MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Janusz społecznik i jego siłownia

Edyta URBANIAK

- Wałęsaliśmy się bezczynnie, siedzieliśmy na ławkach aż do przyjazdu Janusza. Dzięki niemu teraz mamy się czym zająć - mówią chłopaki. Janusz Zalewski z Tarnobrzega w pomieszczeniach piwnicznych założył siłownię. Za darmo ćwiczą w niej młodzi mieszkańcy okolicznych bloków. Tarnobrzeżanin jako jeden z pięciu Polaków został za to wyróżniony tytułem "Społecznik roku 2004".

- Kiedyś chłopaki z okolic bezczynnie szwendali się przed blokiem. Nie mieli co robić - opowiada Mariusz Siol z bloku przy ulicy Kopernika 4 w Tarnobrzegu. Całymi dniami siedzieli na ławkach, niektórzy przy piwku. Czasem przychodziły im do głowy głupie pomysły. Po przyjeździe Janusza Zalewskiego to się skończyło. Przeprowadził się do Tarnobrzega z Żyrardowa w 1998 roku. Przewiózł meble, ciuchy, sprzęt domowy i... sztangi.

Z ławek na siłownię

Zaraz po urządzeniu mieszkania zaczął rozglądać się za pomieszczeniem, w którym można by założyć siłownię.

- Prowadziłem siłownię od 20 lat tam, gdzie mieszkałem. Stąd pomysł na założenie i tutaj - mówi pan Janusz.

Pomógł mu Mariusz: - Skombinowałem pomieszczenie, przenieśliśmy sprzęt i tak się zaczęło.

Siłownia zmieniła życie mieszkańców bloku. I tych młodych, bo nareszcie mogli się czymś zająć. I tych starszych, bo denerwowała ich wysiadująca na ławkach młodzież.

- Początkowo to była sensacja. Przychodziła nie tylko młodzież z okolicznych bloków, ale i z innych części miasta - opowiada pan Janusz. Z czasem zapał wygasł. Zostali najwytrwalsi. Teraz zagląda tu około 20 osób. Z osiem, dziewięć systematycznie. Łukasz Sokołowski i Marek Siol, brat Mariusza, ćwiczą cztery razy w tygodniu. Przyznają, że to dla nich jedyna możliwość treningów.

- Myśleliśmy o założeniu siłowni, ale skąd wziąć sprzęt? Z kolei wstęp na te, które są czynne w mieście dużo kosztuje - mówi Łukasz.

Przeżył dzięki ciężarom

Przygoda Janusza Zalewskiego z podnoszeniem ciężarów zaczęła się wiele lat temu. - Kulturystyką interesuję się od 15 roku życia. W klubie trenuję od 1974 roku - wspomina. Jako junior trenował w klubie w Ostródzie pod Olsztynem. Jeździł na zawody, przywoził dyplomy. Pokazuje zdjęcia z czasów młodości. Na czarno-białych fotografiach pręży się przystojny chłopak o sylwetce, jak z magazynów kulturystycznych. - To naprawdę ja - kiwa głową pan Janusz. Jego największe sukcesy przyszły dopiero potem. I po największej tragedii jego życia.

- W 1982 roku dostałem się pod pociąg. Straciłem dwie nogi - wspomina. - Lekarze mówili, że przeżyłem dzięki temu, że wcześniej ćwiczyłem. Miałem silny organizm.

Dzięki swojej sportowej pasji doszedł do siebie. Choć było potwornie ciężko. - Po wypadku zostawiła mnie dziewczyna, z którą miałem brać ślub. Odeszli wszyscy. Zostało może dwóch przyjaciół. Zostałem na lodzie - opowiada cichym głosem.

Mimo wszystko nie załamał się. Pomógł pobyt w szpitalu w Konstancinie. Tam zobaczył, że nie jest sam. Że takich jak on jest wielu. A niektórzy znaleźli się w jeszcze gorszym stanie. Bez nóg i rąk, ze złamanymi kręgosłupami. W Konstancinie szczęście się do niego uśmiechnęło. Tu poznał swoją obecną żonę.

Pudełko sukcesów

- W 1983 roku znów zacząłem trenować. Niedługo potem dowiedziałem się, że istnieje kadra niepełnosprawnych i zacząłem startować w zawodach w wciskaniu sztangi leżąc - opowiada z błyskiem w oku.

Już rok później posypały się sukcesy. Opowiadając o nich pan Janusz sięga po pudełko. Pełne medali. Ile ich zdobył? - Może z 50 - mówi po chwili namysłu. Najlepszą passę miał w drugiej połowie lat osiemdziesiątych.

- W 1985 zostałem wicemistrzem Europy. 1986 - brązowy medal w mistrzostwach świata w Szwajcarii. 1989 - trzecie miejsce w mistrzostwach Europy we Wrocławiu. Czterokrotnie zostałem mistrzem Polski, ale w latach dziewięćdziesiątych byłem ciągle drugi. Do 1994 starowałem w kadrze narodowej, później doznałem kontuzji, zerwałem mięsień piersiowy - wspomina tarnobrzeżanin.

Jego ostatni sukces to srebrny medal w mistrzostwach Polski w ubiegłym roku. - Jubileuszowy, bo na 20-lecie startów w zawodach - podkreśla Janusz Zalewski.

"Społecznik roku"

Swoją pasją od lat zaraża młodych ludzi. Między innymi z myślą o nich gromadził sprzęt do siłowni. Dla wielu chłopaków jest wzorem.

Łukasz Sokołowski: - Chcielibyśmy dojść do tego, co on, ale czy się uda...

Marek Siol: - Robi dla nas naprawdę dużo. Udostępnia za darmo siłownię. Jest naszym instruktorem, podpowiada, jak ćwiczyć.

Dlatego chłopcy kiedy tylko wyczytali w gazecie o konkursie na "Społecznika roku", od razu zgłosili kandydaturę Janusza Zalewskiego.

- To było w zeszłym roku. Myśleliśmy już, że nic z tego nie będzie, bo nikt się z nami nie kontaktował. Odzew nadszedł ostatnio - mówi jeden z chłopców trenujących w siłowni.

Janusz Zalewski znalazł się w gronie laureatów tegorocznej edycji konkursu. Tydzień temu w Rzeszowie nadano mu tytuł "Społecznika roku 2004". Takie wyróżnienie spotkało tylko pięć osób w całej Polsce.

- Nie spodziewałem się tego. Byłem bardzo wzruszony i dumny. Kiedy jechałem na uroczystość do Rzeszowa, wziąłem wolne w pracy. Nawet nie mówiłem po co, na wszelki wypadek, jakby nic z tego nie wyszło - dodaje tarnobrzeżanin.

Czytając o poprzednich edycjach konkursu natknął się na informację, że zwycięzcy dostają dotację na działalność. Jednak on żadnych pieniędzy nie otrzymał. Może dlatego, że od tego roku zmieniły się jego zasady. Trochę żałuje, bo przydałoby się parę groszy na doposażenie siłowni. Ławki są już podniszczone, ściany nieco odrapane, przydałoby się więcej sprzętu...

Społecznicy-społecznikom

Konkurs "Społecznicy-społecznikom" organizowany jest od 1997 roku, do tej pory przez Fundację SOS Jacka Kuronia, od tego roku przez laureatów poprzednich edycji. Konkurs ma na celu popieranie niewielkich, ale ważnych i potrzebnych działań na rzecz innych ludzi. Tytuł "Społecznika roku" przyznawany jest za wartościowe działania na rzecz ludzi potrzebujących pomocy, zwalczających biedę, ubóstwo, marginalizację, dyskryminację.

Kim jest Janusz Zalewski?

Trenował w Starcie Wrocław, później w Starcie Skierniewice, Starcie Warszawa, ostatnio w tarnobrzeskiej Integracji. W zawodach startował w konkurencji: wyciskanie sztangi leżąc. Jego rekord życiowy to 180 kilogramów (rekord Polski to 210 kilogramów, a świata - 240 kg). Startował najpierw w wadze lekkiej do 67,5 kg, później średniej do 75 kg, a ostatnio półciężkiej do 82,5 kg. Pracuje jako instruktor na siłowni w tarnobrzeskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Ma żonę i pięć córek. Najstarsza ma 20 lat, najmłodsza 10.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie