MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak powstało "Stabat Mater"?

Iza Bednarz
Połączone siły uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej imienia Ludomira Różyckiego i Chóru Kameralnego Politechniki Świętokrzyskiej - czyli wykonawcy Stabat Mater Pergolesiego.
Połączone siły uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej imienia Ludomira Różyckiego i Chóru Kameralnego Politechniki Świętokrzyskiej - czyli wykonawcy Stabat Mater Pergolesiego. D. Łukasik
O kulisach nagrania płyty "Stabat Mater" z muzyką Pergolesiego opowiedzieli nam uczestnicy tego muzycznego przedsięwzięcia.

Wszystko zaczęło się od pomysłu na wspólny występ szkolnego chóru i orkiestry. Do tej pory jakoś nie zdarzało im się wspólnie koncertować publicznie. Efekt - wielkie dzieło nagrane na płytę, która już w najbliższą środę zostanie dołączona do całego nakładu "Echa Dnia".

- Wybraliśmy "Stabat Mater" Giovanniego Battisty Pergolesiego, dzieło poważne, wymagające dojrzałości od wykonawców, ale z drugiej strony granie muzyki barokowej leżało w możliwościach szkolnej orkiestry - mówi Artur Jaroń, dyrektor Państwowej Szkoły Muzycznej imienia Ludomira Różyckiego w Kielcach. Do współpracy zaprosili Chór Kameralny Politechniki Świętokrzyskiej oraz pochodzące z naszego regionu sopranistki - Magdalenę Idzik, solistkę Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie i Renatę Drozd, solistkę Teatru Muzycznego w Lublinie. Premiera odbyła się w listopadzie w kieleckiej katedrze, przy nadkomplecie widowni. Tak samo było na dwóch dodatkowych koncertach w kościele Świętego Józefa Robotnika w Kielcach oraz w Chmielniku. - I wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że warto zarejestrować tę chwilę, która być może już się nie powtórzy - mówi Artur Jaroń.

CO SŁYSZAŁA ŚWIĘTA TRÓJCA?

Muzykę można wykonywać w każdej sali, byle tylko miała odpowiednią akustykę. - A właśnie, że nie! - zaprzeczają gwałtownie Krzysztof Jończyk, dyrygent szkolnej orkiestry i chórmistrzyni Małgorzata Banasińska-Barszcz, dyrektor Chóru Kameralnego Politechniki Świętokrzyskiej. - Przy utworach muzyki sakralnej bardzo ważne jest wnętrze, które oprócz specyficznej akustyki daje jeszcze nastrój. Bez tego nie da się oddać prawdziwego sacrum. To, co widać i czuć, przekłada się na to, co słychać.

W nagraniu "Stabat Mater" uczestniczyli:

W nagraniu "Stabat Mater" uczestniczyli:

Orkiestra Państwowej Szkoły Muzycznej imienia Ludomira Różyckiego w Kielcach w składzie: Maciej Jarom - koncertmistrz i I skrzypce; I skrzypce - Anna Jamrozek, Olga Opalińska, Michał Gursiel. II skrzypce - Aleksandra Mikołajczyk, Ewa Oczkowska, Katarzyna Bartos, Anna Całka. Altówki - Anna Paluch, Dominika Stopczańska. Wiolonczele - Maja Jarmołowicz, Joanna Grzegorczyk, Wiktoria Lewczuk, Magdalena Sikorska. Kontrabas - Kacper Bardzki. Dyrygent - Krzysztof Jończyk. Uczniowską orkiestrę wspomagali również nauczyciele: Anna Lenckowska - altówka, Jacek Hodur - wiolonczela, Edyta Piwowarczyk - organy.
Uczennice Państwowej Szkoły Muzycznej - Joanna Pietrzyk, Olga Piwowarczyk, Iwona Skóra, Magdalena Stępień, Sabina Szwed, Anna Parkita, Kinga Zuchowicz, Małgorzata Litwin, Katarzyna Majchrzykiewicz, Kamila Pawlik, Paulina Jaklewicz, Mariola Durlik, Monika Iwan, Paulina Smolarczyk, Anna Porzucek, Aleksandra Wydra, Dorota Lubacha, Anna Ludwikowska, Paulina Grębowiec, Kalina de Rover, Agnieszka Dymińska, Agata Janaszek, Karolina Trojanowska, Aleksandra Piotrowska, Oktawia Siastacz.
Chór Kameralny Politechniki Świętokrzyskiej pod dyrekcją Małgorzaty Banasińskiej-Barszcz w składzie - Monika Solińska, Dominika Ulińska, Dominika Kuczera, Anna Janik, Małgorzata Krzemień, Katarzyna Pakuła, Barbara Osełka, Małgorzata Kuc, Joanna Kołacz, Katarzyna Krężałek, Katarzyna Kociołkowska, Anna Kasprzyk, Agnieszka Syska, Marta Cierlikowska, Lucyna Łańcucka, Anita Fiuk, Magdalena Osterczy.
Solistki - Magdalena Idzik i Renata Drozd - sopran.

Analizowano różne wnętrza kościelne. W końcu delegacja szkoły muzycznej i chóru politechniki udała się do księdza Kazimierza Gurdy, biskupa pomocniczego diecezji kieleckiej, byłego rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach. - Doradził nam seminaryjny kościół Świętej Trójcy, otworzył wszystkie drzwi i wszystkie ścieżki. Jesteśmy mu ogromnie wdzięczni za pomoc - mówi Małgorzata Banasińska-Barszcz.

Władze seminarium, w tym ksiądz rektor Tadeusz Sowa, ksiądz doktor Tadeusz Gacia, przełożony kościoła Świętej Trójcy zadbali o to, żeby na czas nagrań, od grudnia do stycznia, muzycy mieli całkowitą swobodę poruszania się wieczorami w kościelnym wnętrzu. Nie zabrakło nawet gorącej herbaty, parzonej w seminarium.
XVII-wieczny, kameralny kościół Świętej Trójcy miał idealny klimat do wykonywania opowieści o matce Zbawiciela, rozpaczającej pod krzyżem, na którym umierał jej syn. Ale niekoniecznie do nagrywania płyty. - Mimo że kościółek jest na uboczu, z ulicy dobiegały odgłosy katedralnych dzwonów, kurantów. Trzeba było przerywać nagranie i przeczekać - opowiada Artur Jaroń. - Ale wszystko jakoś się udało.

NIE TUPAĆ, NIE BURCZEĆ, NIE KASŁAĆ!

Odbyli cztery sesje po pięć godzin. Kończyli nagrania po 22. Przed kościołem czekał już wianuszek rodziców, przejętych, że ich pociechy nagrywają pierwszą w życiu płytę. - Dla dzieciaków to był maraton. Najpierw od 17 do 19 robiliśmy osobno próby orkiestry i chóru, żeby wszyscy mogli się rozegrać i rozśpiewać. Dopiero od 19 przystępowaliśmy do zgrywania właściwego materiału - relacjonuje Krzysztof Jończyk.

Pięć godzin to cała wieczność dla nastolatka, który musi się kręcić, chichotać, robić głupie miny. No musi, i koniec. Taka jego uroda. W dodatku każdy dostał całą litanię czego nie wolno robić podczas nagrania, to jest: nie śmiać się, nie kasłać, nie dotykać niczym strun, nie szurać, nie potupywać sobie do taktu w posadzkę. - Dzieciaki były tak zestresowane przy pierwszej sesji nagraniowej, że musieliśmy robić przerwy po każdym materiale, żeby mogły wyrzucić z siebie emocje, odparować - dodaje.

Nerwy puszczały niespodziewanie. Podczas jednego nagrania wśród orkiestry zapanowała nagle dzika wesołość. Okazało się, że jednej koleżance zaczęło rozgłośnie burczeć w brzuchu…

Dodatkowym utrudnieniem był kameralny skład orkiestry. W tak malutkim gronie słychać każde niedociągnięcie. Co ujdzie podczas koncertu, na płycie dudni jak na patelni. Dlatego wszyscy młodzi wykonawcy musieli się bardzo, bardzo starać.
Czasem zaskakiwało otoczenie. Kiedy przed Bożym Narodzeniem zastali świątecznie przystrojone choinki w głównej nawie, Jerzemu Szczepankowi z Polskiego Radia Kielce, który był realizatorem nagrania, opadły ręce. Drzewka nie dość, że zabrały część pogłosu, to jeszcze zmusiły do zmiany ustawienia wykonawców, więc pracę trzeba było zaczynać od początku. - Jak doszły nagrania z solistkami, okazało się, że nagle mamy trzy różnobrzmiące orkiestry, bo inaczej rozkładał się pogłos - tłumaczy Artur Jaroń.

Kiedy projekt został zakończony, nagrany materiał powędrował do montażu, przyszedł czas na refleksje.
Artur Jaroń: - Nie spodziewałem się takiej otwartości i chęci pomocy ze strony dorosłych artystów. Nie przeszkadzało im, że dzieciaki grają na słabych instrumentach. Magda i Renata zaśpiewały zjawiskowo.
Małgorzata Banasińska-Barszcz: - Pierwszy wspólny projekt i mam nadzieję, że nieostatni. Okazało się, że mamy możliwości do przygotowywania koncertów i nagrań z pełnym chórem czterogłosowym.

Krzysztof Jończyk: - Dzieciaki bardzo wydoroślały. Nagrały pierwszą w swoim życiu płytę. Mamy pomysł na następną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jak powstało "Stabat Mater"? - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie