Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Eksmitowany mężczyzna zamienił mieszkanie w wysypisko śmieci

Zdzisław Surowaniec
Pracownik miał problem z wejściem do pokoju, po sufit zawalonego elementami bezużytecznej elektroniki.
Pracownik miał problem z wejściem do pokoju, po sufit zawalonego elementami bezużytecznej elektroniki. Zdzisław Surowaniec
Pięć kontenerów odpadów zgromadził w mieszkaniu przy ulicy Ofiar Katania 87-letni mężczyzna. Mieszkanie było siedliskiem odpadów, robaków i fetoru. Staruszek został eksmitowany. Trafił do pustego mieszkania w perszingu przy ulicy 1 Sierpnia, a śmieci na wysypisko.

Zbieractwo jako zaburzenie

Jedyne przeprowadzone dotychczas badanie epidemiologiczne wykazały, że na 1000 mieszkańców Massachusetts przypada 26 osób spełniających kryteria zbieractwa jako zaburzenia. Zespół Diogenesa, który charakteryzuje się, oprócz zbieractwa, skrajnym zaniedbaniem higieny osobistej i nieprzestrzeganiem nawet podstawowych zasad sanitarnych w mieszkaniu, występuje u 0,05% osób powyżej 60 roku życia.

W tym przedwojennym bloku mieszkają głównie starsi ludzie. Do kogo by nie zapukać, to chory, po wylewie, rencista, emeryt. Sąsiad mieszkający naprzeciwko zapuszczonego mieszkania przyznaje, że starał się pomagać starszemu mężczyźnie. - Dawałem mu jedzenie, co miałem. Ale przestałem, jak się dowiedziałem, że ma większą emeryturę niż ja - powiedział. Drzwi wejściowe utyka kocem, żeby robaki mu nie przychodziły. Bo już do niego zaglądają.

NAKAZ EKSMISJI

Na klatce panuje smród, pociągający na wymioty. Kręcą się pracownicy administracji, wszystkiemu przygląda się komornik. Sąd wydał nakaz eksmisji 87-letniego mężczyzny, można więc majestacie prawa wyrzucać wszystko z mieszkania. Trzeba jednak najpierw tam wejść, a to nie było łatwe, bo jedyny pokój był po sufit wypełniony elementami elektronicznymi. Bo to właśnie elektronikę upatrzył sobie starszy mężczyzna. Gdzie spał? Chyba w maleńkim przedpokoju, bo nigdzie indziej nie było miejsca.

Mężczyzny nie spotkaliśmy, nie było go. Ale będzie miał gdzie mieszkać. Trafił do wyremontowanego mieszkania socjalnego w perszingu przy ulicy 1 Sierpnia. Zwolniło się, kiedy przed kilkoma miesiącami zmarł mężczyzna po zaczadzeniu dymem. Komunalne mieszkanie przy ulicy Ofiar Katania po remoncie zostanie przydzielone jakiejś rodzinie.

W tym samym perszingu w 2008 roku policja siłą wyprowadziła starszego mężczyznę. Do jego mieszkania trudno było wejść z powodu ilości odpadów, jakie zgromadził i fetoru. Była to wylęgarnia robaków na cały blok. Mężczyzna tak się bronił przed policjantami, że musieli go obezwładnić gazem. Trafił na oddział psychiatryczny miejscowego szpitala.

ELEGANCKO PO ŚMIECI

Przykładów zbieractwa jest więcej. Przed kilku laty przy ulicy Dmowskiego, nad sklepem zwanym "na schodkach", mieszkało elegancko chodzące małżeństwo. Nazbierali tyle rzeczy w domu, że zmieściło się to na dwóch przyczepach traktorowych. Smród, jaki tam panował, zatruł sąsiadom życie. Kolejny lokator w starszym wieku zgromadził rzeczy niemal pod sufit mieszkania.

Przy ulicy Siedlanowskiego mieszka mężczyzna, który gromadzi metalowe części. Składa to wszystko w korytarzu piwnicy i w maluchu, jaki stoi przed blokiem. - Jeżeli tych rzeczy w piwnicy nie ma, to znaczy, że administracja je wyrzuciła, a nie on - mówi jeden z sąsiadów, który ma problemy z wejściem do swojej piwnicy. Spotkaliśmy go - to szczupły, wysoki facet. Mówi, że gromadzi metalowe części, żeby sobie dorobić do renty, a sąsiadom zapowiada zrobienie awantury, jeśli się od niego nie odczepią.

Przy ulicy Metalowców mieszkał starszy mężczyzna. Był kombatantem odznaczonym medalami. Czasami stał w poczcie sztandarowym Armii Krajowej. Zbierał na śmietnikach wszystko, co mu wpadnie w ręce i gromadzi w piwnicy. Kiedyś piwnicy wybuchł pożar i wszystko spłonęło. Wkrótce mężczyzna zmarł.

EMERYTOWANA NAUCZYCIELKA

Lokatorom Spółdzielni Mieszkaniowej przy ulicy Wojska Polskiego dokuczyła sąsiadka, która mieszkała na parterze i znosiła sterty szmat. Smród ścinał ludzi z nóg, a z jej domu wychodziły karaluchy na podbój innych mieszkań.

Kobieta jest nie byle kim - emerytowaną nauczycielką! Spółdzielnia przeniosła ją do mieszkania na trzecim piętrze. Bo kobieta narzekała, że ją nogi bolą. Stąd trzecie piętro, żeby jej uniemożliwić znoszenie szmat. Jeszcze próbowała zrobić nową "kolekcję", ale w końcu jej przeszło.

Podobno sąsiedzi, którzy zostali uwolnieni od sąsiadki i smrodu, dali na mszę świętą, że się nad nimi pan Bóg zlitował i oddalił od nich smród.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie