Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzyce - Wrzawy: Radioamator wrócił w rodzinne strony, aby obchodzić 65 urodziny.

Klaudia Tajs
Pochodzący z Wrzaw w gminie Gorzyce, radioamator Marek Czajka przyjechał z Piaseczna w rodzinne strony, by w niecodzienny sposób obchodzić swoje 65 urodziny. Niecodzienny bo, jako radioamator, w sobotę i niedzielę, co kilka godzin poprzez eter swoje urodziny świętował z radioamatorami z całej Polski i świata. We Wrzawach, w przysiółku Dąbrowa pan Marek ostatnio był przed dwoma laty, kiedy świętował 63 rocznicę urodzin. Przyjechałem ponownie na ziemię swojej młodości - mówił pan Marek. - Cisza, spokój i radiowe fale. Czego chcieć więcej.

Bez nazwisk z lokalizacją
Jego pasją jest krótkofalarstwo. Na czym polega? - Na nawiązywaniu łączności za pomocą radiostacji - tłumaczy Marek Andrzej Czajka.
Bakcyla załapał jeszcze w harcerstwie. Udzielał się w Chorągwi Mazowieckiej. Od zawsze pasjonowała go łączność. Kiedy zaliczył kursy i szkolenia, sam zaczął uczyć młodych ludzi podejścia do radiostacji. Przez blisko 12 lat prowadził Harcerski Klub Łączności w Piasecznie. Teraz krótkofalarstwem zaciekawia swojego wnuka. Po egzaminach zdanych w Ministerstwie Łączności, pan Marek otrzymał swój znak, na który składa się kilka liter. Ten znak podaje przy każdorazowym wywołaniu. - Tu nie ma nazwisk, kiedy rozmawiam z inną stacją, najpierw wymieniam jej znak, a następnie podaję swój - tłumaczy mężczyzna. - Następnie podajemy raporty i lokalizację, z jakiego miejsca nadajemy. Czasami jest to Brazylia, czasami Chile, a czasami jakiś ogród kilka kilometrów dalej, w którym nadaje taki pasjonat jak ja

Wrócił do ziemi dzieciństwa Marek Czajka urodził się we Wrzawach w gminie Gorzyce. W pamięci pozostał mu drewniany dom, którego dziś już nie ma. Z lat dzieciństwa pamięta także kuźnię, której już nie ma i mało kto o niej pamięta. W miejscu, gdzie stał dom jego dzieciństwa rośnie zadbany trawnik, posiany przez obecnych właścicieli posesji. To właśnie tam rozbił swój zielony namiot i postawił masz z nadajnikiem. Po Wrzawach były kolejne miejscowości. - Potem rodzice wywieźli mnie do Nowego Portu w Gdańsku, gdzie chodziłem do szkoły - opowiada o sobie. - Z czasem była kolejne przeprowadzka. Rodzice przenieśli się do Stalowej Woli, gdzie mieszkaliśmy przez trzy lata. W końcu wyjechaliśmy do Piaseczna, gdzie mieszkam do dziś.

Walka z namiotem i masztem **Do Wrzaw pan Marek dotarł w sobotę, kilka minut po godzinie 14. - Dojechałem w największy upał, ale dojechałem - opowiadał wczoraj rano. - Pierwsze co, to musiałem rozbić namiot. Miałem nie lada problem, bo taki namiot rozbija się w cztery osoby, a ja byłem sam. Zajęło mi to ponad dwie godziny.
W namiocie stanął sprzęt radiowy, przy którym panMarek położył zdjęcie wnuczka. Jak przyznał, mały towarzyszy mu zawsze w podróży.
Potem była walka z anteną. Kolejne cztery godziny. - Trzeba wszystko dokładnie wymierzyć. - Jest gotowy wzór, ale są także przeciwności losu - nie kryje radioamator. - Wysokość robi jako ciężar wiatru nie było, ale tu jakoś równowagi nie złapałem. Wyłożyłem się całym masztem. Było miękkie lądowanie.
Pierwsze nadawanie było o godzinie 4.30 rano w niedzielę, ze stacją z Łodzi. Po drugiej stronie odezwał się kolega Janusz. Potem były kolejne rozmowy.

Wczoraj rano pana Marka odwiedził MarekBartoszek z Wrzaw, który w imieniu władz gminy Gorzyce przekazał jubilatowi pamiątkowy list i drobne upominki.
MarekCzajka nie wiedział w niedzielę rano, kiedy opuści rodzinne Wrzawy. Patrząc na pola i wsłuchując się w ciszę zapowiedział, że wydzierżawi kawałek działki, aby w wolnej chwili przyjechać do Wrzaw i odpocząć o zgiełku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie