Nawet popularna aktorka Teresa Lipowska z serialu "M jak miłość", która w filmie gra znakomitą gospodynię, gotującą pyszne obiady, robiącą konfitury i desery prywatnie przyznaje, że nie cierpi gotować. To dla niej zło konieczne. Inne znane kobiety, aktorka Anna Guzik, dziennikarki Katarzyna Dowbor, Monika Olejnik zdradzają, że mogą gotować, ale tylko od czasu do czasu. Na codzienne gotowanie nie mogą sobie pozwolić ze względu na nadmiar obowiązków. - Kiedy mam do wyboru nauczenie się roli czy ugotowanie obiadu, to wybieram rolę - zwierzała się Anna Guzik. - Dziś jest ogromna konkurencja, kobiety pracują tak samo jak mężczyźni, a oni nie mogą oczekiwać, że będziemy im usługiwać.
NIE MAJĄ SIŁY GOTOWAĆ
Zdaniem psychoterapeuty Krzysztofa Gąsiora, który zajmuje się także terapią rodzin, zmianą modelu życia, jeśli chodzi o gotowanie nie wynika z niechęci kobiet do tego typu zajęć, tylko z istniejących realiów. - W latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych podstawianie mężowi po przyjściu z pracy dwudaniowego obiadu przez żonę było normą - mówi.
-Wynikało to z tego, że mnóstwo kobiet nie pracowało i realizowały się wyłącznie w roli matki i żony. Teraz większość kobiet pracuje i zwyczajnie nie mają czasu na to, aby w ciągu tygodnia gotować. Dlatego koniecznie staje się to, aby panowie włączyli się w codzienne obowiązki. Wspólne gotowanie może zbliżać partnerów i taki model coraz częściej widać u młodych ludzi. Dawniej bywało tak, że żona gotowała w kuchni, a mąż w pokoju drzemał albo czytał gazetę. Dziś to się nie sprawdza, bo oboje często wracają z pracy wieczorem. Kobiety chcą, aby mężczyźni na równi z nimi uczestniczyli w domowych obowiązkach.
W KUCHNI SIĘ MĘCZĄ I DENERWUJĄ
Z danych Instytutu Badania Opinii Publicznej wynika, że 70 proc. pań za gotowaniem nie przepada. Męczy i denerwuje je stanie przy kuchni, konieczność ciągłego wymyślania, co ugotować na kolejny dzień i oczekiwania domowników, żeby posiłki były smaczne i zdrowe. - Kiedy wracam z pracy późnym popołudniem, to naprawdę nie mam siły gotować, bo oczy zamykają mi się ze zmęczenia - przyznaje kielecka adwokatka Katarzyna Boruń. - Dlatego często przynoszę do domu gotowe dania z jadłodajni. Dzieci jedzą w szkole, mąż w ciągu dnia wpada na barszczyk albo na pierogi do pobliskiego baru. W weekendy gotuję sama albo jedziemy na obiad do rodziców lub teściów.
Nauczycielka Marzena Lenartowicz mówi, że jak ma wybierać między ugotowaniem obiadu czy sprawdzeniem uczniowskich prac, to wybiera to drugie. - Niekiedy w gotowaniu pomagają mi dorastające córki albo zadowalamy się kanapkami - zdradza.
To, że coraz więcej osób stołuje się w ciągu tygodnia w mieście potwierdzają właściciel Grzegorz Romański z kieleckiej restauracji Monte Carlo i Mirosław Ciołak, szef kuchni z Tęczowego Młyna. - Wydajemy obiady na abonamenty, bo wielu osób nie ma kiedy gotować - mówi Grzegorz Romański. - Ludzie biorą na wynos krokiety, pierogi, zamawiają catering do pracy - informuje Mirek Ciołak.
WSPÓLNE POSIŁKI JEDNOCZĄ
Krzysztof Gąsior uczula, że nie najważniejsze jest to, kto posiłek przygotowuje, ale bardzo istotne, żeby przynajmniej raz dziennie, a już na pewno w weekendy zjadać wspólne posiłki, które bardzo zbliżają rodzinę. - Skoro mijamy się ze sobą w ciągu tygodnia, to warto raz na jakiś czas usiąść ze sobą i dziećmi do stołu - podkreśla. - To świetna okazja do wymiany myśli i zacieśnienia więzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?