Mariusz Złotek
Mariusz Złotek
39 lat, żona Nina, dzieci: Marlena (15 lat), Wiktoria (8 lat). Były piłkarz Stali Gorzyce i Granicy Chełm, jako arbiter rozstrzygał już w 1052 spotkaniach. W wolnych chwilach lubi oglądać programy rozrywkowe oraz filmy sensacyjne.
W minionym sezonie gorzyczanin zajął szóste miejsce w gronie pierwszoligowych arbitrów. Promocję do ekstraklasy otrzymało trzech sędziów, Złotka w tym gronie nie było.
MAŁY NIEDOSYT
- Nie rozbudzałem w sobie większych nadziei na awans. Wiadomo, po cichu każdy liczy na to, że będzie sędziował wyżej, ale ja starałem się być realistą. Drugi rok jestem w pierwszej lidze, poznaję tę klasę rozgrywkową. Może i jest we mnie mały niedosyt, ale na pewno nie jest to rozczarowanie. Podchodzę do tego tak jak powinienem, awansowali lepsi i tyle - mówi.
Ale Złotek czasu, by awansować do ekstraklasy, nie ma zbyt wiele. Bariera wiekowa dla arbitrów chcących z pierwszej ligi awansować do ekstraklasy kończy się na 40 roku życia, tyle lat będzie miał w przyszłym roku gorzyczanin.
- I będzie to dla mnie najważniejszy rok w sędziowskiej karierze. Powalczę o ten awans, choć wiadomo, że jak się bardzo chce, to nie zawsze się udaje. Jestem jednak dobrej myśli - mówi.
PRZEPROSINY OD FURTOKA
Najtrudniejszym meczem minionego sezonu dla rozjemcy z Gorzyc było ostatnie spotkanie, baraż między GKS Jastrzębie i Startem Otwock. Jastrzębianie wygrali 1:0 i zostali w pierwszej lidze. Presja wyniku była jednak olbrzymia z obu stron, nie było łatwo podejmować decyzje. Ale najbardziej słynny mecz w wykonaniu Złotka miał miejsce w rundzie jesiennej niedawno zakończonego sezonu. Podczas spotkania GKS Katowice - GKS Jastrzębie Mariusz został uderzony serpentyną w głowę. Padł na murawę jak ścięty, na chwilę stracił przytomność. Mecz przerwano, a o incydencie mówiła cała Polska.
- Ja już o tym wydarzeniu zapomniałem. To, co się stało było winą braku odpowiedzialności grupy pseudokibiców. Dostałem od prezesa katowickiego klubu Jana Furtoka przeprosiny i sprawę uważam za zamkniętą - mówi.
BEZ SENTYMENTÓW
By arbiter główny mógł poprowadzić mecz na wysokim poziomie potrzebna jest wzorowa współpraca z asystentami, a w przypadku Mariusza są nimi Tadeusz Gancarz ze Stalowej Woli oraz Łukasz Klimek z Jeżowego.
- Współpracuje nam się dobrze, jesteśmy zgrani, ale każdy z moich kolegów ma świadomość tego, że jak zawali jakiś mecz, albo przestanie nam się dobrze współpracować, to sentymentów nie będzie i nastąpi zmiana. Ale to tylko dywagacje, rozumiemy się coraz lepiej, więc w trójkę powalczymy w przyszłym sezonie o ekstraklasę. A jak się nie uda? To świat się nie zawali, sędzią będę nadal - dodał z uśmiechem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?