Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Galary z "Małego Gdańska"

Zdzisław SUROWANIEC

W Ulanowie koło Niska, określanym dawniej "Małym Gdańskiem", a dziś zasługującym na tytuł stolicy polskiego flisactwa, powstała spółka "Szkutnictwo i Stocznia". Jako jedyna w Polsce będzie budować drewniane statki rzeczne, zwana galarami. Wzór do budowy galarów właściciele stoczni odszukali w krakowskim Archiwum Państwowym.

To dzięki kilku miłośnikom flisactwa odżyła w Ulanowie tradycja budowania tratew oraz organizowania pływanek i flisów po Sanie, Wiśle, Odrze, a ostatnio po Bugu. W mieście powstało nawet Bractwo Miłośników Ziemi Ulanowskiej pod wezwaniem Św. Barbary. Przed kilkoma laty święta patronka natchnęła retmana Mieczysława Łabęckiego i ten odnalazł ukryte na strychu dwie żelazne chorągwie brackie z XVIII wieku, rzadkość na skalę europejską.

Wypływają w świat

To właśnie dzięki temu, że flisacy ze swoimi tratwami podobają się wszystkim, wzrosło zainteresowanie tą profesją. Ulanowscy oryle, flisacy i retmani oraz ulanowskie mieszczki są goszczeni na imprezach w Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Szczecinie, gdzie przypływają ze swoimi tratwami. W tym roku ulanowiacy zostali członkami Międzynarodowego Stowarzyszenia Flisaków, którego siedziba jest we Włoszech. Mają bliskie kontakty z niemieckimi flisakami. I wiedzą, że tradycja pływania w Europie nie ginie, bo w pływaniu po rzekach jest to wszystko, co ludzi może oczarować - przyroda, spokój, są ludzie, na których można polegać, jest relaks, odpoczynek od codziennej bieganiny.

Nikt tak w Polsce nie buduje tratew jak flisacy z Ulanowa. Są jedyni, niezastąpieni w bindudze, czyli w zbijaniu kloców drewna w tafle. Od kilku lat do ulanowskich flisaków dołączył Arkadiusz Drulich z Oławy pod Wrocławiem. "Przywiało" go tu z drugiego końca Polski z ciekawości i złapał flisackiego bakcyla. Dziś bierze udział we wszystkich flisach. We flisactwo tak się wciągnął, że także buduje tratwy. A jest w tym świetny nie tylko dlatego, że to pokochał. Z wykształcenia jest inżynierem budowy statków śródlądowych.

Słownik określa, że galar to płaskodenny statek rzeczny bezmasztowy, zwykle kształtu prostokątnego, zbity z tarcic sosnowych i świerkowych, służący do spławu wapna, soli i zboża. Dziś, zamiast spławiania towarów, pływają nim także flisacy. Radość pływania galarem jest choćby taka, że nie trzeba - jak tratwę, budować go za każdym razem, kiedy przyjdzie ochota na pływankę. Trzeba mieć tylko ciężarowy wóz, żeby zawieźć galar nad rzekę. I można płynąć!

Przyjemne pływanie

- Galary są bardzo bezpieczne, tanie w eksploatacji i dają wiele przyjemności przy pływaniu - zapewnia retman Mieczysław Łabęcki, cechmistrz Bractwa Miłośników Ziemi Ulanowskiej pod wezwaniem Św. Barbary. Osobiście wypróbował prototypowy galar na Bugu i był zachwycony. W tym roku zbudowany w Ulanowie galar popłynął Odrą do Szczecina i już tam został.

I chyba to wszystko - nieginąca tradycja pływanek i rosnące zapotrzebowanie na relaks na wodzie - sprawiło, że zgadali się z sobą Łukasz Czarnota z Ulanowa i Arkadiusz Drulis spod Wrocławia, i założyli spółkę "Szkutnictwo i Stocznia". Od gminy wzięli w dzierżawę działkę wielkości 40 arów nad brzegiem Sanu, w miejscu zwanym "na Podwalu". - Tam będzie tylko szopa do montażu galarów - stwierdza Arkadiusz Drulis. Bo produkcja części do łodzi będzie się odbywać w warsztacie stolarskim, a montaż i wodowanie właśnie nad brzegiem rzeki.

Teraz w Polsce buduje się w dużych ilościach łodzie, jachty i statki rzeczne z tworzyw sztucznych. Stocznia w Ulanowie - jako jedyna - będzie produkować drewniane statki rzeczne. - Przywracamy na rzece tradycję - uważa Arek Drulis. Obaj właściciele spółki są przekonani, że ich łodzie znajdą nabywców nie tylko w Polsce, ale i za granicą, w Niemczech.

Od silnika do pychówki

Galary z Ulanowa mają być różne, różnej wielkości i wysokości. Mogą być napędzane silnikiem, wiosłami, pychówką, mogą mieć żagiel i wtedy nazywają się szkutami. Pomieścić mogą do dwunastu osób, doskonale nadają się do celów rekreacyjnych i turystycznych.

Teraz jeden galar powstaje w pięć dni. Ale przy dobrej organizacji pracy powstanie w trzy dni. Statek jest szczelny, impregnowany. - Galary będziemy budować w zależności od tego, po jakiej rzece mają pływać i komu mają służyć - tłumaczy Arek Drulis. - Każda rzeka ma swoją specyfikę - zapewnia. San wymaga łodzi z małym zanurzeniem, bo ma nierówne dno, z wieloma piaszczystymi łachami. Na uregulowanej Odrze zanurzenie może wynieść nawet półtora metra.

- To ulanowskie bractwo rozpropagowało flisactwo i już są tego efekty - cieszy się zastępca burmistrza Ulanowa Józef Wójcik. Dla władz miasta powstanie stoczni to powrót do tradycji, bo w Ulanowie w dawnych wiekach budowano galary do spławiania zboża i innych ziemiopłodów. Razem ze sprzedawanymi galarami pójdzie w Polskę i w świat informacja o Ulanowie. A jak się interes z galarami dobrze rozkręci, to grupa ludzi dostanie pracę. I może się okazać, że na sentymencie i tradycji można będzie zarobić.

Krypy do wydobywania czarnego dębu

Flisacka rodzina Pityńskich do dziś buduje w Ulanowie na swoje potrzeby krypy. Krypa to większa łódź, zbita z desek. Dzięki tym łodziom wydobywają z dna Sanu czarny dąb. Część czarnego dębu przekazują rzeźbiarzowi z Rudnika nad Sanem (zrobił z niego tron dla Papieża). Wydobywają także z rzeki sczerniałe drzewa, które po wysuszeniu służą do palenia w piecu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie