Kiedy w 1978 roku obejmował funkcję sołtysa miał niewiele ponad 30 lat. Doskonale pamięta, czym się wtedy zajmował.
Obowiązkiem sołtysa w tamtych czasach było między innymi prowadzenie księgi meldunkowej. Odnotowywałem w niej urodzenia i zgony - wspomina 73-letni dziś Marian Chmura.
W tamtych czasach inicjatywa i pomysłowość były w cenie, bo też bez przerwy sołtys musiał coś załatwiać, aby we wsi żyło się lepiej.
Pamiętam, zależało nam, aby do naszej miejscowości została doprowadzona instalacja gazowa. Nie było to takie proste, bo miejscowość była niewielka, trzeba było wykonać bardzo wiele zabiegów, aby przekonać decydentów. Ale udało się. Ostatecznie gazociąg poprowadzono z Gorzyc przez Motycze do Wrzaw. Dziś niewyobrażalne jest, aby budować czy modernizować cokolwiek bez pozwoleń, dokumentacji, a przede wszystkim bez budżetu. Nikt nie pozwoliłby na to, aby ktokolwiek budował bez uprawnień, szkoleń i odpowiedniego przygotowania. A kiedyś tak właśnie było. Wszystko na wariackich papierach. Pamiętam, kiedy rozpoczęliśmy modernizację świetlicy wiejskiej. To był stary budynek, wszystko się w nim sypało. Sam tworzyłem dokumentację, załatwiałem pieczątki i pozwolenia, a nawet pieniądze na budowę - mówi.
- Kiedyś prowadziłem też taką księgę przeciwpożarową. W latach 50. w Motyczu Poduchownym wybuchały bez przerwy pożary. Ustalono, że każdej nocy dyżur będą pełnili mieszkańcy poszczególnych domostw. I tak dom w dom przez ponad 20 lat mieszkańcy pilnowali wsi, a w przypadku zagrożenia informowali innych. Później sytuacja z pożarami się uspokoiła i zlikwidowaliśmy dyżurową listę kolejkową - opowiada.
Obowiązkowe kiedyś były również prace w ramach tak zwanych czynów społecznych - tego też sołtys musiał dopilnować.
Ale wszyscy wiedzieliśmy, że jeżeli czegoś nie zrobimy sami, nikt za nas tego nie wykona i zwyczajnie tego w naszej miejscowości nie będzie. Sami budowaliśmy świetlicę i remizę, tak też powstała drewniana szkoła. Sami łataliśmy dziury w drogach, załatwiając tak zwaną aszkę, czyli odpady z wypalonego węgla, sami odśnieżaliśmy drogi. W zasadzie wszystko robiliśmy sami. I ludzie wtedy byli inni. Mam wrażenie, że wszyscy wówczas byli bardziej zaangażowani. Pamiętam, organizowaliśmy mnóstwo wspólnych ognisk, zabaw tanecznych w okresie karnawału, czy andrzejek. W świetlicy wówczas niczego nie był ani stołów, ani krzeseł każdy wszystko przynosił z domu - wspomina.
Chociaż funkcja sołtysa nie należy do najłatwiejszych, to jednak gdyby mógł cofnąć czas Marian Chmura nie zmieniłby niczego. Praca przynosi mu wiele satysfakcji i radości. Szczególnie wtedy, kiedy udaje się coś zrobić dla dobra innych.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?