dzwonić, bo matka zabrała mi komórkę". Nie chce mi się wierzyć, że matka niczego się nie domyślała.
Pani Jadwiga, która już niejedno w tej wsi widziała, stara się tłumaczyć rodzicielkę dziewczynki.
- Gorsze są matki. Naprawdę znam dużo gorsze od niej - zapewnia. - Jej dzieci nie chodzą po wsi głodne, ani obdarte. Wiadomo, dziewięcioro dzieci nie jest łatwo utrzymać. Ale ona się stara. Czy pije? Czasami wypije przy grillu, jak każdy.

Liczna rodzina Iwonki zajmuje mieszkanie w pałacu, jak dumnie mieszkańcy wsi nazywają rozpadającą się ruderę. Do dyspozycji ma kuchnię oraz jeden pokój, który służy za pokój stołowy, dziecinny, jadalnię i sypialnię.

- Na strychu też są nasze pomieszczenia, ale tam nie da rady mieszkać, bo dach cieknie - tłumaczy babcia dziewczynki. - Potrzebny jest remont.

SZERZEJ O TEJ DRAMATYCZNEJ HISTORII CZYTAJ NA WWW.GK24.PL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie