MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Bańka - Belfer Roku z czarnym pasem

Gerard STAŃCZYK
Z uczniami na treningu karate.
Z uczniami na treningu karate. Gerard Stańczyk
Dariusz Bańka, wuefista z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych numer 2 w Stalowej Woli wybrany najpopularniejszym nauczycielem w powiecie stalowowolskim.

Dariusz Bańka

Dariusz Bańka często zabiera uczniów w wolnym czasie na wycieczki rowerowe.
Dariusz Bańka często zabiera uczniów w wolnym czasie na wycieczki rowerowe.

Dariusz Bańka często zabiera uczniów w wolnym czasie na wycieczki rowerowe.

Dariusz Bańka

Ma 38 lat. Wygrał plebiscyt "Belfer Roku" 2011/2012 organizowany przez "Echo Dnia". Nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych numer 2 imienia Tadeusza Kościuszki w Stalowej Woli. Uczy karate i pływania w klasach o edukacji wojskowej. Posiadacz czarnego pasa w karate kyokushin, prowadzi zajęcia samoobrony w Klubie "Bushido". Żona Marta, dzieci 10-letni Hubert, 5-letnia Natalia.

Chciał iść do wojska, na szczęście nic z tego nie wyszło i uczniowie mają fantastycznego, pełnego pasji nauczyciela. Czarny pas w karate, instruktor boksu i pływania, płetwonurek, "mors" i uczestnik triathlonów. Dariusz Bańka, to bardzo nietuzinkowy nauczyciel.

Po studiach wychowania fizycznego w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie postanowił iść do wojska. Chodziłby dzisiaj w mundurze, gdyby wojsko nie dało wtedy szlabanu dla żonatych. Armia chciała zaoszczędzić na dodatkach dla żon wojskowych.

Wyższą Szkołę Pedagogiczną ukończył z bardzo dobrymi ocenami i dostał propozycję pracy na uczelni. Wolał jednak wrócić do rodzinnej Stalowej Woli, w której czuje się doskonale.

UCZY W STAREJ "BUDZIE"

Po studiach najpierw uczył karate i pływania w Gimnazjum numer 2, od czterech lat uczy wychowania fizycznego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych numer 2 imienia Tadeusza Kościuszki, szkole powszechnie zwanej "budowlanką. Szkole, którą sam kiedyś kończył. Teraz karate i pływania uczy w klasach wojskowych, w nowym roku szkolnym dojdą nowe klasy o specjalności technik "logistyk".

Kiedy go odwiedzamy akurat wybiera się na wycieczkę rowerową z młodzieżą połączoną z wypoczynkiem nad wodą. Uczniowie mówią na niego "sensei" - jest to honorowy tytuł instruktorów karate. - Głosowałem ma senseia w plebiscycie "Echa Dnia". Dlaczego? Według mnie to najlepszy nauczyciel. Jest zawsze uśmiechnięty i pomocny. Organizuje nam różne wyjazdy a przecież nie musi tego robić - tłumaczy Radosław Zięba z klasy pierwszej.

Wyjazdy to na przykład wypad w Bieszczady i wędrówka z elementami survivalu, czyli sztuki przeżycia. Oczywiście wszystko jest pod kontrolą senseia. - Ale byliśmy na przykład w miejscu gdzie widzieliśmy żubry, rysia a na drzewach były ślady niedźwiedzia. Można było poczuć się delikatnie mówiąc niepewnie - wspomina Dariusz Bańka.

Uwielbia wędrówki wzdłuż Sanu, gdzie krajobraz się ciągle zmienia. I nawet jak szli w zadymce śnieżnej to było to fantastyczne przeżycie. Sensei wyrobił sobie nawet uprawnienia do przewozu osób, żeby z uczniami móc dojeżdżać na "włóczęgi".

Kolejną pasją pana Darka jest nurkowanie.

Kolejną pasją pana Darka jest nurkowanie. archiwum prywatne

Kolejną pasją pana Darka jest nurkowanie.
(fot. archiwum prywatne)

WULKAN ENERGII

W Stalowej Woli Dariusz Bańka jest bardzo dobrze znany z racji organizowania zawodów sportowych, przede wszystkim triathlonów, dyscypliliny, która składa się z jazdy rowerem, pływania i biegania. Najczęściej na dystansie odpowiednio 40 kilometrów, 1500 metrów i 10 kilometrów. Jest to szalenie wyczerpujące, bo nie dość, że dystanse to nie przelewka, to jeszcze w każdym przypadku pracują czasem przeciwstawne mięśnie. Trzeba zacisnąć zęby…

- Nie trenuję specjalnie. Startuję z marszu, opierając się na kondycji, jaką mam na co dzień. Staram się oczywiście wypaść jak najlepiej. Przypominają mi się takie zawody, był to bieg w Biłgoraju, kiedy mając już końcówkę sił wyprzedziłem rywala jakbym zupełnie świeży. To była psychologiczna zagrywka, chciałem, żeby stracił wiarę w zwycięstwo. Przypłaciłem to silnym kryzysem i stoczyliśmy ciężki bój na finiszu. - wspomina Dariusz Bańka. - Ale na tym polega sens sportu, dawać z siebie ile tylko można.

Kiedyś, kiedy wchodził do wody i kładł się na niej szedł na dno. Jedni się utrzymują, innym wychodzi to gorzej, on opadał. Taka właściwość, zerowa wrodzona "pływalność". Mimo tego nauczył się doskonale pływać, podszkolili go Andrzej Chmielewski, obecnie dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Stalowej Woli oraz Jarosław Niedbałowski. Został instruktorem pływania.

Wziął się za odnowienie tradycji pływackich w Gimnazjum numer 2, które przejęło schedę po sportowej niegdyś Szkole Podstawowej numer 2. Teraz z sukcesami uczy pływania w budowlance, jego uczniowie wygrywają na zawodach.

Choć ma czarny pas w karate kyokushin postanowił podszkolić techniki ręczne o niezastąpiony boks i uzyskał uprawnienia instruktorskie! - Wiem, że bokserem już nie będę ale to się przydaje w lekcjach - mówi.

W ramach Klubu "Bushido" prowadzi zajęcia samoobrony z wszechstronnym wachlarzem technik.

CZARNY PAS

Przygodę ze sztukami walki rozpoczął od sekcji judo. Przyznaje, że jako uczeń nie był aniołkiem i zdarzały mu się scysje. W szkole średniej poszedł do klubu karate kyokushin. To nie jest sport dla ludzi o słabej woli, tam trenuje się do bólu, do krańca sił. - Rzeczywiście karate dało mi wytrzymałość, odporność i samozaparcie. Te cechy wykorzystuję w innych sportach. - przyznaje Dariusz Bańka.

Ukoronowaniem drogi karateki było dla niego uzyskanie czarnego pasa i pierwszego stopnia mistrzowskiego 1 dan. Uzyskał go w 2007 roku w Krakowie. Był dobrze przygotowany do egzaminu i pewny swoich umiejętności. Jednak widok legendarnego mistrza karate Francisco Filho zbił go z tropu.

- Robiłem kata (sekwencje technik wykonywanych solo - przyp. red.), kiedy Filio do mnie podszedł. To jednak jest wielka postać. Z wrażenia przestałem zupełnie myśleć, co robię, straciłem świadomość ruchów. Musiały być jednak głęboko dopracowane, tak, że nawet bezwiednie je wykonując nie popełniłem błędu. - wspomina.

Karate uprawiał także sportowo startując w zawodach. Zdobył I miejsce na Mistrzostwach Podkarpacia w kategorii powyżej 80 kilogramów w 2004 roku oraz dwa razy III miejsce w Ogólnopolskich Zawodach o Puchar Sandomierza w kategorii poniżej 80 kilogramów w 1999 i 2000 roku.

Dzisiaj to już przeszłość, koncentruje się na nauczaniu. Umiejętności przydały mu się podczas studiów. Pracował wtedy jako ochroniarz w dyskotekach.

- Wiadomo, że nieznani ludzie a takimi są ochroniarze mogą się nie spodobać miejscowym. Dochodziło naturalną koleją rzeczy do sytuacji, kiedy trzeba było kogoś ostudzić. To się robi profesjonalnie, tak, żeby nikomu nic się nie stało - mówi.

ZIMNA WODA ZDROWIA DODA

Ekstrawagancką pasją pana Darka, którą ciężko zwykłemu człowiekowi zrozumieć są zimowe kąpiele w lodowatej wodzie. Jest tak zwanym morsem, notabene dołącza do niego 10-letni synek Hubert. Był jednym z pierwszych morsów w okolicy. Podobno taka kąpiel przynosi miłe wrażenia, bo woda i tak jest cieplejsza w zimie od powietrza. Coś może w tym jest, bo pan Darek z kolei nie lubi lodowatych prysznicy, kiedy z kolei powietrze jest cieplejsze.

- Inni morsi noszą czapki, rękawiczki, nie zanurzają głowy. My, w naszym środowisku przeciwnie, czapek nie zakładamy a zanurzamy się całkowicie. To zaskakuje ludzi, tak jak to było w tym roku, kiedy braliśmy udział w zimowym przepłynięciu Wisłoka. Skręciła to Telewizja Publiczna, mam nadzieję, że trochę nas "morsów" po takim materiale przybyło. Oczywiście, wiadomo, nie można przesadzać, na przykład za długo stać bez ubrania na powietrzu. Nie wiem, czy pływanie w zimie daje zawsze wielkie korzyści zdrowotne. Ja nie choruję, kolegom jednak zdarza się przeziębić. Wiem na pewno, że to wielka "frajda". Czujemy się tak dobrze, że biegamy po śniegu, rzucamy się śnieżkami - uśmiecha się pan Darek.

OPOKA W DOMU

Z Martą, przyszłą małżonką pan Darek chodził do tej samej szkoły średniej. Bliżej poznali się spotykając na wyjeździe w Bieszczadach. Wspólna znajoma uknuła wtedy intrygę, chcąc ich poróżnić. Musieli wyjaśnić sobie nieporozumienie. Rozmowa stała się ziarnem, z którego narodziło się uczucie. Żona Belfra Roku też jest pedagogiem, prowadzi zajęcia rewalidacyjne z dziećmi w stalowowolskiej Publicznej Szkole Podstawowej numer 7. - Marta nie podziela moich zainteresowań sportowych. Jest za to prawdziwym, wyrozumiałym, który opiekuje się nami, kiedy zmęczeni wracamy do domu - mówi Dariusz Bańka.

PARTYZANCI I CHOPPER

Dwa poza portowe "koniki" Dariusza Bańki to historia partyzantki II Wojny Światowej i żołnierzy wyklętych oraz jazda motocyklem. Zamiłowaniem do historii zaraził go swoimi opowieściami dziadek, który na terenie Podkarpacia dowodził jednym z oddziałów Batalionów Chłopskich. - Dziadek to nawet ze swoimi ludźmi szedł na pomoc Powstaniu Warszawskiemu ale natknął się na Sowietów, którzy ich zawrócili. - wspomina Dariusz Bańka.

Druga pasja to świeża sprawa, jak śmieje się nasz bohater, nie jest on pierwszym i nie ostatnim mężczyzną, który osiągając powoli słuszny wiek zaczynają marzyć o motocyklu. Wybór padł na choppera, rodzaj motocykla z wysuniętym do przodu przednim kołem. - Jak wpadłem na pomysł kupienia takiego sprzętu musiałem zrobić prawo jazdy. Udało mi się zdać egzamin za pierwszym razem. Byłem przeszczęśliwy, bo tego dnia wszyscy przede mną oblewali - mówi Belfer Roku. - Jazda motocyklem to wspaniałe uczucie. Przyznam jednak, że nie lubię ogromnych prędkości. Dlatego nawet nie pomyślałem o ścigaczu.

GNIEWA GO STEREOTYP

Nasz laureat podkreśla, że bardzo ale to bardzo gniewa go stereotyp zawodu nauczyciela, który jakoby niewiele ma do roboty a bierze niezłą wypłatę.

- Ludzie mówią, że średnie zarobki nauczycieli to pięć tysięcy złotych za 18 godzin pracy tygodniowo. No skąd! Taka suma bierze się z uśrednienia razem z zarobkami nauczycieli z całej Polski razem z nauczycielami akademickimi. Chciałbym tyle zarabiać. Nie bierze się pod uwagę ile czasu prywatnego poświęcamy dla zawodu. - mówi Dariusz Bańka. - Kiedy ludzie przygotowują się w Sylwestra do powitania Nowego Roku to ja biegam z młodzieżą po śniegu na zawodach w Szydłowie.

- Chciałbym serdecznie podziękować moim uczniom, znajomym i wszystkim, którzy głosowali na mnie w plebiscycie "Echa Dnia" - Belfer Roku 2011/2012!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie