Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Mołotow wysłał Polaków do Wietnamu

PAWEŁ SKUBISZ
Amerykański lekki czołg M24 Chaffee w służbie francuskiej w Wietnamie
Amerykański lekki czołg M24 Chaffee w służbie francuskiej w Wietnamie FOT. CC
Działania zbrojne na Półwyspie Indochińskim to jeden z ciekawszych i niemal nieznanych w Polsce elementów historii najnowszej. Po zwycięskim powstaniu wietnamskim przeciwko Japończykom z 1945 r. władzę nad regionem przejęli… Francuzi, do których należał ten region świata przed wybuchem wojny.

Siłą ich kolonialnej administracji była armia, złożona z miejscowej ludności, oddziałów dyslokowanych ze starego kontynentu oraz żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Po drugiej stronie konfliktu, nazywanego I wojną indochińską, stanęli żołnierze Viet Minhu pod przywództwem komunisty Ho Chi Minha, późniejszego prezydenta Demokratycznej Republiki Wietnamu. Skomplikowane relacje międzynarodowe, rywalizacja o władzę w regionie oraz wsparcie udzielone Wietnamczykom przez ZSRS, a następnie komunistyczne Chiny, doprowadziło ostatecznie do przegranej Francuzów w maju 1954 r. Jej symbolicznym, ale też realnym i tragicznym epilogiem stała się bitwa pod Dien Bien Phu, rozegrana w niewielkiej górskiej dolinie tuż przy granicy z Laosem. Postawa społeczeństwa francuskiego, daleka od kolonialnych aspiracji Republiki i protesty przed wysyłaniem żołnierzy na Daleki Wschód, zbiegły się z opieszałym i lekceważącym podejściem państw zachodnich. Doprowadziło to do załamania się obecności francuskiej w tym regionie, a w konsekwencji do zwołania konferencji pokojowej w Genewie. Ich przebieg szczegółowo opisał w swojej publikacji, wydanej nakładem Wydawnictwa IPN – Jarema Słowiak – wskazując m.in. na jeden z istotniejszych skutków genewskich negocjacji, czyli na utworzenie Międzynarodowej Komisji Nadzoru i Kontroli w Wietnamie. Równolegle do podobnych komisji w innych byłych francuskich koloniach – Laosie i Kambodży. Głównym zadaniem Komisji było nadzorowanie i kontrolowanie porozumienia rozejmowego podpisanego pomiędzy stronami konfliktu, czyli Unią Francuską a Demokratyczną Republiką Wietnamu. Zadanie to powierzono przedstawicielom trzech krajów – Indii (który miały stanowić o neutralności komisji), Kanady i… Polski ludowej. Wybór tej ostatniej, dość zaskakujący dla decydentów z PRL, podjęty została na wniosek Wiaczesława Mołotowa, w konsekwencji niepowodzenia wcześniejszej misji przedstawicieli z Czechosłowacji w podobnym organie w trakcie wojny w Korei. Powierzenie Polsce roli obserwatora w Wietnamie w latach 1954-1973 należy uznać za ważne międzynarodowe wyróżnienie. Jednocześnie delegaci znad Wisły mieli reprezentować interesy komunistycznego, północnego Wietnamu i ZSRS. Nabrało to znaczenia w momencie konfliktu politycznego wewnątrz świata komunistycznego i rywalizacji pomiędzy Związkiem Sowieckim a Chinami. Utworzona naprędce komisja składała się z terenowych grup inspekcyjnych, pierwotnie po siedem na Północy i Południu, oraz dodatkowych grup ruchomych, z których jedną umieszczono w strefie zdemilitaryzowanej na 17 równoleżniku. Początkowo główną siedzibą Komisji była Hanoi, z czasem dyslokowano ją do Sajgonu, ze względu na ofensywną, dążącą do konfliktu zbrojnego postawę komunistów z północnego DRW. Tytuł książki – „Wielka improwizacja” – oddaje istotę wietnamskiej Komisji. Improwizacja to słowo klucz, jeśli chodzi o powołanie tego organu, przygotowanie jego działalności, ale też pracę w terenie. Sporo przypadkowości można zauważyć także w doborze personelu wysłanego na Daleki Wschód. Chaotyczna organizacja, brak stałych i wystarczających funduszy to specyficzna, choć niezamierzona odpowiedź na niesatysfakcjonujące porozumienie z Genewy ze strony jej sygnatariuszy – ZSRS, Chin i DRW z jednej strony i USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Państwa Wietnamskiego, Królestwa Kambodży, Królestwa Laosu z drugiej. Nikt z przedstawicieli dyplomacji tych państw nie wierzył w pokojowe rozwiązanie konfliktu w regionie, a przede wszystkim w skuteczne działania Komisji. Dlatego stała się ona przysłowiowym „kwiatkiem u kożucha”, mało znaczącym organem, który nie rozwiązywał problemów Wietnamczyków, nie zapobiegał zbrojeniu się stron i otwartej wojnie, prowadzonej coraz śmielej z biegiem kolejnych lat. Komisja zagłuszała sumienie świata, który zdawał się nie dostrzegać zbrodni dokonywanych przez obie strony konfliktu. I jak to w życiu bywa, okazało się, że rozwiązania tymczasowe funkcjonują najdłużej. Dlatego książkę Słowiaka powinien przeczytać każdy, kto chce lepiej zrozumieć konflikt wietnamski, a przy okazji dostrzec polskie wątki dotyczące tej wojny. Tym bardziej, że publikacja ujawnia też jedną z tajemnic komunistycznego wywiadu wojskowego PRL, który sprawował nadzór nad Polską Delegacją MKNiK poprzez Jednostkę Wojskową nr 2000. Podobnie jak kwestię słabości zabezpieczenia kontrwywiadowczego ze strony WSW i szeregu werbunków dokonanych przez Amerykanów wśród Polaków. Szkoda tylko, że ten ostatni wątek nie doczekał się pogłębionej analizy. Wspomniany przez Słowiaka Bogdan Walewski, skazany przez sąd wojskowy PRL na 25 lat więzienia, to niejedyny pracownik Komisji zwerbowany do współpracy z CIA na terenie Indochin. Historie innych szpiegów czekają jeszcze na odkrycie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak Mołotow wysłał Polaków do Wietnamu - Nasza Historia

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie