Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz profesor kontra policja. Sprawa wraca do sądu

Marcin RADZIMOWSKI
O błahej sprawie sprzed blisko trzech lat wciąż głośno. Za sprawą samego zainteresowanego.

2 lata

2 lata

Sąd umarza sprawę o wykroczenie, jeśli od daty czynu minął rok, a jeśli w tym czasie zostało wszczęte postępowanie, jeśli od daty czynu minęły dwa lata.

Ze względu na przedawnienie karalności Sąd Rejonowy w Nisku sprawę umorzył, lecz kierowca obwiniony o jazdę z nadmierną prędkością… złożył apelację do sądu drugiej instancji. Sprawa dotyczy księdza profesora, który został zatrzymany przez patrol policji w Katach (powiat niżański).

O zdarzeniach z 24 maja 2009 roku na naszych łamach pisaliśmy kilkukrotnie. Przypomnijmy, że tego dnia patrol policji zatrzymał do kontroli skodę fabia - powodem było zmierzone radarem przekroczenie dopuszczalnej prędkości jazdy o 60 km/h. W czasie kontroli okazało się, że kierowcą jest nauczyciel akademicki, ksiądz profesor z Katedry Prawa Wykroczeń i Postępowań Dyscyplinarnych Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji KUL. Od tego momentu relacje policjantów i kierowcy niemal całkowicie się różnią.

POLICJA KONTRA KSIĄDZ

Przed sądem funkcjonariusze zeznali, że po zatrzymaniu 50-letni kierowca nie kwestionował prawidłowości i wyniku pomiaru. Zdanie zmienił po paru minutach - domagał się pouczenia, a słysząc ich odmowę, mandatu nie przyjął. Dlatego sprawa trafiła przed oblicze sądu. Obwiniony natomiast twierdził przed sądem, że policjanci nie obserwowali toru jego jazdy, dokonali nieprawidłowo pomiaru a na dodatek pokazali mu prędkość innego auta. Nie chcieli go też przesłuchać. To tylko część rzekomych błędów, jakie mieli popełnić.

Ostatecznie Sąd Rejonowy w Nisku uznał obwinionego za winnego jazdy z nadmierną prędkością i skazał go na karę grzywny (dwa tysiące złotych) i nakazał pokrycie kosztów sądowych wysokości 300 złotych.

Okazało się wkrótce, że to nie koniec. Nauczyciel akademicki niedługo potem skierował do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez sędziego orzekającego w jego sprawie. Sędzia uzasadniając wyrok ustnie miał się dopuścić obrazy uczuć religijnych, używając niewłaściwego określenia w stosunku do Biblii oraz do przysięgi wyznaniowej składanej przez obwinionego. Zarzutów wobec sędziego ksiądz profesor miał więcej, jak choćby "niewłaściwy wpis" sędziego na jego prywatnym profilu na portalu społecznościowym.

KARĘ MOŻNA "ODWISIEĆ

Tarnobrzeska prokuratura po zapoznaniu się z dowodami umorzyła śledztwo (brak znamion przestępstwa), oczywiście tę decyzję ksiądz zaskarżył do sądu. Sąd Rejonowy w Rzeszowie (wcześniej wszyscy sędziowie sądów rejonowych z Niska, Stalowej Woli i Tarnobrzega wyłączyli się z rozpoznania decyzji) utrzymał w mocy decyzję prokuratury. Rzeszowski sąd dodał jednak, że prokurator rozpoznawał kwestię obrazy uczuć religijnych a nie pozostałe "winy" wskazywane przez księdza profesora (m.in. przekroczenie uprawnień).

Suma summarum akta sprawy o zbyt szybką jazdę autem, uzasadnienie wyroku a także pozostałe dokumenty ksiądz przekazał do Ministerstwa Sprawiedliwości, który nakazał rzecznikowi dyscyplinarnemu przy Sądzie Okręgowym w Tarnobrzegu wszcząć czynności dyscyplinarne w stosunku do sędziego z Niska. Ostatecznie nie stwierdzono, by sędzia dopuścił się obrazy urzędu sędziego poprzez wpisy na swoim profilu na portalu społecznościowym: "Prawo jest jak płot - żmija zawsze się prześliźnie, tygrys zawsze przeskoczy, a bydło przynajmniej się nie rozłazi, gdzie nie powinno" oraz "Nie ma takiej kary, której nie można odsiedzieć, albo… odwisieć".

SPISKOWA TEORIA DZIEJÓW

Ukarany grzywną ksiądz profesor obok sędziego z niżańskiego sądu znalazł także inne cele ataków - dziennikarzy. Na stworzonej mniej więcej w tym czasie stronie internetowej zarzucał im choćby to, że pojawili się w niżańskim sądzie na ogłoszeniu wyroku. Słowem nie wspomniał, że… sam ich o tej rozprawie powiadomił. Zresztą na owej stronie temat "krzywd wyrządzonych autorowi przez policjantów, sędziego i dziennikarzy" są wałkowane systematycznie aż do teraz. Dziennikarze mieli być winni na przykład tego, że "rozdmuchując" sprawę wykroczenia doprowadzili do tego, że ksiądz profesor nie został wybrany dziekanem KUL w Stalowej Woli. Być może by uniknąć podejrzeń o stronniczość, w artykułach o sobie samym ksiądz pisze zawsze w trzeciej osobie…

Wracając do samego wyroku skazującego za wykroczenie, obwiniony zaskarżył go do sądu wyższej instancji. Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu uchylił orzeczenie i skierował sprawę do ponownego rozpoznania przez Sąd Rejonowy w Nisku. Ten decyzją z 16 grudnia ubiegłego roku umorzył sprawę z uwagi na przedawnienie (przedawnienie następuje, gdy mija rok od daty popełnienia czynu lub dwóch lat od tej daty, jeśli zostało wszczęte postępowanie).

Zarówno obwiniony jak i jego obrońca złożyli apelację do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Jak ustaliliśmy, w piśmie podnoszą wcześniejsze argumenty (nieprawidłowość pomiaru radarem itp.), choć sąd nie miał w tym przypadku obowiązku analizować sprawy pod względem merytorycznym a jedynie stwierdzić, czy doszło do przedawnienia. Termin posiedzenia sadu okręgowego nie został jeszcze wyznaczony.

- Czekamy na akta z Niska, gdyż to za pośrednictwem sądu wydającego pierwszą decyzję składa się apelację - wyjaśnia sędzia Józef Dyl, rzecznik prasowy SO w Tarnobrzegu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie