Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarz Siarki Tarnobrzeg mierzy tylko 170 cm wzrostu. Mimo to czaruje swoją grą

Piotr SZPAK [email protected]
Bywa, że na parkiecie nawet trzech rywali nie potrafi go dogonić.
Bywa, że na parkiecie nawet trzech rywali nie potrafi go dogonić.
Wendell Miller choć jest najniższym koszykarzem grającym w polskiej ekstraklasie należy do najlepszych. W Tarnobrzegu fani basketu szaleją za nim.

Wendell Miller

Wendell Miller

Ma 24 lata, żonaty, żona: Maja, dzieci: Aumaia (3 latka), Ilyona (roczek). Wendell mierzy 170 centymetrów wzrostu, waży 73 kilogramów i gra na pozycji rozgrywającego. W Europie jest po raz pierwszy. Przez cztery poprzednie sezony występował w amerykańskiej drużynie West Virginia State, która gra w uniwersyteckiej lidze NCAA. Zainteresowania to sport pod wszelką postacią. Szczególnie lubi futbol amerykański oraz koszykówkę.

Wendell Miller jest zaprzeczeniem teorii mówiącej o tym, że koszykarz musi być wysoki i silnie zbudowany. Rozgrywający drużyny Siarki Jezioro Tarnobrzeg Wendell Miller ma zaledwie 170 centymetrów wzrostu i tylko 73 kilogramów wagi. Mimo to czaruje swoją grą.

Miller jest w tej chwili najbardziej rozpoznawalnym, obok tenisistki stołowej Zamku Tarnobrzeg Li Qian, sportowcem w "siarkowym grodzie". Kibice go uwielbiają. Kiedy wybiega na boisko na trybunach robi się ożywienie. Kiedy trafia do kosza fani eksplodują radością. Sportowy Tarnobrzeg pokochał amerykańskiego koszykarza.

CHCIAŁ BYĆ FUTBOLISTĄ

Pochodzi z Virginii, a jako młody chłopak najbardziej fascynował go futbol amerykański. Próbował nawet swych sił w tej dyscyplinie sportu, ale musiał zrezygnować. Brakowało mu co najmniej 25 centymetrów wzrostu i z 50 kilogramów wagi…

- Postanowiłem spróbować swych sił w koszykówce, bo zawsze mi się ona podobała. W Stanach Zjednoczonych basket jest bardzo popularny, mecze nie tylko NBA są świętem. Z moim wzrostem nie było na początku łatwo, ale wysokich kolegów starałem się przebijać szybkością i jakoś udawało się. Szło mi coraz lepiej, basket okazał się dla mnie tym czego szukałem - mówi.

Na talencie Wendella Millera poznał się jeden z najlepszych fachowców koszykówki w naszym kraju trener Dariusz Szczubiał. Poleciał latem na koszykarski obóz do Stanów Zjednoczonych. Jego fachowe oko od razu zatrzymało się na małym zawodniku. Szczubiał przeprowadził z nim rozmowy, także z jego menażerem i w ten sposób Wendell otrzymał propozycję gry w Polsce. Kontrakt został podpisany jeszcze w Stanach Zjednoczonych. Nigdy nie był w Europie, był więc bardzo ciekawy jak wygląda ten inny dla Amerykanów świata.

- Ucieszyłem się, że jadę do Polski, a moja rodzina widząc to jak bardzo się cieszę była po prostu szczęśliwa. Pewnie, że obawiałem się wielu rzeczy, ale wszystko okazało się ok., ludzie są tu mili, bardzo mili - uśmiecha się Wendell.

DUŻO KOBIET

Mimo, że w Polsce jest już trzy miesiące to jeszcze nie przekonał się do polskiej kuchni. Ale powoli musi, bo stołuje się razem z kolegami. Obecnie jego podstawowym wyżywieniem jest… kebab. Nawet nie wiedział, że to nie jest polska potrawa. Pytany czy jadł już bigos, flaki, biały barszcz czy schabowego przecząco kiwa głową. Za to kiedy zapytaliśmy go co mu się najbardziej podoba w Tarnobrzegu bez zastanowienia i z szerokim uśmiechem odpowiada - kobiety! Kobiety są u was piękne - mówi z entuzjazmem, ale wiem, że nie mogę za bardzo się ekscytować ich urodą, bo w Virginii zostawiłem żonę i dwie córeczki. Są jeszcze małe, Aumaia ma trzy latka, młodsza Ilyona tylko roczek.

Koszykarz Siarki Tarnobrzeg mierzy tylko 170 cm wzrostu. Mimo to czaruje swoją grą

Kobiet w rodzinie Wendella jest dużo więcej. Sam ma aż cztery starsze siostry, w domu był jedynym chłopakiem. - Miałem czasami "przechlapane", no bo jak się bawić i rozmawiać z kobietami, które myślą po swojemu… - mówi Amerykanin.

- Nie było wyjścia musiałem się przyzwyczaić, ale zawsze byłem inny. Tylko ja z całej rodziny uprawiam sport, ale siostry wiedzą co to koszykówka - śmieje się.

TĘSKNOTA DOSKWIERA

Mając żonę, dwójkę dzieci, cztery siostry i rodziców tęsknota musi się dawać we znaki i Wendell bardzo tęskni. Na szczęście jest skype, który wykorzystuje do maksimum, codziennie z kimś rozmawia, opowiada o Polsce, a najbliżsi z zaskoczeniem ale i ogromnym zainteresowaniem słuchają tego o czym mówi. Lecąc do Polski Wendell dużo słyszał o tym, że jest tu bardzo zimno i faktycznie jest mu zimno. Z niepokojem jednak słucha opowieści kolegów o ubiegłorocznej zimie kiedy spadło pół metra śniegu i było 25 stopni mrozu.

- Śnieg już widziałem, ale takiej prawdziwej zimy jeszcze nie. To zimno co było dwa tygodnie temu to ja myślałem, że właśnie zaczęła się zima. Trener powiedział, że jeszcze nie, że zima to tu dopiero będzie. Nie boję się jej, ale mam nadzieję, że te opowieści o tak dużym mrozie to nieprawda - mówi z lekkim niepokojem w oczach.

Prawdziwa, śnieżna zima byłaby z drugiej strony dla Wendella hitem, pokazywałby ją swoim najbliższym, ale nie wie jak by się do niej przyzwyczaił. - Z drugiej strony nie będę miał innego wyjścia - mówi.

ŚWIĘTA W POLSCE

Zima pewnie zaskoczy Millera, mniej pewnie zaskoczy go Boże Narodzenie, które w Stanach Zjednoczonych jest tak samo ważnym świętem jak w Polsce. Wendell doskonale wie co to choinka, Mikołaj, prezenty. Najlepszym dla niego prezentem byłby wylot na święta do domu, ale wie, że to niemożliwe. Rozgrywki toczą się bez przerwy, pozostanie mu złożenie życzeń najbliższym przez skype.

- Będę szczęśliwy jak uda mi się wysłać swoim córeczkom i małżonce prezenty. Niedługo zacznę już za nimi chodzić po sklepach - mówi.

CHCE TU ZOSTAĆ

O szalejącej za nim tarnobrzeskiej publiczności mówi w samych superlatywach. Na początku był tym trochę onieśmielony, ale bariera szybko pękła. To, że kibice tak go lubią spowodowało, że chwilami czuje się jak u siebie w domu.

- Ważne jest to, że tu kibice pomagają nam nie tylko jak wygrywamy, ale też jak przegrywamy. Doping jest potrzebny szczególnie wtedy kiedy drużynie nie idzie - mówi.

Dla Amerykanów grających w naszym kraju Polska jest przystankiem na drodze do drużyn z Francji, Hiszpanii czy Niemiec. Wendell nie myśli jednak teraz o tym, skupia się na grze.

- Ja też o tym na początku myślałem, nie będę ukrywał, że tak nie było. Nie wiedziałem jednak, że będę się tu tak dobrze czuł. Kto wie czy tu nie zostanę na dłużej. Trudno w tej chwili powiedzieć. W Tarnobrzegu jest świetnie, ja nie myślałem, że może tu tak być - dodał zadowolony.

MÓWIĄ O WENDELLU

LaMarshall Corbett, koszykarz Siarki: - Na początku mieszkałem trochę z Wendellem i muszę powiedzieć, iż jest to facet konkretny, koleżeński, bardzo dobrze zorganizowany i uczynny. Jest mocno związany z rodziną, non stop siedzi przed Internetem i rozmawia z najbliższymi. Pełen humoru, trudno go czymś zdenerwować.

Bogusław Jarek, dyrektor Siarki: - O tym chłopaku można mówić w samych superlatywach. Bardzo dba o siebie, a można odnieść wrażenie, że najważniejszą rzeczą na świecie dla niego jest Internet. Może nie zjeść, może nie spać, może nie kupić sobie ciucha, ale jakby ktoś mu odciął Internet to już byłby dla niego koniec świata.

Nicchaeus Doaks, koszykarz Siarki: - "Kuki" to w porządku facet, jest przykładem tego, że w koszykówce nie o wszystkim decyduje wzrost. Ma wspaniałe poczucie humoru, w najtrudniejszych chwilach potrafi nas rozśmieszyć. Koszykówkę traktuje tak jak na profesjonalistę przystało.

Dziękujemy byłemu koszykarzowi Siarki Tarnobrzeg Michałowi Pyszniakowi za pomoc w przygotowaniu tego materiału.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie