Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Hausner, Wolontariusz Roku 2014 w Stalowej Woli opowiada o trudach i radościach pomagania

Zdzisław Surowaniec
Daniel Hausner ze statuetką Wolontariusza Roku 2014.
Daniel Hausner ze statuetką Wolontariusza Roku 2014. Zdzisław Surowaniec
Daniel Hausner, jako bezrobotny przyszedł na staż do Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej i wsiąkł, już dziesięć lat zajmuje się rozdziałem żywności dla biednych rodzin.

Żeby pomagać, trzeba mieć krzepę

- Jak jesteś studentem, to do pracy fizycznej chyba nie będziesz się nadawał, żeby sobie rączek nie pobrudzić - usłyszał Daniel Hausner od doktora Kazimierza Wojasa, który kierował oddziałem Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Stalowej Woli. Kiedy przed dziesięciu laty Daniel usłyszał takie powitanie, nie spodziewał się, że zostanie wolontariuszem i przez następne dziesięć lat będzie bez najmniejszej dla siebie korzyści nosił ciężkie wory z żywnością dla ubogich. Na jubileusz tej pracy właśnie otrzymał tytuł Wolontariusza Roku 2014.

Bezrobotny po studiach

Teraz Daniel ma trzydzieści osiem lat. - Za trzy miesiące będę miał trzydzieści dziewięć - chwali się. Przed laty skończył studia na kierunku ekonomicznym, ale trafił na bezrobocie. - Z bezrobocia zostałem skierowany na staż do Urzędu Miasta, a z Urzędu Miasta oddelegowany do Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej - opowiada. - Wchodzę do Komitetu, a tam same znajome twarze, koleżanka z podstawówki Lila Woźnicka, Kasia Wolak. Poczułem się pewnie, bo zobaczyłem znajomych.

- Była jeszcze sekretarz zarządu pani Wiesia Łukaszek, potem poznałem doktora Kazimierza Wojasa. Zapytał mnie jaką szkołę skończyłem, a skończył ekonomię. Jak jesteś studentem, to do pracy chyba nie będziesz się nadawał, żeby sobie rączek nie pobrudzić, usłyszałem. To była moja pierwsza praca i byłem bardzo przejęty - wspomina.

Darmowy transport

Do Daniela należało załatwić za darmo transport, dzwonić po firmach, pozyskiwać żywność. - Z transportem było ciężko, bo kiedy zadzwoniłem, to dostałem odpowiedź, że nie, za darmo niestety nie, że "za darmo to nawet ksiądz się nie modli" - takie miał pierwsze doświadczenia.
Przyznał się, że ma małą ciężarówkę i może wozić żywność, a były ciężkie czasy dla ludzi będących w potrzebie. Do przewiezienia było czterysta ton żywności w roku. Składowana była w hali, jaką użyczył prywatny biznesmen. Trzeba było od niego z magazynu przy Uliccy Przemysłowej przywozić żywność do siedziby PKPS przy ulicy Hutniczej i wnosić po schodach na górę, na wysokie pierwsze piętro. - Brałem od pana Gomółki ludzi, którzy mieli do odrobienia wyroki sądowe. Brałem od Zenka Gielarka mieszkańców ze schroniska męskiego. Jak byli ludzie do pomocy, to było lżej, ale jak nie było, to tylko zostałem jak i Remek. No i jeszcze przychodził starszy pan Wiktor. I jednorazowo wnosiliśmy cztery tony mąki - wylicza.

I ciągnie dalej: - Jak poprosiłem kogoś z kolejki o pomoc, to słyszałem, że są chorzy, nie mogą dźwigać. Mało kto pomógł z kolejki. A potem już byli zdrowi jak z góry na dół nieśli to, co dostali. To człowieka trochę denerwowało. Myślałem sobie, ostatni raz to zrobiłem, już nie będę więcej się męczył. Jestem może nerwowy trochę i szybko się irytuję, ale po czasie mi to przeszło. Znowu za kilka dni pani Wiesia dzwoni, że trzeba pomóc, więc jedziemy. Przywiozłem towar słyszę, "tak, będą ludzie do noszenia, będą". Okazuje się, że nie ma nikogo. I znowu we dwóch nosiliśmy.
- Kiedy pani Wiesia siedem lat temu pojechała do Stanów, zostaliśmy sami. To wtedy naprawdę była tragedia, bo pożeniła mnie z tym wszystkim, zostaliśmy na lodzie. Niby wszystko było uzgodnione kto ma nosić towar, a przyjechałem i nikogo do noszenia nie było. Staż trwał trzy i pół miesiąca. Potem był kolejny staż w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, w sumie było tego ze dwa lata. Ale może dlatego, że znałem tamto towarzystwo, to zostałem tam do dziś. Mam lokal, wynajmuję go, z tego żyję, żona pracuje, dlatego mogę sobie pozwolić na to, żeby być wolontariuszem - wyznaje Daniel.

Widząc, jak trudno jest się doprosić o pomoc przy transporcie, daniel teraz jest zdziwiony, jak dużą pomoc dała Komitetowi tarnobrzeska biznesmen Iwona Kołek. - Mamy do odebrania dużo żywności, ale ona jest w Krośnie. Sprowadzić z Krosna do znaczy przejechać trzysta kilometrów. Przed wyborami pani Iwona startująca do sejmiku obiecała, że pomoże i pomogła po wyborach. Dała samochody ciężarowe i sprowadziła żywność. Było tego 58 palet, 38 ton, całe dwa TIR-y, cukier, mleko, olej rzepakowy, mielonka wieprzowa. Cały magazyn jest teraz zabity - cieszy się wolontariusz.

SPRAWDŹ najświeższe wiadomości z powiatu STALOWOWOLSKIEGO

Daniel Hausner - świeżo upieczony radny miejski

Jest zastępcą prezesa stalowowolskiego oddziału Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, otrzymał tytuł Wolontariusza Roku 2014 w plebiscycie ogłoszonym przez Stowarzyszenie Centrum Aktywności Społecznej Spectrum. To dopiero druga edycja plebiscytu. W ubiegłym roku wolontariuszem został osiemdziesięciosiedmioletni mężczyzna opiekujący się kobieta chorą na Alzheimera. Wolontariat w Stalowej Woli ma się dobrze. Do drugiej edycji plebiscytu zgłoszonych zostało szesnaście osób indywidualnych oraz pięć grup wolontariuszy.

Fajne momenty

Wspomina, że w pracy były fajne momenty, że człowiekowi chciało się coś robić. Ale chyba ze sto razy był skłonny to wszystko rzucić. Był członkiem zarządu, kilka razy pisał rezygnację, bo miał dość. Bo dużo ludzi otrzymujących dary było niewdzięcznych, robiło się dla nich wiele, a oni mieli pretensje. - Były nawet próby pobicia Waldka. Jest grupa ludzi niewdzięcznych. Ale zwłaszcza starsze osoby to są bardzo fajni ludzie. Przyjdą, można z nimi porozmawiać, pośmiać się, jak czekają na chlebek, bo pan Henryk Dziubek nam przekazuje chlebek. Czasami jest mało pracy, a czasami bardzo dużo. Magazyn jest na ulicy Energetyków, ale na Hutniczej jest magazyn dla starszych osób i inwalidów, bo łatwiej im tam dotrzeć, bo tu jest przystanek autobusowy. Poznałem tylu ludzi, że kiedy z żoną i dziećmi jestem na spacerze, to co chwilę ktoś mi się kłania, a ja nie wiem kto to, bo obsługujemy kilkanaście tysięcy ludzi - opowiada.

Płaczący mężczyzna

Ze spotkań z ludźmi utkwiło mu szczególnie jedno. - Pamiętam przyszedł pan w średnim wieku, około pięćdziesiątki. Wszedł, wyszedł, chodzi. Pytam go o co chodzi, a on w płacz. Pytam się co się stało, a on pokazał zaświadczenie, które Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej wydaje. Było mu głupio, że nie jest starym człowiekiem, a potrzebował pomocy. Bardzo mi się go zrobiło żal, powiedziałem mu, żeby się nie przejmował, bo tutaj po pomoc przychodzą jeszcze młodsi niż on. Bo został zwolniony z huty i nie miał środków do życia. Było mu wstyd, powiedziałem mu, że wstyd to kraść i… nie będę kończył. Zrobiliśmy doraźna paczkę i potem odbierał pomoc unijną. Nie widzę go od roku, widocznie już mu się ułożyło. Ale są nawet tacy, którzy przychodzą po ciuchy, a potem je sprzedają na hali. A przecież nie będę za każdym chodził i sprawdzał co robi z ciuchami.

- Była starsza kobieta, która wybrała sobie towar, ale powiedziała, że przyjdzie kilka razy, bo nie udźwignie. Więc zawiozłem jej samochodem, wniosłem do domu, a tam miała żywność jeszcze sprzed dwóch lat. Tyle tego nagromadziła. Bo kiedyś proporcje były złe, na przykład dostawało się cztery kilo na miesiąc kaszy manny - wspomina kolejne doświadczenie.

Mało wolontariuszy

- Za mało jest wolontariuszy do przenoszenia dużej ilości żywności. Przyjedzie TIR z żywnością i do rozładunku jest dwóch mężczyzn po siedemdziesiątce, pan Remek i ja najmłodszy - stwierdza Daniel. Stary wózek z podnośnikiem jest wyremontowany, ale co chwilę trzeba coś przy nim poprawiać, raz nawet koło odpadło. - Naprawiałem, nawet kupowałem z własnej kieszeni używane części. Gdyby przyszło rozładować TIR ręcznym wózkiem, machnąć 157 razy żeby podnieść widełki na wysokość TIR-a, to po dwóch, trzech paletach jedna osoba miała dość. Kiedy wysiadła pompka, to zrobiłem na dachu zbiornik i olej sam opadał. Parking przed magazynem jest z płyt z otworami, trzeba tak jechać wózkiem, żeby nie wpadało kółko - to kolejne wspomnienie. - Ludzie przychodzą po żywność, ale nikt się nie zastanawia skąd ta żywność się wzięła, że ją przenoszą wolontariusze, którzy robią to za darmo. Ludzie nie zdają sobie sprawy ile to jest ton żywności.

Słucham dalej: - Od ósmej rano do dziewiątej wieczorem rozładowywałem kiedyś towar, to jest cały dzień. Dzieci nie miałem z kim zostawić, przychodziłem z dzieckiem do pracy, raz półka się wywróciła i przygniotła dziecku rękę. Dziecko zostawiałem po sąsiadach. Wołałem do pomocy sąsiada czy kolegę. Raz szwagier zgodził się pomóc przy wnoszeniu serów żółtego i topionego na górę. Po skończonej robocie szwagier powiedział mi, że jestem głupi, że za darmo to robię. Zadzwoniłem jeszcze raz, ale powiedział "nigdy w życiu, daj ty mi spokój, mam dość".

Ludzie z długami

- Mamy rocznie 17 tysięcy zł na cały rok, żeby zapłacić za prąd, wodę, pani Wiesia od czasu do czasu kogoś zatrudni do pomocy. Kilka instytucji nas wspiera, ale dużo sponsorów zapomniało o Polskim Komitecie Pomocy Społecznej. A coraz więcej jest ludzi wymagających wsparcia. Dużo ludzi jest pozadłużanych, wzięli kredyt i nie mają z czego spłacić, zostali bez środków do życia. Dużo ludzi opowiada swoja historie życia. Czasami dla tych naprawdę potrzebujących zabraknie towaru. Jadę na giełdę Halmar i kupuję. Nie możemy tych ludzi zostawić na lodzie, bo są przyzwyczajeni że jesteśmy i możemy im pomóc - wyznaje. Dlatego został radnym, żeby z miasta więcej szło wsparcia na organizowanie pomocy.

W zgłoszeniu do plebiscytu na Wolontariusza Roku Polski Komitet Pomocy Społecznej napisał: Daniel Hauser, jako wolontariusz PKPS pracuje dla najuboższych mieszkańców Stalowej Woli. Zajmuje się rozdzielaniem ubogim żywności z Unii. Każdego roku Komitet dostaje do 400 ton żywności i trzeba to odebrać, rozładować w magazynie, posortować i rozdzielić wśród potrzebujących. Ostatnio rozwiózł do placówek oświatowych 120 ton jabłek otrzymanych od sadowników. Osobiście rozładował jabłka wózkiem widłowym, a następnie pomagał w rozwożeniu owoców do placówek, niekiedy własnym transportem i na własny koszt". Wsiąkł w to i nawet kiedy już ma dość, przechodzi mu i znowu pomaga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie