Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncesja na sprzedaż alkoholu w Jastkowicach zależy od drzwi w szkole, od których mierzy się odległość

Katarzyna SOBIENIEWSKA-PYŁKA [email protected]
Zbigniew Żelasko uzbierał już całą teczkę pism, a koncesji jak nie miał, tak nie ma.
Zbigniew Żelasko uzbierał już całą teczkę pism, a koncesji jak nie miał, tak nie ma. fot. Katarzyna Sobieniewska - Pyłka
Radni woleli zmienić uchwałę niż pozwolić na to, by Zbigniew Żalesko otrzymał koncesję na sprzedaż alkoholu w swoim sklepiku. Właściciel sklepu walczy z urzędnikami już ponad rok.

- Proszę spojrzeć na tę teczkę, to same pisma do urzędu, z urzędu, do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, rysunki, plany, pomiary i co? - Zbigniew Żelasko załamuje ręce. Okazuje się, że z urzędnikami nie wygram. Nawet już w to nie wierzę, nie chcę jednak udawać, że nic się nie stało.

TRZEBA ZWALNIAĆ PRACOWNICE

Bo dla Żelasków stało się dużo i poważnie. I jak tak dalej pójdzie, ze swojego sklepu będą musieli zwalniać kolejne pracownice (jedna już musiała odejść z pracy), bo żyć im coraz trudniej.

Zaczęło się od tego, że na początku ubiegłego roku Zbigniew Żelasko z Jastkowic rozpoczął starania o koncesję na sprzedaż alkoholu w sklepiku, położonym w centralnym punkcie wsi. - Nigdy dotąd nawet nie myślałem o alkoholu, ale konkurencja dużych sklepów wokół spowodowała, że i ja pomyślałem, by mieć u siebie wszystko - mówi Żelasko. - Ludzie idą na grilla, kupują kiełbasę, to chcieliby i piwo do tego. A tu piwa ani żadnych innych trunków nie ma. Więc jadą dalej. Jak już będą w innym sklepie, to tam kupią sobie wszystko i mnie zaczną omijać.
ODLEGŁOŚĆ SIĘ SKRÓCIŁA

Złożył wniosek o wydanie pozwolenia na sprzedaż alkoholu do swojej gminy, w Pysznicy. Budynek sklepu jest położony w pobliżu szkoły, przyszła specjalna komisja i zmierzyła odległość. Było 114 metrów, a trzeba było sto, więc teoretycznie wszystko grało. Ale koncesji nie było, bo radni niebawem zmienili uchwałę, dotyczącą pomiarów. I okazało się, że po nowemu odległość ta wynosi już tylko 77 metrów, więc z koncesji nici.

- Różnica wzięła się stąd, że najpierw mierzono odległość od wejścia głównego do szkoły, potem od bocznego, które jest bliżej mojego sklepu - mówi Zbigniew Żelasko. To niedorzeczne.

KAŻDY MA SWOJE RACJE

Właściciel sklepu zaczął pisać pisma do Samorządowego Kolegium odwoławczego. Napisał ich z dziesięć, SKO przyznawało mu rację, ale sprawa wracała do Rady Gminy, do ponownego rozpatrzenia. A rada i gminni urzędnicy mają swoje racje i są one zdecydowanie różne od racji Zbigniewa Żelasko.

- Takie są naciski społeczeństwa, by w tym sklepie nie sprzedawać alkoholu - tłumaczy Helena Dyńka, zastępca wójta Pysznicy. - A my musimy słuchać całego społeczeństwa, a nie tylko pana Żelasko. Przecież w gminie jest już dość punktów sprzedaży alkoholu, po co jeszcze jeden? - dziwi się pani wójt.

A Zbigniew Żelasko też się dziwi, ale z innego powodu. - Jak trzeba było dofinansować jakąś gminną imprezę, to byłem dobry, a teraz, jak chcę normalnie, legalnie prowadzić dalej swój handel, to jestem zły. A przecież z takiej koncesji gmina miałaby rocznie co najmniej 3600 złotych.

Żeby jeszcze bardzie zniechęcić pana Zbigniewa do sprzedaży alkoholu, jeden z członków gminnej komisji antyalkoholowej podarował mu wycinek z jednej z gazet o rozpijaniu narodu. Akurat jemu, który alkoholu, jako jeden z nielicznych handlowców w tej gminie, nie sprzedaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie