Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa pochówki w jednym grobie

Klaudia Tajs
Po mogile dziadka pozostał nam tylko krzyż, który znaleźliśmy przed cmentarnym płotem - pokazuje pan Piotr.
Po mogile dziadka pozostał nam tylko krzyż, który znaleźliśmy przed cmentarnym płotem - pokazuje pan Piotr. M. Radzimowski
Skandal na cmentarzu w Woli Baranowskiej. W grobowcu spoczywają ciała obcych sobie ludzi. Nikt nie chce przyznać się do błędu.

- Ponad pół wieku ojciec spoczywał w grobie, do czasu, aż innego na nim pochowali - mówi Zofia Domagała z Woli Baranowskiej. Przed trzema tygodniami nieświadoma pomyłki rodzina z sąsiednich Knapów pochowała w grobie jej ojca swojego bliskiego.

- Pochowaliśmy, bo grabarz nie wspomniał nic, że miejsce jest zajęte - płacze żona zmarłego mężczyzny.
Początki niewielkiego cmentarza w Woli Baranowskiej w gminie Baranów Sandomierski sięgają 1924 roku. Kilka alejek przecinają stare kasztanowce i tuje. Większość rodzinnych pomników i nagrobków posiada krzyże z tabliczkami. Kwiaty i znicze świadczą o tym, że zmarłych odwiedzają bliscy, szczególnie teraz, na trzy tygodnie przed świętem zmarłych. Jednak w centrum cmentarza jest miejsce, gdzie nad jedną mogiłą modlą się dwie zupełnie obce sobie rodziny. Rodziny, które nie mogą się pogodzić z faktem, że ich bliscy spoczywają w jednym grobie.

ZASYPALI MOGIŁĘ DZIADKA

Władysław Furdyna na cmentarzu w Woli Baranowskiej został pochowany w 1944 roku. Jak zapewniają jego bliscy, przez wszystkie lata nagrobek był pielęgnowany. Stały kwiaty i znicze. - Krzyż jest taki sam na wszystkich naszych grobach - mówi Zofia Domagała, jego córka. - Mama leży na drugim końcu cmentarza i też taki krzyż ma. Obydwa nie mają tabliczek.

O pochówku obcych zwłok w grobie dziadka pan Piotr i jego najbliżsi dowiedzieli się od sąsiadów. To było trzy tygodnie, kiedy ludzie powiedzieli, że na grobie dziadka ktoś inny pomnik wystawił - wspomina pan Piotr. - Pojechałem na cmentarz i potwierdziło się. Krzyż dziadka przed płotem leżał, a zamiast nagrobka, stał pomnik obcego mi zupełnie człowieka.
Z cmentarza zszokowany pan Piotr pojechał prosto do grabarza. - Dowiedziałem się tylko, że rodzina tamtych przyjechała wieczorem i wskazała miejsce na grobie naszego dziadka i kazała kopać - mówi pan Piotr. - Grabarz mówi, żeby po cichu zwłoki tego nowego przenieść. Byłem także u proboszcza, ale ten poradził, żeby sobie z boku kopczyk ukopać, wbić krzyż i pomodlić się. Tylko do kogo, do dziadka czy do tego, który leży na nim?

Niepowodzeniem zakończyły się także rozmowy Furdynów z rodziną, która pochowała swojego bliskiego w grobie dziadka pana Piotra. - Oni się ocknęli, że pochowali nie w tym miejscu, gdzie trzeba, ale nic w tej sprawie nie zrobili, nawet na cmentarz nie przyjechali - zarzuca pan Piotr.

Interweniowała także siostra pana Piotra. - Jak w niedzielę byliśmy u nich, to powiedzieli, że im wszystko jedno, gdzie kto leży - dodaje siostra pana Piotra. - Im może tak, ale nam nie. Dlatego chcemy, żeby oni swojego bliskiego w inne miejsce przenieśli. My dziadka stąd nie ruszymy.

Pan Piotr szukał sprawiedliwości na policji. - Odesłali mnie do prokuratury, bo powiedzieli, że takimi sprawami się nie zajmują - mówi rozżalony. - Jak trzeba, to do prokuratora pójdziemy. Tylko czy zdążymy z przywróceniem mogiły przed pierwszym listopada?

ZAWINIŁ GRABARZ

Rodzina pochowanego przed trzema tygodniami mężczyzny twierdzi stanowczo, że całą winę za obecną sytuację ponosi tylko grabarz. - Tato zmarł w czwartek - wspomina syn zmarłego. - W piątek do grabarza wieczorem pojechałem, żeby miejsce na cmentarzu wybrać. Wskazałem miejsce obok brata mamy. Mogiła była porośnięta trawą i stał na niej krzyż. Nie było tabliczki z nazwiskiem. Spytałem grabarza, czy w tym miejscu może być, czy pomnik wejdzie tam duży. Kiedy powiedział, że będzie mały, zaproponowałem, żeby dał inne miejsce. Ale on stwierdził, że będzie kopane na tym miejscu. Pytałem się grabarza, czy tam można.

Rozgoryczenia nie kryje także żona zmarłego. - Wykupiłam to miejsce u proboszcza za 200 złotych - wspomina. - W przyszłości chciałabym z mężem leżeć. Za cały pochówek zapłaciliśmy 1650 złotych grabarzowi. Na wszystko mamy rachunki.
Pogrzeb odbył się w sobotę. Dwa tygodnie później rodzina wystawiła zmarłemu pomnik. - Chcieliśmy, żeby tata na urodziny miał pomnik, to 21 października wypada - dodaje córka zmarłego.

Kilka dni później żona zmarłego odebrała telefon od grabarza. - Powiedział, żeby ciało po cichu przenieść w inne miejsce, bo tam ktoś leży - przypomina żona zmarłego. - Kiedy zapytałam, jak to, dlaczego nie wiedział, że to miejsce zajęte, nic nie powiedział. Gdyby grób był czystszy i miał tabliczkę, nie weszłabym na teren. Gdzie był grabarz? Dlaczego dopuścił do tego?

Jak rozwiązać sytuację, zdaniem rodziny pochowanego przed trzema tygodniami mężczyzny? - Mama chciałaby spoczywać w grobie tylko z tatą, a niby dlaczego mamy tatę przenosić - pyta córka. - Wnuczek tego dziadka zadzwonił w ostatnią niedzielę do mamy i dał jej tydzień na przeniesie zwłok. Nawet gdybyśmy się zdecydowali przenieść tatę, kto za to zapłaci? Dlaczego grabarz nie ma map cmentarza z zaznaczonymi wolnymi mogiłami? - pytają.

Rodzina zmarłego szukała wczoraj pomocy u adwokata. - Powiedział, że jesteśmy na prawie, bo za wszystko zapłaciliśmy, a winę za zamieszanie ponosi grabarz - przekonuje rodzina mężczyzny.

JA TYLKO KOPAŁEM

Stanisław Barszcz, grabarz na cmentarzu w Woli Baranowskiej, twierdzi, że nie ponosi winy za to, co się stało na cmentarzu. - To rodzina zmarłego wskazuje miejsce, gdzie mam kopać grób - mówi grabarz. - Nawet po dziesięciu latach nie wiem, gdzie czyja mogiła. Skąd ja wiem? Przyjechaliśmy na cmentarz wieczorem, może było po godzinie 20. Pytam się - z lewej strony? - ale on mówi tutaj. No to tutaj. Wziął zapalniczkę, przyświecił, poszedł do przodu, wrócił do tyłu. W końcu pytam gdzie, a on mówi - tu. No to jak z prawej strony, to z prawej i na tym się gadka się skończyła. Rano przyjechaliśmy koło ósmej kopać. Było z rodziny pięć czy sześć osób. Nikt nie mówił, że to nie to miejsce. Dopiero po czasie pani Domagałowa mnie na cmentarzu zapytała: "Stasiu, jak żeś ty to zrobił, że go na moim ojcu pochowałeś?

Zdaniem grabarza, wolnego miejsca na cmentarzu jest dużo, pozostaje tylko kwestia kosztów ponownego pochówku. Rodziny powinny się dogadać i przenieść zwłoki w inne miejsce. - Wziąć tego z góry na inne miejsce - sugeruje grabarz. - Pomnik na mogiłę można zawsze przenieść. Bez ponownego pochówku zrobienie piwnic będzie kosztowało ponad 1300 złotych, plus zniszczone płytki, to jakieś 200 złotych. Rodziny były u mnie z nalotem. Mówiły, że ja jestem odpowiedzialny za wszystko.

Stanisław Barszcz jest grabarzem w Woli Baranowskiej od lat 90. Przypomina, że nie jest to pierwsza pomyłka, jakiej był świadkiem. - Cztery lata temu żona męża chowała - wspomina. - Przyszła, wskazała miejsce, to wykopałem dół. Rodzina na pogrzeb przyjechała, ksiądz modlitwę odprawia, a tu nagle ktoś z boku podchodzi i mówi, że tam jego bliski leży. Co było robić. Przenieśliśmy trumnę w inne miejsce. Na szczęcie nie była jeszcze ziemią przysypana.

MODLITWA DOCIERA WSZĘDZIE

Proboszcz parafii w Woli Baranowskiej bezradnie rozkłada ręce. Przypomina, że zgodnie z tradycją, rodzina co kilkadziesiąt lat powinna opłacać miejsce na cmentarzu, gdzie pochowany jest jej bliski. - Ja tego przepisu u siebie nie respektuję - zastrzega proboszcz Jerzy Rybusiński. - Z kolei sanepid mówi, że po 30 latach od pochówku można grzebać w tym samym miejscu.

Co mają robić rodziny zmarłych? - Najlepiej niech sobie kopczyk z boku usypią, krzyż wkopią i tam się do dziadka modlą - sugeruje proboszcz. - Modlitwa za zmarłego zawsze do Boga trafi. - Co do wolnych miejsc, to należy z grabarzem ustalać.
Ksiądz Rybusiński mówi także, że próbował rozmawiać z rodzinami i namówić je do wspólnego rozwiązania problemu, ale jakoś mu to nie wyszło. Nie rezygnuje, dalej zachęca wszystkich do rozwiązania problemu. - Niebawem święto zmarłych, należy im się modlitwa - przypomina proboszcz Rybusiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie