MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Drugiego takiego dyrektora Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji się nie znajdzie…

Zdzisław SUROWANIEC [email protected] Arkadiusz KIELAR [email protected]
Tadeusz Duszyński przy ringu bokserskim, który pomógł sprowadzić do Stalowej Woli.
Tadeusz Duszyński przy ringu bokserskim, który pomógł sprowadzić do Stalowej Woli. fot. Arkadiusz Kielar
W niedzielę, 14 lutego, Tadeusz Duszyński skończył 63 lata. Leżał w szpitalu ciężko chory, już właściwie na łożu śmieci. A jednak kipiało w nim życie. Buzował w nim sportowy temperament, wierzył, że wkrótce pojedzie na narty. Zmarł nad ranem w sobotę, 27 lutego.

Tadeusz Duszyński

Z dumą prezentował bokserski sprzęt, a dla „Echa Dnia” zgodził się do zdjęcia poboksować z bokserską gruszką.
Z dumą prezentował bokserski sprzęt, a dla „Echa Dnia” zgodził się do zdjęcia poboksować z bokserską gruszką. fot. Arkadiusz Kielar

Z dumą prezentował bokserski sprzęt, a dla "Echa Dnia" zgodził się do zdjęcia poboksować z bokserską gruszką.
(fot. fot. Arkadiusz Kielar)

Tadeusz Duszyński

Miał 63 lata. Pochodził z Oleśnej Starej koło Łodzi. Był dyplomowanym nauczycielem, trenerem I klasy koszykówki, specjalistą od rehabilitacji ruchowej, menadżerem sportu. Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie i podyplomowe studia w Wyższej Szkole Turystyki i Rekreacji w Warszawie. Trener koszykówki w Stali Stalowa Wola i Siarce Tarnobrzeg, od 1 czerwca 2003 dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Stalowej Woli. W ŁKS Łódź trenował lekką atletykę, w Siarce Tarnobrzeg prowadził w latach 70. występujący w lidze międzywojewódzkiej zespół koszykarek, do Stalowej Woli przyjechał pod koniec lat 70. Najpierw pracował z koszykarską młodzieżą, a następnie objął po Ryszardzie Ząbkowskim pierwszą drużynę koszykarek Stali. Pracował jako asystent Jerzego Szambelana, gdy koszykarze "Stalówki" grali w ekstraklasie. Był także dyrektorem stalowowolskiego klubu.

Choroba - rak trzustki - przyszła nagle i rozwinęła się w szybkim tempie. W krótkim czasie stracił kilkanaście kilogramów. Dopiero wtedy poszedł do lekarza, od którego usłyszał diagnozę, która ścina z nóg. Nie krył się z chorobą, nie traktował raka, który go toczył, jak coś wstydliwego. Mówił znajomym, jak się leczył. Jednak naświetlenia i lekarstwa wycieńczały go. Mocno zeszczuplał.

PLANOWAŁ WYJAZD

Od pewnego czasu zaczął jednak znowu wyglądać lepiej. Twarz znowu mu się zaokrągliła. Lekarze pozwolili mu odpocząć od męczącej terapii onkologicznej, odstawili leki, które go osłabiały. Wydawało się, że wygrywa z chorobą, że organizm sobie z nią poradził. I wtedy doszło do załamania. Rak zaatakował i w sobotni poranek przyszła śmierć.

- To był wspaniały, kochany człowiek. Zawsze można było na nim polegać - mówi Katarzyna, najstarsza córka Tadeusza. - Walczył z chorobą do końca, nigdy nie powiedział, że się poddaje. Do końca zachował dobry humor. Krótko przed śmiercią planował wyjazd na narty - wspomina.

- Poznałem Tadka w latach siedemdziesiątych na obozie sportowym w Brzegu Dolnym - pamięta prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak. - Tadeusz był trenerem koszykarek, obecny prezydent grał wtedy w piłkę nożną. Po wielu latach los wyniósł obu panów na eksponowane stanowiska w mieście - Andrzej został prezydentem miasta, Tadeusz dyrektorem Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.

- Myślę, że można powiedzieć, że między nami była przyjaźń, choć nie utrzymywaliśmy ze sobą towarzyskich kontaktów. Raczej spotykaliśmy się na gruncie zawodowym - ocenia prezydent Szlęzak.

MÓWIŁ WPROST

Tadeusz Duszyński należał do osób, które nigdy prezydenta nie zdradziły, nie odwróciły się od niego, nie wpadły z nim w konflikt. Wsparł Szlęzaka w kampanii wyborczej, był w jego sztabie i miał wiele satysfakcji, kiedy wygrał wybory.

- Tadeusz był osobą, którą bardzo ceniłem. Zawsze samodzielny, prostolinijny, lojalny. Jeżeli się z czymś ze mną nie zgadzał, mówił o tym wprost. Nie było w nim lizusostwa. Był mi szczerze życzliwy, mogłem na niego liczyć. To był prawy i uczciwy człowiek. Sprawdził się szczególnie w trudnych chwilach
- snuje refleksję prezydent. - Był skromny, nie był chciwy na władzę - dodaje.

Udało się Tadeuszowi doprowadzić do końca wielkie dzieło modernizacji i rozbudowy krytego basenu. Basen z lat siedemdziesiątych, z dużą i małą niecką, z zagrzybionymi ścianami, nie nadawał się już do użytku, a dookoła powstawały nowoczesne pływalnie. Najpierw przebudowane zostały stare niecki, osuszone ściany, unowocześnione szatnie. Pieniądze na to "wychodził" po instytucjach marszałkowskich, wojewódzkich i ministerialnych.

Potem doszło do budowy drugiej niecki i elementów aquaparku - jacuzzi i rury do zjeżdżania, którą na inauguracji pierwszy zjechał w ubraniu. Dopełnieniem były modernizacja holu i budowa sauny. Za tę rozbudowę był podgryzany przez tych, którzy do basenu nie mieli serca, choć jest on teraz oblegany od rana do nocy. Dzięki tym inwestycjom została reaktywowana sekcja pływacka.

OKULARY NA GŁOWIE

- Tadeusz miał jeszcze plany, marzył o budowie sztucznego lodowiska w sąsiedztwie basenu, ale już się to nie udało. Natomiast szczerze żałuję, że nie doczekał przebudowy stadionu piłkarskiego - powiedział prezydent.

- Kiedy Tadeusz kierował MOSiR, wiedziałem, że ośrodek jest w dobrych rękach, że nie będzie z tym problemu, bo był właściwą osobą na właściwym miejscu - zapewnia prezydent.

Tadeusz był człowiekiem kontaktowym i przyciągającym do siebie innych pogodnym sposobem bycia. Miał świetne kontakty z dziennikarzami, a ci się odwdzięczali, broniąc go, kiedy był atakowany przez oponentów. Zawsze przychodził na sesje Rady Miejskiej, siedział w charakterystyczny dla siebie sposób z okularami na głowie. Ci, którzy darzyli go sympatią, zawsze będą go tam widzieć.

W redakcji "Echa Dnia" pojawił się przed laty, gdy wpadł na pomysł, by w Stalowej Woli zorganizować amatorskie rozgrywki w koszykówce, a następnie siatkówce. Był zapaleńcem, mocno zaangażowanym w to, co robi. To on był twórcą Stalowowolskiej Ligi Basketu Amatorskiego i Amatorskiej Ligi Siatkówki. Pracował wtedy jako nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół nr 2 w Stalowej Woli. Spokojny, uśmiechnięty, dowcipny, w szkole rzucał żartami z rękawa. Był powszechnie lubiany także przez uczniów.

- To najwspanialszy człowiek, jakiego w życiu poznałem, był moim nauczycielem w szkole - mówi Paweł Wtorek, piłkarz, wychowanek Stali Stalowa Wola, który trenuje teraz Tłoki Gorzyce i gra w Unii Nowa Sarzyna, sam jest też obecnie nauczycielem w Zespole Szkół nr 2. - Jako nauczyciel był super, zaangażowany i wyrozumiały. Od czasów szkolnych utrzymywałem z nim znajomość, odwiedzałem go w ostatnich tygodniach w szpitalu. On nawet w ciężkiej chorobie interesował się tym, co dzieje się w stalowowolskim sporcie. Gdy bramkarz Stali Tomek Wietecha dostał w styczniu zakaz treningów z drużyną, to przejął się tym i umożliwił mu korzystanie z siłowni. Będąc już w szpitalu…

WIELKA PUSTKA

- Drugiego w świecie takiego człowieka się nie znajdzie - nie kryje smutku Krzysztof Szykuła, który współpracował z Tadeuszem Duszyńskim w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, organizował z nim rozgrywki amatorów. - Jako szef był tolerancyjny i bezkonfliktowy, pomagał wszystkim pracownikom. Przejmował się mocno sprawami zawodowymi, modernizacją basenu, stadionu. Pomysłów miał tysiące, szkoda, że nie doczekał realizacji wszystkich. To był człowiek-dusza, z werwą, z wielkim zapałem do pracy, starał się dopilnować wszystkiego w MOSiR. Nie, że nie ufał pracownikom, ale wychodził z założenia, że pańskie oko konia tuczy. Gdy pojawiały się spięcia, organizował spotkania integracyjne, na których wszystko sobie wyjaśnialiśmy. Byliśmy pełni uznania, że walcząc z chorobą, wrócił do pracy, a gdy leżał w szpitalu, zamówiliśmy mszę za jego zdrowie. Będzie go strasznie brakować, MOSiR bez niego nie będzie już taki sam. Jego pokój jest teraz zamknięty, bez niego jest wielka pustka…

Tadeusz Duszyński był zaangażowany mocno w stalowowolski sport, jeszcze w grudniu wziął udział w uroczystym podsumowaniu sezonu w lekkoatletycznym klubie Sparta Stalowa Wola, opowiadał o wyczekiwanej od lat modernizacji stadionu lekkoatletycznego. To było też jego oczko w głowie, cieszył się, gdy opowiadał, że powstanie jeden z najnowocześniejszych obiektów w regionie.

- Powstanie w ciągu kilku lat nowoczesny stadion z trybunami na osiemset miejsc i tartanem, wreszcie nasze lekkoatletyczne kluby, Victoria i Sparta, będą miały odpowiednie warunki do treningu. W Stalowej Woli będziemy mogli organizować duże imprezy ogólnopolskie, jak choćby mistrzostwa Polski juniorów - mówił z dumą podczas zebrania w Sparcie.

Rozbudowie i modernizacji basenu poświęcił wiele wysiłku.
Rozbudowie i modernizacji basenu poświęcił wiele wysiłku. fot. Zdzisław Surowaniec

Rozbudowie i modernizacji basenu poświęcił wiele wysiłku.
(fot. fot. Zdzisław Surowaniec)

ZWIĄZANY Z KOSZYKÓWKĄ

Tadeusz był za pan brat ze sportem. Uwielbiał jazdę na nartach, co roku w zimie umawiał się ze znajomymi i wyjeżdżali szusować, także za granicę. I choć zdarzył mu się też przykry wypadek, nie zraził się. Jakiś nieodpowiedzialny narciarz wjechał w niego z całej siły, przez co miał kłopoty ze zdrowiem.
- Kilka miesięcy musiałem nosić śrubę w okolicy obojczyka - wspominał. - Ale nie zraziło mnie to do nart, wypadki czasami się niestety zdarzają. Gdy tylko przychodzi zima, najpierw jeżdżę na nartach w okolicy Stalowej Woli, na przykład niedaleko pobliskich Kopek. A potem Kasprowy Wierch, Białka Tatrzańska, Czechy, Słowacja…

Mocno związany był z koszykówką. Pochodził z Łodzi, ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie i w latach 70. przeniósł się do Tarnobrzega, gdzie prowadził zespół koszykarek Siarki w Lidze Międzywojewódzkiej.

- Szkoda, że wtedy, kiedy zaczęły przychodzić sukcesy, ówczesne władze klubu zdecydowały się zlikwidować naszą drużynę. To był krok w złym kierunku. Mało kto teraz pamięta, że w Siarce była silna sekcja wioślarska, a czterech wioślarzy tego klubu powoływanych było do reprezentacji Polski - wspominał Tadeusz Duszyński. I nie pozwolił, by czołowe zawodniczki nagle znalazły się na "lodzie". Z kilkoma z nich przeszedł w 1977 roku do Stali Stalowa Wola, objął po zmarłym także niedawno Ryszardzie Ząbkowskim pierwszą drużynę koszykarek. Potem pracował jako asystent trenera Jerzego Szambelana, gdy koszykarze "Stalówki" grali w ekstraklasie.

SŁAWY BOKSU

Podczas swojej zawodowej kariery był również dyrektorem Stali Stalowa Wola, będąc równocześnie dyrektorem MOSiR. Dał się poznać jako twardy negocjator, przez jakiś czas był nawet skonfliktowany z klubem, gdy zaczął walczyć o pomieszczenia zajmowane w MOSiR przez Stal. Ale między stronami doszło do porozumienia, administracja klubowa pozostała w MOSiR. Tadeusz Duszyński mocno zaangażował się też w reaktywację sekcji bokserskiej w Stalowej Woli. Powstał Feniks MOSiR, w którym trenują młodzi pięściarze pod okiem takich znawców jak Lucjan Trela i Ludwik Algierd. Wraz z prezydentem Szlęzakiem zorganizował w mieście w 2008 roku wielką Galę Boksu, na którą chcieli sprowadzić samego Georga Foremana, bokserską światową sławę z USA. Nie udało się, ale w Stalowej Woli pojawiły się sławy polskiego boksu.

- Ruszyła w MOSiR także sekcja judo - cieszył się dyrektor. - Dawną salę, gdzie była siłownia, przystosowaliśmy jako salę sportów walki, mamy w niej ring, worki treningowe, gruszki i inny potrzebny sprzęt do treningów dla bokserów i judoków. Siłownię przenieśliśmy do pomieszczenia tuż przy hali, w której grają pierwszoligowi koszykarze Stali, przystosowaliśmy je specjalnie na ten cel. Bardzo dobrze radzą sobie też nasi pływacy z sekcji Motyl, trenują młode siatkarki z Vegi.

OKO IM ZBIELAŁO

Jak zdradził, ze sportami walki też nie był "na bakier". Dla "Echa Dnia" postarał się osobiście zaprezentować, jaki użytek należy zrobić z bokserskiej gruszki. Boksował przed obiektywem aparatu i uśmiechał się, uznając to za nie do końca poważne.

- Na studiach w Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie miałem między innymi zajęcia z judo - wspominał. - Ale wolałbym jednak już tego nie próbować. Wolę już na przykład jazdę na rowerze.
Sekcji bokserskiej pomagał ściągnąć odpowiedni sprzęt, między innymi ring, z którego był dumny.

- Gdy przedstawiciele władz bokserskich z Rzeszowa zobaczyli, jaki mamy sprzęt w Stalowej Woli, to oko im zbielało - uśmiecha się Zygmunt Magoń, bokserski sędzia ze Stalowej Woli. - To była duża zasługa Tadeusza Duszyńskiego. Dzięki niemu zorganizowany został też turniej w naszym mieście dla młodych bokserów w hali MOSiR, na którym ja sędziowałem. Tadeusz interesował się też pamiątkami z czasów, gdy pięściarze Stali walczyli w ekstraklasie, miał stworzyć specjalną ekspozycję. Ja podarowałem mu statuetkę z jednego z turniejów, miałem jeszcze mu dać inne pamiątki, nie zdążyłem…

Ciepło dyrektora wspomina Lucjan Trela, znakomity przed laty bokser Stali Stalowa Wola.
- Tadeusz Duszyński zrobił wiele dobrego dla stalowowolskiego boksu - mówi Lucjan Trela. - Współpracowaliśmy przy organizacji Gali Bokserskiej, to był pogodny, spokojny, nie nerwowy człowiek. Lubił sport, nie tylko boks, można go było spotkać na meczach piłki czy koszykówki. Będzie go nam wszystkim bardzo brakować.

Na miejscu wiecznego spoczynku.
Na miejscu wiecznego spoczynku. fot. Zdzisław Surowaniec

Na miejscu wiecznego spoczynku.
(fot. fot. Zdzisław Surowaniec)

OSTATNIA DROGA

Gdy zachorował, nie stronił od ludzi, dał się zaprosić "Echu Dnia" nawet na finał wyborów Miss Polonia Podkarpacia 2009. Wręczał najpiękniejszym w regionie dziewczynom kwiaty, uśmiechał się. A dziennikarzom godzinami mógł opowiadać o rozbudowie basenu, modernizacji stadionu piłkarskiego i lekkoatletycznego, rzucał swobodnie fachowymi terminami, cyframi, datami, wiedział zawsze, kiedy i co jest zaplanowane w jego MOSiR. Na balach sportowca "Echa Dnia" był królem parkietu i duszą towarzystwa. W MOSiR w nienagannym garniturze potrafił oprowadzać po placu budowy i tłumaczyć wszystkie szczegóły.

W czwartkowe popołudnie kościół Trójcy Przenajświętszej zapełnił się tłumem ludzi, którzy przyszli pożegnać Tadeusza, pomodlić się za jego duszę i odprowadzić na miejsce wiecznego spoczynku. Ks. dziekan Edward Madej powiedział podczas mszy pogrzebowej, że Tadeusz odszedł z tego świata pojednany z Bogiem. - Bóg dał naszemu środowisku takiego wspaniałego człowieka. Dziękujmy Bogu za Tadeusza, który dzielił się z nami dobrem, kochał młode pokolenie sportowców, ale przedwcześnie zakończył drogę na ziemi - powiedział kapłan.

Jeden z czytelników "Echa Dnia" na wieść o jego śmierci napisał na naszym forum: "Panie Tadeuszu, mam nadzieję, że będzie Pan propagował ideę sportu u świętego Piotra"…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie