Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grunwaldzka wiktoria w sali gimnastycznej Gawłuszowicach

Andrzej PLĘS [email protected]
Dyrektor Krystyna Seferynowicz: - Jeśli zechcą nas odwiedzać wycieczki, tak umówimy terminy, by nie dezorganizować życia szkoły.
Dyrektor Krystyna Seferynowicz: - Jeśli zechcą nas odwiedzać wycieczki, tak umówimy terminy, by nie dezorganizować życia szkoły. Fot. Dariusz Danek
Ogromna płaskorzeźba, wzorowana na obrazie Jana Matejki, trafiła do szkolnej sali gimnastycznej.

Uczniowie wchodzą na lekcje wychowania fizycznego jacyś tacy onieśmieleni. Ni to rozmiarami dzieła, ni to rozmiarami największego zwycięstwa oręża polskiego. Zanim w sali gimnastycznej szkoły w Gawłuszowicach w powiecie mieleckim zacznie się rozgrzewka, wpatrują się na klęskę Krzyżaków.

- Byłam zaskoczona, kiedy z początkiem stycznia odwiedziło mnie dwóch panów z tą propozycją - nie ukrywa Krystyna Seferynowicz, dyrektorka Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego w Gawłuszowicach. - A jeszcze bardziej, kiedy dowiedziałam się, jakie są rozmiary dzieła. Przecież nic o nim wcześniej nie wiedziałam.

LATA "DŁUBANINY"

Jan Papina, żołnierz z zawodu, kapitan ze stopnia, artysta z duszy, osiem lat pracował nad drewnianą płaskorzeźbą, wzorowaną na matejkowskiej "Bitwie pod Grunwaldem". W stodole, użyczonej gościnnie przez Muzeum Etnograficzne w Ochli koło Zielonej Góry, gromadził bloki lipy i wcale nie było to łatwe. Najpierw trzeba było przekonać sponsorów, że jego marzenie to nie szaleństwo. Że jest w stanie w drewnie wyryć tę "Bitwę" Matejki w skali 1:1. Byli tacy, którzy uwierzyli, że rzeźbiarz amator jest w stanie stworzyć płaskorzeźbę o wymiarach 10,2 na 4,7 metra. Na słowo może by nie uwierzyli, ale Papina przez trzy lata pracował nad identycznym, choć mniejszym dziełem. Ta "Bitwa", która przed sponsorami miała go uwiarygodnić, była "zaledwie" trzy razy mniejsza od oryginału.

- Przede wszystkim chciałem sprawdzić siebie - tłumaczy autor. - Ale i przedstawić sponsorom. A i tak potem wielu z nich przyznawało, że dawali "na odczepnego", gdy po raz dziesiąty byłem w ich firmach.
Trzy lata pracy nad "małym Grunwaldem", potem pięć lat nad "dużym Grunwaldem". W szopie monumentalna instalacja zajęła niemal całe pomieszczenie, a jeśli chciał zobaczyć całość, to...
- Musiałem otwierać wrota od tej stodoły i wyjść na zewnątrz.

Oprócz spartańskich warunków, i sposób rycia musiał być taki, jak przed wiekami.
- Tylko dłuta i młotek. Żadnej współczesnej techniki, bo to nie korespondowałoby z treścią tej pracy - tłumaczy.

Ale w końcu ze zdobyczy techniki skorzystać musiał. Kupił gorset ortopedyczny, bo od niewygodnej pozycji przy pracy zaczęło go "łamać w krzyżu".

SZOK W GAWŁUSZOWICACH

Bardzo chciał, żeby "Bitwa" została w Zielonej Górze. Prezydent miasta też chciał, Rada Miasta nie chciała, bo uznała, że to zbędny dla miasta wydatek. Niemcy chcieli kupić, nawet Amerykanie. Podobno padały kwoty idące w setki tysięcy dolarów. Papina uparł się, że jego "Grunwald" ma zostać w Polsce. Po programie telewizyjnym, w którym ukazano dylematy zielonogórskich władz co do zakupu płaskorzeźby, do Papiny zgłosił się przedsiębiorca z gminy Gawłuszowice. I kupił.

- Pewnie, że żal mi było rozstawać się. Chciałem, żeby ta praca została na mojej ziemi. Los zdecydował inaczej - mówi z żalem.

W GAWŁUSZOWICACH - MAŁY SZOK

- No, byłam zaskoczona tą propozycją - przyznaje Krystyna Seferynowicz. - Jeszcze większe było wrażenie, kiedy ta instalacja stanęła już w sali gimnastycznej.

Przedsiębiorca, który kupił dzieło, jest absolwentem szkoły i mieszkańcem gminy. Przyznał, że od razu wybrał szkołę na miejsce ekspozycji.

Pełna konspiracja od początku stycznia. Niemal do końca lutego o przedsięwzięciu wiedziało tylko "dwóch panów", wójt gminy, dyrektor szkoły i jej zastępca. Po części dlatego, że nabywca chciał pozostać anonimowy, po części dlatego, że on sam nie do końca wiedział, czy... będzie właścicielem. Uwierzył dopiero wtedy, gdy bloki płaskorzeźby opuściły na tirze ziemię lubuską. W ostatnich dniach lutego "Bitwa" dotarła do Gawłuszowic. Razem z nią przyjechał autor.

- Dwa dni bacznie obserwował rozładunek i montaż. Pierwszego dnia nawet nic nie jadł, żył chyba tylko kawą - zdradza pani dyrektor.

To jeszcze były ferie. Dzieciarni w szkole nie było, ale taka operacja nie mogła ujść uwagi mieszkańców Gawłuszowic. W poniedziałek szkoła wypełniła się uczniami. O dyskrecji nie było mowy.
- Zorganizowałam krótki apel. Poinformowałam wszystkich o tym, co mamy w szkole. Wychowawcy oprowadzili każdą z klas i dzieci wychodziły z sali gimnastycznej pod wrażeniem - opowiada pani dyrektor.

KŁOPOT CZY PROMOCJA

Dla dzieci w Gawłuszowicach Grunwald nie jest pojęciem obcym. Kiedy jadą na wycieczkę nad morze, zahaczają po drodze o grunwaldzkie pola. Ale co innego mieć go u siebie. Nie brakowało (nielicznych) głosów malkontentów, że taka monumentalna instalacja zablokuje zajęcia z wychowania fizycznego w sali gimnastycznej.

- I tak się odbywają - dementuje pani dyrektor. - Dzieci ćwiczą. Niekoniecznie muszą grać w sali w piłkę. Poza tym niebawem będzie cieplej, więc możliwe będą zajęcia na zewnątrz.

Ale nie ukrywa, że takie komentarze ją irytują. A zainteresowanie szkołą cieszy, choć i tu kryją się pułapki. W końcu to jedyne takie dzieło na świecie i pewnie wielu będzie chciało je zobaczyć. Czy nie sparaliżuje to działalności szkoły?

- Poradzimy sobie - zapewnia pani dyrektor. - Jeśli zechcą nas odwiedzić wycieczki szkolne, to umówimy termin tak, by nie dezorganizować życia szkoły.

CZEGO UCZY NAS RZEŹBA

Tymczasem zbliża się oficjalne odsłonięcie. W sali wciąż można ćwiczyć, ale równolegle przygotowuje się ostateczną wersję ekspozycji. Przede wszystkim kotarę, która ma osłonić dzieło przed nazbyt energicznymi uczniami. I inscenizację. Bitwy pod Grunwaldem uczniowie odgrywać nie będą, ale inscenizacja poselstwa krzyżackiego do Jagiełły będzie w sam raz.

- I muszę podkreślić jeszcze aspekt wychowawczy tego dzieła - dorzuca pani dyrektor. - Uczniom gimnazjalnym mówiłam o pracy nad charakterem, bo ile trzeba było determinacji, żeby nad tą jedną pracą spędzić pięć lat?

Nie wie, skąd pogłoski, że instalacja ma gościć w gawłuszowickiej szkole do 15 lipca, kiedy minie dokładnie 600 lat od tamtego zwycięstwa.
- Żadne terminy nie zostały ustalone - ucina.

Ale autor zapewnia, że 15 lipca będzie w Gawłuszowicach. Czy na oficjalnym odsłonięciu też?
- Nie wiem. Trochę zdrowia kosztowały mnie transport i montaż oraz emocje z tym związane - mówi. - I rozstanie z czymś, nad czym pracowałem pięć lat.

Szykują się kolejne pięć, bo pan Jan przymierza się do rycia "Rejtana". Na znak sprzeciwu wobec tego wszystkiego, co się obecnie w kraju dzieje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie