Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Kiełb, kandydat na prezydenta Tarnobrzega: Będę chodził od domu do domu

Bartosz MICHALAK
Grzegorz Kiełb, kandydat na prezydenta Tarnobrzega.
Grzegorz Kiełb, kandydat na prezydenta Tarnobrzega.
Grzegorz Kiełb, kandydat na prezydenta Tarnobrzega: - Nie ma we mnie pychy, ale jest ogromna wiara, takie wewnętrzne przekonanie, że wygram jesienne wybory prezydenckie.

Ważne

Wywiad jest częścią cyklu rozmów z kandydatami do władze w trzech największych miastach północnego Podkarpacie - Stalowej Woli, Tarnobrzega i Niska.

Grzegorz Kiełb

Grzegorz Kiełb

Ma 40 lat, urodził się w Tarnobrzegu - jest magistrem prawa. Skończył podyplomowe studia z zakresu: zarządzania nieruchomościami, pośrednictwa obrotu nieruchomościami oraz gospodarki przestrzennej w administracji publicznej. W przeszłości pracował w Straży Miejskiej, jako zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Tarnobrzegu, a także naczelnik Wydziału Urbanistyki, Architektury i Budownictwa w tarnobrzeskim urzędzie miasta. Ma żonę Agnieszkę i dwóch synów: Bartłomieja (8 lat) i Jana (11 lat).

O swoim sposobie na zwycięstwo w nadchodzących wyborach prezydenckich w mieście, kontrowersyjnej działalności "Tarnobrzeskiego Niecodziennika", a także pomysłach na walkę z bezrobociem. Między innymi na takie tematy rozmawialiśmy z bezpartyjnym kandydatem na prezydenta Tarnobrzega, Grzegorzem Kiełbem.

Bartosz Michalak:- Zacznę trochę prywatnie. Dlaczego publicznie uznał Pan mój wywiad z Norbertem Mastalerzem za "ustawiony"? Idąc tym tokiem myślenia, za chwilę może ktoś stwierdzić, że moja rozmowa z Panem też jest "podejrzana".

Grzegorz Kiełb:- Przyznaję, że mogłem wyciągnąć wówczas zbyt pochopne wnioski. Ten wywiad ukazał się bodajże w czerwcu. W tym miesiącu działalność promocyjna w wykonaniu Norberta Mastalerza była tak uderzająca, że i ta rozmowa wydała mi się trochę nieczysta. Dodatkowo w tamtym konkretnym wydaniu ukazała się w gazecie duża ilość reklam związanych z miastem Tarnobrzeg. W połączeniu z głównym zdjęciem pana rozmówcy, który dumny niczym paw pozował z piłką, wyglądało to dość specyficznie, jak w "Merkuriuszu" (biuletyn Urzędu Miasta - red.).

Aktualnie pracuje Pan jako likwidator spółek?

Nie, to plotka. Jestem pracownikiem w stalowowolskim przedsiębiorstwie. Zajmuję się sprawami związanymi z nieruchomościami.

Prowadzi Pan tak zwaną politykę nienawiści?

Nie, dlaczego?

Mam wrażenie, że podstawowym celem stowarzyszenia Moje Miasto Tarnobrzeg jest "zlikwidowanie" prezydenta Mastalerza, a dopiero potem zajęcie się sprawami związanymi z jak najlepszym funkcjonowaniem miasta.

Kolejność wydarzeń wskazał pan słusznie, tyle że to nie ma nic wspólnego z nienawiścią. Uważam, że pan Mastalerz jest głównym szkodnikiem dla Tarnobrzega i dopiero po zakończeniu jego rządów da się coś tutaj pozytywnego osiągnąć. To dlatego nasze publikacje w "Tarnobrzeskim Niecodzienniku" czy w Internecie są tak krytyczne wobec obecnego prezydenta. Są one jednak oparte na faktach. Poza tym proszę zauważyć, że pierwszy numer naszej gazety ukazał się w 2012 roku, a drugi rok później. W tamtym czasie nikt z naszych szeregów nie myślał o starcie w wyborach prezydenckich. Zapewniam jednak pana, że zarówno wydanie wrześniowe, jak również kolejne będą skupiały się przede wszystkim na planie i programie wyborczym, jaki osobiście chcę ludziom zaprezentować. Na początek września planujemy również konferencję, podczas której będzie można szczegółowo o wszystko zapytać. Moja sytuacja u progu wyborów różni się od sytuacji innych kandydatów. Jestem kandydatem bezpartyjnym. Nie dysponuję takimi środkami finansowymi na kampanię wyborczą jak chociażby członkowie Platformy Obywatelskiej czy Prawa i Sprawiedliwości. W kampanii wyborczej postawię na bezpośredni kontakt z wyborcami, będę chodził od mieszkania do mieszkania, od domu do domu. Nie zamierzam unikać kontaktu, gdyż chcę się dać poznać ludziom, których potem będę reprezentował.

Ciekawe jakbyśmy teraz siedzieli w kasynie, ile by Pan postawił na swoją ewentualną wygraną w nadchodzących wyborach?

Myślę, że dużo. Nie staram się sztucznie kreować na człowieka bardzo pewnego siebie. Nie ma we mnie pychy, ale jest ogromna wiara, takie wewnętrzne przekonanie, że wygram jesienne wybory prezydenckie.

Skąd u Pana taka pewność?

Dochodzi do mnie coraz więcej głosów poparcia, jak również niezadowolenia z obecnych rządów Norberta Mastalerza. Jako były naczelnik Wydziału Urbanistyki, Architektury
i Budownictwa Urzędu Miasta w Tarnobrzegu mam wiele kontaktów z przedsiębiorcami, których obecny prezydent wręcz przegonił z miasta.

Chciałbym usłyszeć więcej konkretów na ten temat.

Nie od dziś wiadomo, że wielu przedsiębiorców zrezygnowało z inwestycji w Tarnobrzegu, bo mieli oni narzucane odgórnie tak zwane offsety. Układ jest prosty. Ja panu umożliwiam i ułatwiam prowadzenie biznesu w mieście, ale tylko pod warunkiem, że będzie pan również sadził plastikowe palmy czy współfinansował koncert "Dody" i tym podobne. Dlaczego sklep budowlany "Mrówka" powstawał przez trzy lata? Bo jego prezesi weszli na drogę sądową i wygrali sprawę. Zwrócenie się do sądu było jedynym sposobem dla przedsiębiorcy, który wcześniej nie zgodził się na tak zwane propozycje nie do odrzucenia prezydenta Mastalerza, a ten w ramach odwetu nie dał mu pozwolenia na budowę.
Dlaczego od czterech lat nie może powstać w mieście biuro obsługi inwestorów? Dlaczego lokalni przedsiębiorcy mają już dość użerania się z prezydentem? Część z nich po prostu nie czuje się w obowiązku rozmawiać z prezydentem Mastalerzem na tematy, które powinien załatwiać naczelnik. Nie każdy ma czas stać w ogonku interesantów. Wielu po prostu nie ma ochoty na urzędową czy sądową mitręgę, woli ominąć Tarnobrzeg.

Nie boi się Pan startu w wyborach?

Dlaczego miałbym się bać?

Ma Pan świadomość, że jakby nawet Pan wygrał wybory, to znajdą się ludzie, którzy z kolei znajdą na Pana "haki". Nawet jak Pan coś zrobi dobrze, to i tak to skrytykują. W końcu ten kto mieczem wojuje…

Wie pan, ja już przeczytałem na różnych forach tyle niestworzonych historii na swój temat, że chyba jestem coraz bardziej odporny na kłamstwa i bezpodstawną krytykę. Na przykład niechętne mi osoby piszą, że z urzędu miasta zostałem rzekomo wyrzucony za wynoszenie lub nawet fałszowanie jakichś papierów administracyjnych. Prawda jest taka, że umowę rozwiązałem za porozumieniem stron, więc jak mogłem być równocześnie wyrzucony? Jestem gotów zostać prezydentem Tarnobrzega. Jestem przekonany, że w mieście zagwarantuję ludziom dodatkowe miejsca pracy i będzie im się żyło na tyle bezpiecznie, że żaden "Niecodziennik" nie będzie potrzebny.

Idzie Pan po całości ze swoimi obietnicami.

Ale nie rzucam słów na wiatr. Wystarczy, że do miasta ściągnę tych inwestorów, których przegonił Norbert Mastalerz i sytuacja na rynku pracy znacznie się poprawi. Potem będziemy pracować nadal nad intensywnym rozwojem. Na pewno nie oznajmię swoim wyborcom za jakiś czas, wzorem prezydenta Mastalerza, że "samorząd nie jest od tego, żeby tworzyć miejsca pracy".

Zarzuca Pan prezydentowi Mastalerzowi między innymi obsadzanie stołków swoimi kolegami. Chce mi Pan powiedzieć, że gdyby wygrał Pan wybory, to nie otoczyłby się Pan zaufanymi ludźmi?

Fakt, że jestem bezpartyjnym kandydatem ma swoje korzyści. Chociażby właśnie takie, że nikt odgórnie nie jest w stanie nakazać mi jakichś działań - zatrudnienia tego człowieka, a zwolnienia innego. Tym samym mogę decydować sam, kto jest dobrym i przygotowanym pod względem merytorycznym pracownikiem, a kto nie nadaje się do pracy w urzędzie miasta.

A były prezydent Jan Dziubiński na jaką funkcję mógłby liczyć, gdyby faktycznie udało się Panu wygrać wybory.

Nie widzę takiej potrzeby, aby sprawował funkcję w urzędzie miasta. Traktując z całym szacunkiem to, co pan Dziubiński zrobił dobrze, muszę powiedzieć, że czas płynie i zmieniają się warunki w jakich trzeba działać. Pan Dziubiński kierował sprawami miasta długo, teraz kolej na innych. Są inne pola do działania dla ludzi z tak dużym doświadczeniem samorządowym. Widziałbym ważniejszą rolę do odegrania dla niego na szczeblu wojewódzkim, gdzie swoją wiedzą i doświadczeniem mógłby służyć, pracując dla Podkarpacia, a w szczególności dla Tarnobrzega. Do tego będę go namawiał.

Trochę Pan chyba demonizuje Norberta Mastalerza.

Chyba jednak nie. Tarnobrzeg nie jest wielkim miastem. Proszę mi wierzyć, że jeśli zaczyna się "podskakiwać" władzy, to trzeba się liczyć z konsekwencjami. Nie mam zamiaru się w tym wywiadzie żalić i skarżyć. Ale sam jestem tego przykładem, jak za krytyczne komentarze zostałem zdegradowany zawodowo przez Norberta Mastalerza z naczelnika wydziału na strażnika miejskiego. Znam inne przykłady pracowników urzędu i spółek miejskich, ale nie jestem upoważniony do używania tutaj ich nazwisk.

Ostatnio "Rzeczpospolita" przedstawiła ranking, w którym Tarnobrzeg znalazł się na bardzo wysokim, piątym miejscu wśród wszystkich polskich miast w pozyskiwaniu funduszy z Unii Europejskiej. Jakby się Pan ustosunkował do tej informacji?

Proszę mi wierzyć, że pozyskanie środków z Unii Europejskiej to tylko połowa sukcesu. Trzeba jeszcze dobrze je wykorzystać. Niech za przykład posłuży tarnobrzeskie targowisko, które jest zaprojektowanie w genialny sposób. Miejsca do handlowania rzekomo są przygotowane idealnie. Mają one tylko jedną wadę - handlujący nie chcą z nich korzystać… Oczywiście płacą za miejsce, ale stoją z boku, pod gołym niebem. Pamiętamy występ Alexa Carlina, który pił piwo na scenie i używał wulgaryzmów - na to też poszły unijne pieniądze. Najlepiej byłoby, gdyby te fundusze zainwestować tak, by wygenerować nowe miejsca pracy, a tymczasem bezrobocie w Tarnobrzegu z miesiąca na miesiąc jest coraz większe.

Uważa Pan, że jako ewentualny prezydent również potrafiłby pozyskać dla Tarnobrzega pieniądze unijne w tak dużej skali?

Zacznijmy od tego, że za pozyskiwanie takich środków odpowiedzialni są konkretni urzędnicy. Prezydent jest potem swego rodzaju twarzą tych działań. Nie jest natomiast i nie musi być wszechmogący i wszechwładny. Odpowiadając na pytanie: tak, ale przede wszystkim skupiłbym się na jak najlepszym ich zagospodarowaniu.

Jest Pan magistrem prawa. To wystarczające wykształcenie do pracy związanej z pozyskiwaniem i dalszym inwestowaniem pieniędzy z zewnątrz?

Oprócz tego mam skończone podyplomowe studia zarządzania nieruchomościami, pośrednictwa obrotu nieruchomościami oraz gospodarki przestrzennej w administracji publicznej. Mam też doświadczenie na różnych stanowiskach związanych z funkcjonowaniem miasta. Poza tym z prezydentem działa również wielu jego współpracowników. A tych należy wybrać z rozsądkiem.

Prezydent Mastalerz wybierał ich z rozsądkiem?

Ma wielu naprawdę dobrych urzędników, ale też grono klakierów, których podstawowym zadaniem jest tylko grać, tak jak rozkaże im ich dyrygent. O konkretnych nazwiskach tych ludzi mówiłem już wielokrotnie. Na moim blogu jest wykaz nazwisk i korzyści, jakie osiągają dzięki "przyjaźni" z Norbertem Mastalerzem.

Na jednej z sesji rady miasta wręczył Pan prezydentowi Mastalerzowi paliwo do samolotu, a w zamian otrzymał środki na hemoroidy. Po co odstawiać takie szopki?

Na początku muszę powiedzieć, że w kanistrze był napój, a nie żadne paliwo. Zresztą tłumaczyłem się ostatnio z tego na policji, bo zostałem oskarżony przez radnego Partykę, który jest jednym z klakierów prezydenta Mastalerza, że chciałem przeprowadzić swego rodzaju zamach stanu (śmiech). Takie akcje nie są poważne, ale jeśli dzięki nim do szerokiego grona ludzi mają docierać informacje związane z folwarkiem pana Mastalerza, to mają one sens.

A skąd w ogóle Norbert Mastalerz wiedział, żeby również przygotować sobie jakiś upominek dla Pana?

Ten kanister miał dostać na swoje imieniny, ale rzekomo nie miał wtedy czasu i przez sekretarkę przekazał, że mogę złożyć mu życzenia za pośrednictwem poczty elektronicznej. Odrzekłem więc, że swój prezent dostanie przy pierwszej zbliżającej się okazji. Była nią sesja rady miasta.

Jakie ma Pan zdanie odnośnie sponsorowania sportu w mieście za pieniądze podatników?

Miasto powinno wspierać sport na miarę swoich możliwości. W Tarnobrzegu to wsparcie jest za duże. Jako kibic piłkarski wolałbym drużynę grającą w trzeciej lidze, ale pełną swoich wychowanków. Ilu takowych obecnie jest w Siarce? Ilu takowych będzie grało w przyszłym sezonie w lidze koszykówki?
Nie od dziś wiadomo, że ludzie potrzebują chleba i igrzysk. Broń Boże, nie mówię, że jeśli uda mi się zostać prezydentem, to wszystkie pieniądze zostaną przekierowane tylko i wyłącznie na stworzenie nowych miejsc pracy. Po prostu wszelkie imprezy będą organizowane z rozwagą. Tyczy się to również sponsorowania drużyn sportowych.

Ale te mają pieniądze również z zewnątrz. Podobnie jak zresztą imprezy typu: "Dni Tarnobrzega" czy "Lato z Radiem", które nie kosztowały miasta dużo.

"Lato z Radiem" kosztowało 150 tysięcy złotych. Mówię to tylko dla sprostowania, bo tej informacji próżno szukać. I proszę mi wierzyć, że jeśli miejscowe drużyny sportowe czy imprezy są sponsorowane przez miejskie przedsiębiorstwa, to tak jakby płaciło za nie miasto. To jest po prostu takie zakłamywanie rzeczywistości w wykonaniu prezydenta Mastalerza. Promocja miasta jest ważna. Takie imprezy jak "Lato z Radiem" owszem mają sens, ale promocja musi być wielotorowa, musi docierać bardziej bezpośrednio do mieszkańców większych miejscowości, którzy zechcieliby tu zajrzeć.

Którego z pozostałych kandydatów na prezydenta Tarnobrzega obawia się Pan najbardziej?

Nie mogę mówić o obawie, bo nie chodzi mi o własną karierę i nie mam nic do przegrania. Wierzę, że ludzie zdecydują się wybrać człowieka niezwiązanego z żadną polityczną partią. Człowieka, który zaraz po wygraniu wyborów nie będzie zmuszony zatrudnić w różnych miejskich spółkach tak zwanych swoich ludzi. Nie będzie zmuszony podejmować decyzji zgodnych z filozofią struktur partyjnych, które nierzadko nie mają pojęcia, co się dzieje w naszym regionie. Zresztą tą trwającą od lat przepychanką między PO, a PiS ludzie są już zirytowani, bo widzą, że niewiele dobrego z niej wynika.

Obiło mi się o uszy, że Tadeusz Gospodarczyk wziął krótki rozwód z PSL-em na czas wyborów i również wystartuje jako niezrzeszony kandydat.

(uśmiech) Muszę to jakoś komentować? Wszyscy dobrze wiemy, jak od wielu, wielu lat działa Polskie Stronnictwo Ludowe. Nawet jak pan mówi, krótki rozwód z tą partią, nie sprawia, że jest się niezależnym. Tadeusz niby jest w tarnobrzeskiej opozycji, ale zazwyczaj głosuje tak jak chce Norbert Mastalerz. Jest trochę "związany", bo jego małżonka pracuje w urzędzie i z wiadomych powodów nie może w pełni swobodnie działać zgodnie z własnym sumieniem. Poza tym nie zapominajmy o koalicji PSL z Platformą Obywatelską, z którą związany jest obecny włodarz.

Dziękuję za rozmowę.
Bartosz MICHALAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie