Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magiczny skrzypek z Cholewianej Góry obchodził setne urodziny. W jego duszy wciąż gra muzyka

Konrad SINICA
Michał Dudzik z Cholewianej Góry wciąż potrafi dziarsko zagrać na skrzypcach.
Michał Dudzik z Cholewianej Góry wciąż potrafi dziarsko zagrać na skrzypcach. Konrad Sinica
Mówią o nim, że to jeden z ostatnich prawdziwych Lasowiaków. Dzięki niemu do dzisiaj przetrwały cholewioki - utwory muzyczne charakterystyczne dla XIX-wiecznego folkloru rodem z Cholewianej Góry. Michał Dudzik to żywa legenda muzyki ludowej.

W domu Michała Dudzika z Cholewianej Góry nigdy nie brakowało muzyki. Muzykował ojciec, przygrywał też starszy brat Jan. Muzyka towarzyszyła więc Michałowi Dudzikowi od kołyski. Urodził się 1 października 1912 roku w Cholewianej Górze w gminie Jeżowe, wtedy jeszcze był tu zabór austriacki. Tu spędził większość swojego życia. Żyje tu do dzisiaj, razem z nim mieszka jego córka. Oraz muzyka.

PIECHOTĄ PO WIEDZĘ

Michał Dudzik szczególnie pokochał skrzypce. Jako mały chłopiec zaczął uczyć się gry ze słuchu. Pierwszy instrument zrobił mu starszy brat Jan. - On umiał grać ze słuchu - opowiada Michał Dudzik. - Potrafił też zrobić skrzypce i bas. Taki samouk był. Przeżył 95 lat.

Kiedy Michał Dudzik ukończył czwartą klasę szkoły powszechnej ojciec zabrał go do Rudnika nad Sanem na spotkanie z późniejszym nauczycielem Stanisławem Sztabą, kierownikiem miejscowego seminarium. Mały Michał potrafił już trochę grać, wiedział jak nastroić skrzypce i znał nazwy strun. Zanim nauczyciel zgodził się na lekcje, konieczny był sprawdzian umiejętności.

- Nauczyciel powiedział ojcu - ja go wezmę na trzy dni na próbę - wspomina pan Michał. - Dał mi swoje skrzypce i kazał nastroić. Później poszedł za drzwi i szarpał za struny a ja musiałem zgadnąć, na której strunie on grał.

Kierownik seminarium zgodził się przyjąć go na lekcje. Te jednak kosztowały i to niemało. - Ojciec płacił za godzinę dwa złote, a to były dawniej ładne pieniądze. W tych latach można było kupić za to pół litra wódki.

Jednak nie tylko koszty stanowiły problem. Z Cholewianej Góry do Rudnika nad Sanem było daleko, około 20 kilometrów. O rowerze można było tylko pomarzyć, bo kosztował tyle, że trzeba by dorodną krowę sprzedać. Początkowo kwaterował więc w Rudniku nad Sanem, ale po miesiącu zrezygnował, bo kosztowało to 10 złotych miesięcznie. Mały Michaś nie miał zamiaru porzucić lekcji i drogę po wiedzę zaczął pokonywać pieszo. Codziennie pokonywał ponad 40 kilometrów, by odbyć godzinną lekcję. Pilnie ćwiczył też w domu.

PISZCZYSZ, INO RANO WSTAŁEŚ

- Musiałem się nauczyć tego, co mi nauczyciel zadał - mówi muzyk. - Trzeba było ćwiczyć i ćwiczyć. Czasem poszedłem pod szopę a matka krzyczeli: piszczysz i piszczysz, ino rano wstałeś!

Nauka trwała rok. Mały Michał był pojętnym uczniem. Stanisław Sztaba miał powiedzieć do jego ojca, że przez rok nauczył się tyle, ile inni przez trzy lata nie przyswoili. Lekcje się skończyły, lecz miłość do muzyki pozostała już na całe życie. Dźwięki skrzypiec towarzyszą Michałowi Dudzikowi przez kolejne dziesięciolecia.

Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej zaczął grać z okolicznymi zespołami ludowymi. Przez kilka lat grywał z kapelą Żarkowscy z Korczowisk. Kiedy przyszła wojenna zawierucha, rodzina pana Michała została wysiedlona do Kamienia. W tych latach okazji do muzykowania było mało, co nie znaczy, że w ogóle się nie zdarzały.
Po wojnie Michał Dudzik wrócił do Cholewianej Góry. Przygrywał miejscowym kolędnikom, którzy chodzili od chałupy do chałupy. Chodzili nie sami, a z koniem. Taki był tutejszy zwyczaj. Zdarzało się, że zwierzę wchodziło nawet do domu. Dzisiaj mało kto o tym pamięta.

NAPASKUDZIŁ NA SZCZĘŚCIE

- Kiedyś jak kolędnik wjechał do mojego domu na koniu, to podłogę połamał, bo koń był kuty - wspomina pan Michał. - A jak napaskudził, to mówili, że będzie szczęście. Tego obyczaju już nie ma. Takie kolędowanie zaginęło. Małe dzieciaki czasem jeszcze przychodzą, to się parę złotych da.
Ale nie tylko z kolędnikami grywał. Jego skrzypce rozbrzmiewały na weselach, zabawach i jasełkach. Współpracował z zespołem Cebule z Kamienia i Jakubki z Jeżowego. Współpracował również z kapelą ludową "Jeżowianie" działającą przy Gminnym Centrum Kultury w Jeżowem. Był wielokrotnie nagradzany na przeglądach, festiwalach i konkursach folklorystycznych. W 2000 roku został laureatem XXXIV Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą.

CHOLEWIOKI POD LUPĄ NAUKI

Jest muzykiem uniwersalnym, potrafi zagrać prawie wszystko - polkę, oberka, walczyka. Umie też grać to, co mało kto potrafi, czyli cholewioki - utwory o miejscowym rodowodzie. Skomponowane przez okolicznych grajków często jeszcze pod koniec XIX wieku.
Te wyjątkowe utwory grane przez Michała Dudzika wzbudzały zainteresowanie etnografów i etnomuzykologów. Jego twórczość dokumentowały też między innymi Telewizja Polska i Polskie Radio. Przy okazji benefisu na 90-lecie wybitnego muzyka ludowego został nakręcony film "Michał Dudzik - magiczny skrzypek z Cholewianej Góry".

To zresztą nie był jedyny prezent, jaki otrzymał z okazji 90. urodzin. Został wtedy nagrodzony przez wicemarszałka województwa za długoletnią działalność artystyczną. Na jego benefisie zagrał nawet kwartet smyczkowy Filharmonii Rzeszowskiej. Muzyk nie mógł się powstrzymać i przygrywał filharmonikom na swoich skrzypkach.

WIĘCEJ ROBIĆ, MNIEJ JEŚĆ

- Michał Dudzik to znacząca postać dla kultury lasowiacczyzny - mówił wtedy Edward Chaber, ówczesny dyrektor Gminnego Centrum Kultury w Jeżowem i opiekun artystyczny muzyka. - To wybitny instrumentalista ludowy i jedyny w kraju odtwórca tradycyjnego folkloru muzycznego powstałego w XIX wieku na terenie Cholewianej Góry. Pan Michał to żywy świadek i kontynuator tej tradycji muzycznej.

W miniony poniedziałek Michał Dudzik skończył sto lat. Chociaż mówi, że nie ma już wprawy, to jednak ręce garną się do grania i palce nadal potrafią żwawo przeskakiwać po gryfie wysłużonych skrzypiec. Wciąż umie zagrać skoczną polkę czy cholewioka. Przygrywa na każdej rodzinnej uroczystości. Ostatnio grał dla swoich bliskich na własnych imieninach. Mimo stu lat na karku, muzyk nadal tryska humorem. Zdradził nam swoją receptę na długowieczność. - Trzeba robić jak najwięcej, a jeść trochę mniej, żeby się nie upaść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie