MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Matka walczy o prawo do częstych kontaktów z dziećmi. Są kłopoty...

Klaudia TAJS
Pani Anna ze smutkiem czyta decyzję sądu o odebraniu jej dzieci.
Pani Anna ze smutkiem czyta decyzję sądu o odebraniu jej dzieci. Klaudia Tajs
Najpierw odebrano jej dzieci. Potem ograniczono do kilkunastu minut tygodniowo spotkania z nimi. Pani Anna z Tarnobrzega walczy o prawo do częstszych odwiedzin dzieci, które zostały umieszczone w placówce socjalizacyjnej.

Chciałaby także, aby dzieci od czasu do czasu spędzały z nią weekendy. Pani Anna to spokojna, szczupła i cicha kobieta. Przez 20 lat pracowała jako sanitariuszka w izbie przyjęć, w sandomierskim szpitalu. W 2004 roku zwolniła się ze szpitala, bo dyrekcja nie wypłacała pensji. Nie powiodło się jej także w życiu osobistym. Siedem lat temu rozstała się z mężem.

Od tego czasu sama zajęła się wychowaniem dzieci. Jak mogła, próbowała stworzyć rodzinny dom dla trójki dzieci - córki, dziś uczennicy drugiej klasy podstawówki i dwóch synów, uczniów ostatniej klasy podstawówki i drugiej klasy gimnazjum. Utrzymuje się z alimentów i zasiłku rodzinnego. Ostatnio uczestniczy w programie aktywizacji. Pracownik socjalny skierował ją na kurs kucharza. Ma nadzieję, że po jego zakończeniu znajdzie pracę.

POD OKIEM KURATORA

W 2003 roku pani Anna i ojciec dzieci zostali pozbawieni częściowo praw rodzicielskich. Na wniosek szkolnych wychowawców i pracowników ośrodka opieki społecznej, rodzina została objęta dozorem kuratora. Dozór był sprawowany do 2008 roku, kiedy to jesienią Sąd Rodzinny zdecydował o zabraniu dzieci do placówki socjalizacyjnej, jaka działa przy Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej w Tarnobrzegu. - Rodzice nie otrzymali od sądu uzasadnienia decyzji, ponieważ o nią nie poprosili - tłumaczy Józef Dyl, rzecznik Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. - Sąd podjął taką decyzję, gdyż okazało się, że rodzina jest niewydolna wychowawczo. Jeszcze przed podjęciem stanowiska, rodzina została przebada przez specjalistów z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Tarnobrzegu, którzy jednoznacznie stwierdzili, że stopień demoralizacji starszych dzieci jest bardzo duży i wpływa niekorzystnie na najmłodsze, czyli córkę.
CHCĘ DZIECI NA WEEKEND

O odebraniu dzieci pani Anna dowiedziała się z postanowienia sądu, jaki Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie przysłał jej 22 grudnia. Dzieci trafiły do placówki socjalizacyjnej w styczniu tego roku. - Napisałam od tej decyzji odwołanie jeszcze w grudniu, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi - mówi pani Anna. - Nie wiem, dlaczego tak się stało. Przecież starałam się.

Po odebraniu dzieci do placówki, pani Anna spotykała się z nimi dwa razy w tygodniu. Odrabiałam z córką lekcje, nawet zanosiłam jej jedzenie, po godzinie 18, bo po kolacji córka chodziła głodna - mówi matka. - Ale z czasem miałam coraz trudniejszy dostęp do dzieci. Teraz mogę je odwiedzać tylko w poniedziałek. Dlaczego dyrekcja placówki ogranicza mi spotkania z dziećmi?

Pani Anna kilkakrotnie prosiła dyrekcję placówki o możliwość zabierania dzieci na weekend. Bezskutecznie. - Za każdym razem słyszę, że placówka jest najlepsza, że ja się nie nadaję do roli matki, ale tak nie jest - żali się pani Anna. - Staram się jak mogę. To ja mam zastrzeżenia do pracy ludzi, którzy dziś opiekują się moimi dziećmi. Córka używa wulgarnych słów, czego wcześniej nie robiła. Synowie podobnie jak córka mają problemy w szkole. Grozi im, że kolejny raz nie przejdą do następnej klasy. Dlaczego? Przecież od kilku miesięcy są pod opieką fachowców. Może trzeba im zapewnić korepetycje, a może pomoc psychologa.

Jeszcze do wtorku pani Anna nie była pewna, czy córka, która za dwa tygodnie przystępuje do Pierwszej Komunii, będzie mogła po mszy uczestniczyć w zorganizowanym przez nią przyjęciu. Na szczęście, we wtorek sędzia wydał zgodę na przepustkę dzieci. Córka będzie mogła nocować u matki. Synowie, po przyjęciu komunijnym, wrócą do placówki. - Chciałabym mieć je na weekendy - dodaje kobieta. - Inni rodzice mogą odbierać dzieci, mnie wydziela się czas wizyt z nimi.

PETYCJA SĄSIADÓW

Za panią Anną ujęli się sąsiedzi bloku, w którym mieszka. Kilkanaście osób podpisało się pod listem, który trafił do Sądu Rodzinnego. - Napisałyśmy, że dzieci zostały zabrane jej niesłusznie - mówią sąsiadki. - Matka starała się je wychować jak mogła najlepiej. W tym domu nigdy nie było pijaństwa ani żadnych orgii. Tej kobiecie nie można nic zarzucić. Jest spokojna i chce dla dzieci jak najlepiej.

PRACUJEMY NAD DZIEĆMI

Dyrekcja placówki, w której przebywają dzieci pani Anny, odpiera wszystkie zarzuty, jakie kobieta skierowała pod ich adresem. Dyrektor Robert Chmiel zapewnia, że dzieci są pod opieką specjalistów, którzy pracują nad ich psychiką i wyrównują braki edukacyjne. Natomiast ograniczenie wizyt, jak twierdzi dyrektor, wprowadzono wskutek nieprawidłowego zachowania się matki. - Jeśli na spotkaniu z dziećmi matka buntuje je przeciwko naszym wychowawcom, to coś jest nie w porządku - przekonuje dyrektor Chmiel. - W naszej placówce rodzice, którzy zachowują się zgodnie z przyjętymi zasadami, mogą towarzysząc dzieciom podczas odrabiania lekcji czy godzin wieczornych. Mogą je zabierać na weekendy do domów. Niestety, w przypadku tej pani ograniczyliśmy wizyty. Przynosi to dobry skutek, co widać po zachowaniu dzieci.

Z obserwacji wychowawców, którzy towarzyszyli spotkaniom matki z dziećmi, jak mówi dyrektor, wynika, że pani Anna nie traktuje dzieci w równy sposób. - Są równi i równiejsi, dlatego starszy syn, kiedy przychodzi dzień odwiedzin, wychodzi z placówki - dodaje dyrektor. - Możemy zwiększyć liczbę godzin spotkań dzieci z matką, możemy także wydać zezwolenie na zabranie ich na weekend, ale matka musi coś dać od siebie. A teraz tak niestety nie jest.

Dyrekcja placówki socjalizacyjnej w Tarnobrzegu wnioskowała do sądu, że dla dobra dzieci najlepszym rozwiązaniem będzie przekazanie ich rodzinie zastępczej.

BADANIA NAD RODZINĄ

Wczoraj biegli z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Tarnobrzegu badali dzieci i rodziców w celu ustanowienia rodziny zastępczej. O stworzenie rodziny wystąpił, mieszkający za Tarnobrzegiem, brat pani Anny. Ogromne nadzieje z ustanowieniem rodziny zastępczej wiąże także pani Anna, która planuje wyprowadzić się z miasta i zamieszkać u brata. - W ten sposób wyciągnę dzieci z placówki - mówi z nadzieją. - Nareszcie będziemy razem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie