Wykupić przepisane przez lekarza medykamenty, czy pieniądze przeznaczyć na opłaty lub jedzenie? Przed takim dylematem staje coraz więcej osób. Aptekarze z naszego regionu, światowy kryzys widzą obserwując swoich klientów.
Jeszcze do niedawna grymaszenie w aptece i wyszukiwanie najtańszych odpowiedników przepisanych leków dla wielu osób było powodem do wstydu.
Teraz, jeśli aptekarz nie zaproponuje możliwości zamiany, pacjenci sami o nią dopytują.
- Firmy farmaceutyczne ze sobą konkurują, produkując lekarstwa z identycznym składem, ale w różnej cenie. Więc nie ma się, czego wstydzić, bo w sklepach też szukamy przecież produktów tanich, a dobrych - wyjaśnia Tomasz Lenard, współwłaściciel dwóch aptek w Tarnobrzegu.
Rosnące bezrobocie i wszechobecny kryzys sprawia, że o tańsze leki pytają już nie tylko emeryci i renciści. Tańszych leków szukają też ludzie średnim wieku i młodzież. Szczególnie widoczne jest to teraz - zimą, w okresie zwiększonej zachorowalności.
- Proponujemy tańsze zamienniki leków widniejących na recepcie. Niekiedy różnica cen wynosi kilka, a nawet kilkanaście złotych - dowiadujemy się w aptece Aspirynka w Stalowej Woli.
Najtrudniejszą sytuacje mają osoby przewlekle chore, które każdego miesiąca na leki muszą wydać sto, dwieście złotych. Przy emeryturze wynoszącej tysiąc złotych, to ogromna kwota. Zdarzają się niestety przypadki, że chorzy ludzie odchodzą z aptek z kwitkiem - pieniędzy na leki brakuje, a honor nie pozwala wyciągnąć ręki po wsparcie, na przykład do opieki społecznej.
- Tak, bywa, że wydaję lekarstwa "na kreskę". Oczywiście stałym klientom, którzy po kilku dniach regulują należności, kiedy otrzymają emeryturę - przyznaje aptekarka z Nowej Dęby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?