Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan Władysław Stopiński - odszedł bohater Westerplatte

Mateusz BOLECHOWSKI
Kapitan Władysław Stopiński w ubiegłym roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Skarżyska - Kamiennej.
Kapitan Władysław Stopiński w ubiegłym roku otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Skarżyska - Kamiennej.
W niedzielę zmarł kapitan Władysław Stopiński. Był przedostatnim żyjącym obrońcą słynnej gdańskiej placówki. Dziś opisujemy historię jego życia.

Władysław Stopiński

Portret Władysława Stopińskiego z okresu służby wojskowej.
Portret Władysława Stopińskiego z okresu służby wojskowej.

Portret Władysława Stopińskiego z okresu służby wojskowej.

Władysław Stopiński

Urodził się w 1915 roku w Wielkiej Wsi koło Wąchocka. Na ochotnika wstąpił do 4 Pułku Piechoty Legionów w Kielcach. W stopniu kaprala jako celowniczy ciężkiego karabinu maszynowego od 1 do 7 września 1939 roku bronił Westerplatte. Po wojnie pracował na kolei. Za zasługi otrzymał awans do stopnia kapitana oraz między innymi medal "Zasłużonym na Polu Chwały", Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski i Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari. Społeczności Gdańska, Skarżyska-Kamiennej i Skarżyska Kościelnego, gdzie spędził większość życia jako mieszkaniec wsi Lipowe Pole, nadały mu tytuły Honorowego Obywatela. Zmarł w wieku 95 lat 19 grudnia.

Przez kilkadziesiąt lat skromnie żył we wsi Lipowe Pole koło Skarżyska. Władysław Stopiński we wrześniu 1939 roku przez siedem dni walczył na Westerplatte jako celowniczy karabinu maszynowego. Wiele lat po wojnie zaprzyjaźnił się z marynarzem ze Schleswiga-Holsteina.

Władysław Stopiński pochodził z Wielkiej Wsi koło Wąchocka. Jako 22-latek na ochotnika wstąpił do wojska. Znalazł się w kieleckim 4 Pułku Piechoty Legionów. 17 marca 1939 roku wraz z grupą kolegów trafił do Wojskowej Składnicy Tranzytowej na polskim skrawku Wolnego Miasta Gdańska, półwyspie Westerplatte. Wiadomo było, że gdy wybuchnie wojna, składnica będzie pierwszym celem ataku. Dlatego w tajemnicy przygotowano tam umocnienia obronne i zadbano o odpowiednie uzbrojenie. Takie, jakie dało się przemycić, mimo kontroli władz Gdańska. Polskie dowództwo wiedziało, jaki los czeka obrońców Westerplatte. Stąd tuż przed wybuchem wojny posypały się awanse. Starszy legionista Stopiński dostał dwie belki i został kapralem. - Służba była dość ciężka, byliśmy ciągle w gotowości. Nie było spokojnego dnia - opowiadał w udzielonym nam w 2005 roku wywiadzie Władysław Stopiński.

USZY ZATYKAŁO

1 września, kwadrans przed piątą rano, "Schleswig-Holstein" rozpoczął ostrzał Westerplatte. Zaczęła się wojna. - To był ogromny huk, a potem potężne wybuchy. Uszy zatykało - opowiadał pan Władysław. Był wtedy w placówce "Prom" Po kanonadzie zaczął się pierwszy szturm na polską placówkę. Głównym celem ataku był "Prom". - Mieliśmy sporo broni maszynowej, dobre, polskie cekaemy z Radomia. To była świetna broń, luks się z niej strzelało - wspominał kapitan Stopiński. Obrona była zacięta - Niemcy z dużymi stratami musieli się wycofać. 2 września Stopiński widział, jak ciężko ranny artyleryjskim odłamkiem został kielczanin, porucznik Leon Pająk. - Wraz z kolegą zanieśliśmy go do punktu sanitarnego i wróciliśmy do walki. Wyglądał strasznie, ale udało mu się przeżyć. Z porucznikiem spotkałem się po wojnie, odwiedziłem go w Kielcach - wspominał bohater.

Obrona Westerplatte

Obrona Westerplatte

Westerplatte to półwysep w Gdańsku, u ujścia Martwej Wisły. W okresie międzywojennym istniała tam Wojskowa Składnica Transportowa. Liga Narodów zabraniała Polsce posiadania na terenie Westerplatte umocnień oraz ciężkiej broni. Polacy postanowili "obejść" postanowienia Ligi Narodów. W rezultacie wszystkie budynki cywilne powstające na terenie składnicy były przystosowane dla potrzeb wojskowych. W 1939 roku załoga liczyła 210 osób - wliczając w to pracowników cywilnych. Obrońcy dysponowali jedną armatą kalibru 75 milimetrów, dwoma działkami przeciwpancernymi, czterema moździerzami, 16 ciężkimi karabinami maszynowymi. Strategia polska przewidywała wysłanie na pomoc oblężonej załogi Korpusu Ekspedycyjnego, który miał za zadanie zdobyć Gdańsk i po 12 godzinach przyjść na pomoc załodze Westerplatte. 25 sierpnia do Gdańska przypłynął okręt liniowy "Schleswig-Holstein", uzbrojony w cztery działa 280 milimetrów oraz 10 dział 150 milimetrów. O 4.45 rozpoczął on II wojnę światową, ostrzeliwując polską placówkę. Obrona trwała siedem dni. W tym czasie Polacy, w dużej części pochodzący z kielecczyzny, przetrzymali 17 fal ognia huraganowego, odparli 14 ataków i 19 nocnych wypadów. Niemcy ponieśli ciężkie straty, które ocenia się na 200-300 zabitych i kilkuset rannych. Po stronie polskiej w walce poległo 15 żołnierzy, a około 50 zostało rannych.

MIAŁEM ICH NA MUSZCE

Kolejne dni to niemal ciągły ostrzał z dział, artylerii okrętowej, nalot kilkudziesięciu "Sztukasów" i powtarzające się ataki piechoty, w tym oddziałów wyspecjalizowanych w zdobywaniu umocnień. - Niemcy atakowali często, ale bez brawury. Na wojnie lepiej ma ten, kto się broni. My byliśmy ukryci, oni mieli za osłonę tylko krzaki. Nigdy nie podeszli blisko, bo byśmy ich wszystkich wybili. Nas nie było widać, oni byli jak na dłoni. Nie strzelaliśmy na pałę, puszczałem serię dopiero wtedy, gdy miałem ich na muszce - mówił o walce kapitan Stopiński. - Ostrzał z morza nie był taki groźny, więcej z tego było huku, do którego dało się przywyknąć, niż strat. Najgorsze były samoloty. Straszliwie wyjąc, pikowały z góry i będąc tuż nad ziemią, rzucały bomby. Nie cierpieliśmy tego, bo przed nimi nie było obrony. Jak bomba trafiła w wartownię, z siedmiu chłopaków żywy wyszedł tylko jeden, kawał betonu z bunkra oberwał mu tylko ładownicę z pasa - relacjonował westerplatczyk.

TAK TO JEST W WALCE

Jak twierdził, żołnierze nie myśleli o kapitulacji. - Każdy chciał przetrwać. Człowiek myślał tylko o tym, żeby strzelić, zanim zrobi to wróg. Tak to jest w walce, wtedy rozumuje się trzeźwo, bez emocji - mówił pan Władysław. - Wiedzieliśmy, że jesteśmy otoczeni ze wszystkich stron, bez szans na pomoc. O trwających do dziś kontrowersjach, kto rzeczywiście dowodził obroną, powiedział: - Major Sucharski był bardzo nerwowy, możliwe, że się załamał. Myśmy nic o tym nie wiedzieli. Jego zastępca, kapitan Franciszek Dąbrowski, to był dusza-człowiek, bardzo wesoły. Żołnierze plotkowali, że był przysięgłym, zatwardziałym kawalerem. 7 września nad Westerplatte załopotała biała flaga. - Smutno nam było, ale byliśmy wykończeni i wymęczeni. Teraz myślę, że może to i dobrze, iż zadecydowano o poddaniu się. Więcej nas ocalało. Zanim poszliśmy do niewoli, każdy oporządził się, jak mógł. Przez tydzień nie myliśmy się, ciągle w tym samym mundurze, ubrudzonym podczas walki. Dopiero jak wyglądaliśmy odpowiednio, pomaszerowaliśmy złożyć broń - opowiadał pięć lat temu pan Władysław.

POCZTOWCÓW ROZSTRZELALI

Kapitan Stopiński był obecny przy tym, gdy niemiecki podpułkownik oddał majorowi Sucharskiemu honory wojskowe i zwrócił szablę. - Zamknęli nas na ogrodzonym terenie, ale nie bili, nie było szykan. Koło nas byli trzymani obrońcy Poczty Gdańskiej. Ale krótko. Na drugi dzień rano hitlerowcy wywieźli ich samochodami i rozstrzelali. Byli wściekli, bo "poczciarze" wielu z nich położyli - wspominał Władysław Stopiński. Potem trafił do obozu jenieckiego, po jakimś czasie z resztą zwykłych żołnierzy wysłano ich do pracy. Po wojnie wrócił w rodzinne strony. Osiadł w Lipowym Polu, w gminie Skarżysko Kościelne. Do emerytury pracował na kolei.

NIE CZUŁ NIENAWIŚCI

Wiele lat po wojnie spotkał się z Martinem Menzlem, kanonierem ze Schleswiga-Holsteina. Niemiec oddał pierwszy strzał w II wojnie światowej. Byli żołnierze zaprzyjaźnili się, odwiedzali. Na dziewięćdziesiąte urodziny do Władysława Stopińskiego przyjechały dzieci nieżyjącego już Menzla. - Po tylu latach nie czuję do Niemców nienawiści. Zwykły żołnierz robił, co mu kazano - twierdził Stopiński. W rozmowie z nami mówił z przekonaniem - warto było bić się za Polskę. Zmarł w wieku 95 lat. W środę w Skarżysku-Kamiennej i Lipowym Polu odbyły się uroczystości pogrzebowe. Dziś żyje jeszcze tylko jeden obrońca Westerplatte Ignacy Skowron. Mieszka w gminie Sitkówka Nowiny koło Kielc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kapitan Władysław Stopiński - odszedł bohater Westerplatte - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie