Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Macedonia - w gościnie u Aleksandra Macedońskiego

Piotr Kutkowski
Mozaiki były układane na posadzkach bogatszych domów
Mozaiki były układane na posadzkach bogatszych domów Piotr Kutkowski
Kraina Aleksandra Macedońskiego potrafi zadziwić swoimi zabytkami i zachwycić krajobrazem. A lokalne wino i jedze-nie smakuje tu jak w mało którym miejscu na świecie.

[galeria_glowna]
Autostrada w Macedonii jest płatna, tyle że my nie mamy dina-rów. Mamy euro. Pan siedzący na bramce słysząc to rzuca "sto euro" i wyciąga przez okienko dłoń. Widząc nasze zbaraniałe miny śmieje się, po czym uspokaja - "nie sto, tylko dwa. Witajcie w Macedonii!". Już wiemy, że będzie ciekawie, ciekawa jest też droga, która malowniczo przebija się przez góry w spoglądając to z góry, to z boku na rzekę Wardar.

O tym, że dojeżdżamy do Stobi, pozostałości starożytnego mia-sta informuje duża, brązowa tablica turystyczna. Wykopaliska znajdują się tuż obok szosy, by je obejrzeć trzeba najpierw ku-pić bilet wstępu. Kosztuje niewiele, bonusem jest przydzielenie nam osobistego przewodnika, a raczej przewodniczki. Młodej, urodziwej i będącej prawdziwą skarbnicą informacji. Dowiadu-jemy się, że Stobi było rzymskim miastem, które powstało w II wieku przed naszą erą, ale jego prapoczątki sięgają jeszcze czasów neolitycznych. Dawna stolica rzymskiej prowincji Mace-donia Salutaris była wielokrotnie najeżdżana, zawsze jednak podnosząc się z upadku. Pokonało ją tak naprawdę dopiero trzęsienie ziemi w 518 roku, po którym zrujnowane ekonomicz-nie miasto nie było już w stanie skutecznie bronić się przed wrogami.

Wraz z upływem czasu Stobi pokryła ziemia i zapomnienie. Od-kryli - przypadkiem - niemieccy żołnierze w czasie pierwszej wojny światowej. Prace archeologiczne prowadzone są tu od 1924 roku. Dzięki nim widzimy teraz doskonale zachowany am-fiteatr, z oryginalnymi inskrypcjami na niektórych siedzeniach. W ten sposób starożytni ryjąc swoje nazwiska w kamieniu re-zerwowali sobie miejscówki.

Blisko amfiteatru znajdują się pozostałości chrześcijańskich świątyń, z umieszczoną w kręgu chrzcielnicą z IV wieku i kom-pozycją przedstawiającą jeden z symboli Macedonii - pawia. Ponoć to magiczne miejsce, magiczne są na pewno również in-ne skarby Stobi. Spacerując dawnymi ulicami odkrywamy dzięki naszej przewodniczce pozostałości antycznych domów, pałacu Teodozjusza, budynków publicznych, resztki synagog i wcze-snochrześcijańskich bazylik. Ślady tylu kultur na tak małym ob-szarze dają wyobrażenie o złożonej historii tego kraju i ulotności potęg, które się przez niego przewijały.

- Na razie odkopana została tylko część miasta. Archeolodzy będą mieli tu jeszcze wiele pracy - przekonuje nas żegnając się przewodniczka.

NA ZDROWIE

Im dalej na południe, tym więcej upraw winorośli. Nic dziwnego - mają tu wszystko, co potrzebne do ich rozwoju - dobrą glebę, ciepły, łagodny klimat, dużo słońca. Macedończycy szczycą się, że ich tradycje winiarskie sięgają …4 tysięcy lat, a smakoszem win byli Filip Maceodoński i jego słynny syn, Aleksander. Ba, ponoć nawet święty Paweł w czasie swoich wizyt w Macedonii nie mógł się oprzeć pokusom tego trunku. Skoro on nie mógł się oprzeć, to my tym bardziej. Krótka narada i szybka decyzja - kolejny zjazd z autostrady do miejscowości Negotiono, która uchodzi za jedno z centrów winiarstwa.

W centrum chaotyczna zabudowa, w oknach portrety i hasła, co przypomina nam PRL ze schyłkowych lat.

Wytwórnia win Bovin ulokowana jest kilka ulic dalej. Spodzie-wamy się, że zobaczymy tak jak w Alzacji czy w Toskanii uro-czego wnętrza z beczkami i dziesiątkami butelek, tymczasem wita nas ubrany w gumiaki pan, zmywający przed nieciekawym, fabrycznym biurowcem kurz z chodnika. Nie ma mowy o degu-stacji, zamiast kieliszków z boskim trunkiem dostajemy do rąk katalogi win. Na naszych twarzach maluje się rozczarowanie, ale zachować fason kupujemy dwie butelki wina wyprodukowa-ne z endemicznego, bałkańskiego szczepu vranec. Zmęczeni, głodni i źli znajdujemy małą knajpkę. Kelner obiecuje, że ugości nas macedońskimi specjałami. Pół godziny później na stole po-jawiają się tavce gravce - zapiekana z pomidorami i innymi wa-rzywami fasola, faszerowane papryki, opiekane mięso, okra-szone ostrymi serami sałatki.
- Jakie wino podać? - pyta kelner.
- Dobre, miejscowe - odpowiadamy.
No i pojawia się vranec z fabryki Bovin!
Wino jest prawdziwie wyborne, jak i wyborna jest cała ta bał-kańska uczta.

Kelner widząc nasze zadowolenie prowadzi nas do drugiej sali. Okazuje się, że to właśnie tu zapraszani są goście fabryki na degustacje win. Dostępujemy tego zaszczytu i my, a smakując różne gatunki oglądamy pamiątkowe fotografie premiera Mace-donii i innych ważnych dla tego kraju osób. Widać my też jeste-śmy ważni, bo wychodzimy z knajpki obdarowani butelką "do-masznego wina" i swojskim - "na zdrowie!". Oj, coraz bardziej nam się ta Macedonia podoba!

MONASTYR

Strumica to duże miasto z zabytkami, nowoczesnym centrum i charakterystyczną główną ulicą, której dwa pasy ruchu rozdzie-la długa …fontanna. My szukamy jednak drogi do położonego kilka kilometrów dalej klasztoru Vodoca, zachwalanego w prze-wodnikach jako perełka Macedonii. Drogowskazów nie widać, nawigacja w Macedonii nie działa, mapa jest niedokładna. Po-zostaje stary sprawdzony sposób - koniec języka za przewod-nika.

Mężczyzna pytany o drogę pozuje ręką prosto, ale mówi "pra-wo". Skręcamy w prawo, wjeżdżamy w opłotki. Już wiemy, że prawo znaczy prosto, a nasze "prawo" to "desno". W końcu jest drogowskaz, teraz mamy już pewność, że nie błądzimy. Ale droga wygląda coraz mniej ciekawie, asfalt jest dziurawy, ota-czają nas zrujnowane domy, przed którymi wystają Cyganie.

Na tym tle zdecydowanie wyróżnia się zrujnowany meczet z pozbawionym zwieńczenia minaretem. Stoją przed nimi konie i osiołek, oraz osiłek o smagłe cerze, który widząc aparat foto-graficzny od razu podbiega, by pobrać haracz.

Gdy mamy za sobą już cygańskie osiedle, oddychamy z ulgą, tym bardziej, że dwa kilometry dalej zaczyna się inny świat. Kry-je się on za kamiennym murem monastyru Vodoca. Ubrana w czarny strój mniszka zaprasza nas do zwiedzania. Klasztor świętego Leoncjusza został założony na przełomie X i XI wieku przez cara Samuela. W historii zasłynął jako miejsce, w którym bizantyjski cesarz Bazyli II po wygranej bitwie w 1014 roku roz-kazał wyłupić oczy zebranym tam 14 tysiącom jeńców. Po jed-nym oku tracił co setny wojownik, by mógł być przewodnikiem ślepców. Nazwa "vodica" to właśnie pochodna od słowa Vodici - "wyłupuje oczy".

Najcenniejszy obiekt - usytuowana w środki klasztornego kom-pleksu cerkiew - została wybudowana na planie krzyża w XII - XII wieku w miejscu, gdzie już w V wieku stała bazylika wcze-snochrześcijańska. Świadczą o tym wykopaliska, resztki fun-damentów, kamienne detale i zdobienia. Wnętrze świątyni jest surowe i prawie pozbawione ozdób, z dawnych fresków zacho-wały się jedynie fragmenty. Nabożeństwa odprawiane są tu tyl-ko z okazji wielkich świat, na co dzień celom liturgicznym służy nowa cerkiewka. Vodoca to także siedziba strumickiego metro-polity, całość zatopiona jest w pięknej zieleni, a mężczyzna, któ-ry ją pielęgnuje nie ukrywa, że klasztor jest dla niego i wszyst-kich Macedończyków prawdziwą dumą narodową.
- Naszą i waszą, bo wy też przecież Słowianie - podkreśla.

PALURCI

Do granicy z Grecja zmierzamy boczną drogą, mijając od czasu do czasu mały wóz z małym konikiem, albo pasącego się osioł-ka. Dookoła plantacje pomidorów smakujących jak pomidory a nie jak chemia, przesyconych słońcem brzoskwiń, słodkich mo-reli i ostrych papryk. Przydrożny sprzedawca kusi figami z za-lewie własnej, zachwalając je jako lek na nerki. Lekiem na wszystko ma być rozlana w plastikowe butelki rakija domowego wyrobu.

Dłuższy przystanek robimy sobie przy wtopionym w górski pej-zaż jeziorze Palurci. Tablica głosi, że stąd do Brukseli jest 2292 kilometry, druga - że tu przebywał w czasie swoich podróży Święty Paweł.
Potwierdza to mężczyzna opiekujący się tym miejscem, poka-zuje nam też pozostałości po dawnej świątyni i betonowe fun-damenty tej, która ma wkrótce powstać.
- Zostańcie dłużej, złowię ryby, pogrilujemy, napijemy się do-mowego wina, pośpiewamy. Przecież tu jest tak pięknie! - kusi nasz nowy znajomy.
Szkoda, że nie możemy skorzystać z zaproszenia. Ale co się odwlecze…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Macedonia - w gościnie u Aleksandra Macedońskiego - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie