Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedynym ratunkiem dla Mateusza jest nowe serce

Wioletta WOJTKOWIAK
Mateusz Batora: - Niczego nie pragnę tak bardzo, jak tego, by biło we mnie moje serce.
Mateusz Batora: - Niczego nie pragnę tak bardzo, jak tego, by biło we mnie moje serce. W. Wojtkowiak
Mateusz Batora oczekuje na przeszczep. Razem z rodzicami radzi wszystkim: - Nigdy nie lekceważcie grypy!

Mateusz Batora ma dopiero 14 lat, a tak bardzo chciałby cofnąć czas i mieć w sobie zdrowe serce. Zniszczyła je grypa. Dla nastolatka z Tarnobrzega jedynym ratunkiem jest przeszczep serca.

Jeszcze przed rokiem o tej porze na lekcjach wychowania fizycznego biegał i skakał jak szalony. Dziś żyje wolniej, bo wysiłkiem dla niego jest każdy krok. Kiedyś pewnie niejeden raz zapomniał łyknąć tabletki, myśląc, że samo przejdzie. Dziś lekarstwa utrzymują go przy życiu.

LEKARSTWA NIE ZASTĄPIĄ SERCA

- Na tym etapie medycyna jest bezradna. Zaawansowanie choroby u syna wyklucza powodzenie leczenia farmakologicznego - mówi Jarosław Batora, ojciec Mateusza.
Lekarze tłumaczą to tak. Gdy serce jest w doskonałym stanie, jego frakcja wynosi 65 procent. Kiedy Mateusza w ciężkim stanie przywieziono do szpitala, frakcja wynosiła niecałe 10 procent. Teraz, gdy Mateusz bierze leki na wydolność, frakcja wynosi około 25 procent. Ale nikt nie wie, czy będzie lepiej czy gorzej.

Oczywiście można czekać na cud. Po stanie zapalnym nastąpiło zwłóknienie tkanek serca. Takie serce jest zbyt słabe. Do pełnej sprawności nie wróci. Zabiegi chirurgiczne nie wchodzą w grę. Mówiąc wprost: - Nie ma innego ratunku, jak przeszczep.

Kilka dni temu rodzina wróciła z kolejnych badań, jakie chłopiec przechodzi w Klinice Kardiologii Dziecięcej Akademii Medycznej w Katowicach. Pod opieką specjalistów jest od marca ubiegłego roku. Ojciec chłopca nie potrafi sobie wytłumaczyć, jak to się stało, że dopiero czwarta klinika zdecydowała się przyjąć Mateusza na oddział. Pozostałe odmówiły.

GDY ZABIŁO NA ALARM

Zaszczep się! Grypa może zabić! - gdy zbliża się sezon infekcji, na każdym kroku słyszy się takie apele, w przychodniach leżą dziesiątki ulotek. Przestrzegają, że niedoleczona grypa niesie z sobą ryzyko powikłań, ale szczepionka może złagodzić objawy. - Nikt nie pamięta o tym, że grypa zdziesiątkowała niejedno państwo - uśmiecha się smutno Jarosław Batora.

"A co tam, samo przejdzie" - ileż to razy myślała tak Teresa Batora. Szczepień na grypę unikała. W razie choróbska wystarczały jej domowe sposoby: - Człowiek bierze lekarstwo, chusteczki i biegnie do pracy. Nikt się nawet nie spodziewa, że z banalnego kataru i bólu głowy może wyniknąć coś gorszego.

Mateusz serce miał zdrowe jak dzwon. Był typem sportowca. Grał w piłkę, siatkówkę, zjeżdżał na nartach. Na samo wspomnienie dni, kiedy stracił energię, zanosi się płaczem. Zaczęło się zwyczajnie - od wirusowej infekcji, która najwidoczniej niedoleczona dała o sobie znać w podstępny sposób..

- Za późno przyszedłem do lekarza. Zamiast leżeć w domu, chodziłem do szkoły, bo nie chciałem sobie robić zaległości. Bagatelizowałem, że miałem duszności, kaszel i źle się czułem. Zganiałem wszystko na okres dojrzewania.

Pewnego dnia, wracając z lekcji wychowania fizycznego, tak osłabł, że ledwo doszedł do domu. Następnych nocy nie przespał. Trafił na pediatrię tarnobrzeskiego szpitala. Rozpoznano zapalenie mięśnia sercowego. Karetka przetransportowała go do kliniki w Katowicach.

Dwa miesiące przeleżał pod pompami i w plątaninie rurek. Wydolność serca szła w górę. Ale po powrocie do domu wyniki zaczęły być coraz gorsze. Mateusz wie, że nie da się tego naprawić.

Dzisiaj apeluje do tych, których męczy grypa: - Nie bagatelizujcie objawów, zostańcie w łóżku. Nikomu nie życzę tego, co przeżywam.

ŻYĆ, ŁATWO POWIEDZIEĆ

- Dlaczego właśnie ja? Dlaczego to mnie się przytrafiło? - zastanawiał się często Mateusz, który z trudem, dla własnego dobra musi zgodzić się na życie pod parasolem ochronnym.

Nie wolno mu samemu wychodzić z domu, nie tylko dlatego, że łatwo o infekcję. Ma kategoryczny zakaz wysiłku. To takie głupie, że można tęsknić za wynoszeniem śmieci lub ścieleniem łóżka.

Z rodzicami mieszkał na czwartym piętrze bloku. Teraz zamieszkał u dziadków, bo łatwiej wyjść z domu, gdy ma się do pokonania trzy schodki.

Najgorszy jest lęk. Czekanie. Myślenie, kiedy stan zdrowia się pogorszy. Mateusz woli wierzyć, że jego serce pozwoli mu żyć. Naprawi się. Boi się przeszczepu. Nawet po dziesięciu latach organizm może go odrzucić. Ale przecież nie chce izolować się od świata, tak jak dziś.

- Modlę się co wieczór do Boga. Zastanawiam się, jaki jest sens w tym, że choruję. Może chciał mi dać nauczkę, może tak odkrywam swoje powołanie bycia lekarzem?
Mateusz mówi poważnie. Kiedyś chciał być policjantem, jak tata. Im więcej wie o swojej chorobie, a przyswajanie wiedzy zawsze szło mu łatwo, coraz bardziej chce to wykorzystać. Jeśli przyszłość pozwoli, będzie studiował medycynę. Wie, jak żyć, potrzebne mu tylko nowe serce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie