Li Qian jest bez wątpienia najlepszą tenisistką stołową grającą w naszym kraju. Jest sukcesem był nie tylko występ w Igrzyskach Olimpijskich, ale także zwycięstwo w tegorocznym TOP 12, który rozegrany został w Dusseldorfie. Jest gwiazdą światowego formatu.
"MAŁE" MIASTECZKO
Li Qian urodziła się 30 lipca 1986 roku w mieście Baoding, tam też spędziła dzieciństwo. Jest jedynaczką, co w Chinach jest pewnego rodzaju ewenementem. W Baoding mieszkała na osiedlu pełnym zieleni, w bloku na czwartym piętrze. Kiedy miała siedem lat, mama Xu Su Ling zaprowadziła ją na pierwszy trening. Była skazana na tenis stołowy. Tata, Li Guo Wei jest bowiem trenerem w tej dyscyplinie sportu.
- Mój tata uprawiał też badminton i pływanie, ale ja zawsze chciałam grać w pingponga. Rodzice to popierali - mówi.
Kiedy jako niespełna 15-latka wylatywała do nieznanej jej, ani też jej rodzicom Polski, mieli obawy. Ale zaufali trenerowi Zbigniewowi Nęckowi.
- Trenerski nos podpowiedział mi, że to może być talent. Miała taki fajny "charakterek". Widziałem, że pracowała nad sobą. Tydzień czasu wystarczył mi bym trenerom w Chinach dał odpowiedź, że zostawiam tę dziewczynę u nas - przyznaje Nęcek.
SEN PONAD WSZYSTKO
Co najbardziej uwielbia najlepsza obecnie Polska tenisistka stołowa? Spać, spać i jeszcze raz spać! Uwielbia sen. Gdyby mogła, wstawałaby w południe, ale budzik w komórce jest wręcz niemiłosierny i budzi ją wcześnie rano. Nim wyjdzie na trening dużo czasu spędza przed lustrem. Makijaż stosuje bardzo lekki, a włosy muszą być przed wyjściem "wypucowane". Stojąc przed lustrem, kąpiąc się i ubierając, "Mała" lubi sobie pośpiewać, dotychczas nuciła chińskie piosenki, ale pewnego dnia, wracając z meczu usłyszała w radiu polski utwór. Kiedy pytamy jaki, wybucha śmiechem i zaczyna spontanicznie, dość głośno śpiewać: Hej, hej, hej Sokoły, omijacie, góry, lasy, doły...
- To ulubiona polska pieśń "Małej". Śpiewa nam ją jak wracamy z wyjazdów - śmieje się trener Nęcek.
BEZLUDNY TARNOBRZEG
"Mała" jest zakochana w Tarnobrzegu, uwielbia to "bezludne" miejsce, ale skoro wychowała się w czteromilionym mieście, trudno by 50-tysięczne miasteczko jej nie szokowało. Nie może także zrozumieć, dlaczego tarnobrzeżanie tak mało korzystają z rowerów. W Chinach jest on przecież niezbędny.
Li nie lubi chodzić do kawiarni. Trening, pływalnia, dom, a w domu Internet. To cały jej świat. Codziennie łączy się z rodzicami. Jeśli znajdzie już chwilę czasu na spacer, to chodzi tylko wtedy, kiedy jest widno. Nie lubi spacerować wieczorami. Sukcesy nie przewróciły jej w głowie. Zamiast rozmyślać o swojej potędze, bierze "Kubusia Puchatka" i czyta, a jak przeczyta, nastawia chińską herbatę, smaży omlet i śpiewa.
- Tarnobrzeg jest piękny, Polska jest piękna i chcę tu być jak najdłużej - dodaje z uśmiechem znakomita zawodniczka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?