Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małżonkowie ze spalonego mieszkania oczekują pomocy, bo stracili wszystko

Zdzisław Surowaniec
Jan Wojtala na pogorzelisku swojego mieszkania.
Jan Wojtala na pogorzelisku swojego mieszkania. Zdzisław Surowaniec
Małżonkowie z mieszkania przy ulicy Wojska Polskiego w Stalowej Woli, którym w piątek doszczętnie spaliło się mieszkanie, w jednej chwili stracili dorobek całego życia. - Całe życie pomagałem innym, teraz czekam na pomoc, bo sam sobie nie poradzę - mówi ze łzami w oczach Jan Wojtala.

200 tys. zł

Strażacy oszacowali straty w mieszkaniu na 50 tys. zł, ale wszystko na to wskazuje, że jest to bardzo zaniżona kwota. Łączne straty, jakie wywołał pożar oceniane są na 200 tys. zł. Mocno okopcona jest klatka schodowa, elewacja budynku i okna sąsiadów.

Tak płonęło mieszkanie państwa Wojtalów.
Tak płonęło mieszkanie państwa Wojtalów. Zdzisław Surowaniec

Tak płonęło mieszkanie państwa Wojtalów.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Pożar wybuchł na balkonie. Od płonącego wiklinowego kosza ogień przeniósł się na mieszkanie i w błyskawicznym tempie strawił wszystko. W domu była tylko pani Alicja, małżonka pana Jana. Siedziała w kuchni, kiedy poczuła jakiś metalicznym zapach. Kiedy zobaczyła ścianę ognia, zdążyła tylko zabrać psa i wybiec z domu.

BYŁ W SZOKU

- Byłem w Dwikozach, kiedy zadzwonił do mnie syn szwagierki, że się mieszkanie pali. Musiałem jechać ostrożnie, a byłem w szoku. Tym bardziej, że dzwoniłem do domu i nikt już nie odpowiadał - opowiada pan Jan.

Co mogło być przyczyną pożaru? Pan Jan wskazał policjantom na niedopałki papierosów, jakich mnóstwo leży na trawniku dookoła balkonu. To rzucał palacz, palący papierosy na balkonie na wyższych kondygnacjach. Kto to mógł być? To być może wyjaśni śledztwo, prowadzone przesz policję. - Policja zrobiła zdjęcie niedopałków - powiedział pan Jan.
Pana Jana dziwi tylko to, że sąsiad, który nad nim mieszka, kiedy zobaczył pożar, zaczął lać wodę z balkonu na jego balkon, zamiast przybiec i ostrzec mieszkańców.

TYLKO REMONT

Mieszkanie z wypalonymi ścianami i podłogami, bez okien, nadaje się tylko do generalnego remontu. Państwo Wojtalowie znaleźli schronienie u rodziny. - Nie mamy nic, wszystko poszło z dymem. Spodnie, w których chodzę, pożyczył mi szwagier - mówi pan Jan.

Ogień zwęglił nowy telewizor, niedawno kupiony odkurzacz, odnowiony pokój. Spaliła się gotówka pieniędzy, jaką mieli na czarną godzinę. Cudem ocalały szkaplerze z wizerunkiem Matki Bożej i książeczka z modlitwami z obrazkiem Jana Pawła II.

GŁĘBOKO WIERZĄCY

Pan Jan deklaruje, że jest głęboko wierzący. - Nie mogę się obrazić na Boga, za to co się stało. Nie traktuje tego jako kary. Ale całe życie pomagałem innym, a teraz nie mam wyjścia, czekam na pomoc od innych, bo sami sobie z żoną nie poradzimy - wyznaje pan Jan.

Chętni mogą przekazywać wsparcie osobiście, do mieszkania przy ulicy Wojska Polskiego 1/12. Wkrótce będzie konto, na które będzie można robić wpłaty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie