Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mirosław Kalita, trener "Stalówki": - Liczę się z tym, że moje krzesło może zapłonąć

Arkadiusz Kielar
Mirosław Kalita, trener piłkarzy Stali Stalowa Wola, liczy się z tym, że w przypadku słabych wyników w kolejnych meczach "jego krzesło może zapłonąć”.
Mirosław Kalita, trener piłkarzy Stali Stalowa Wola, liczy się z tym, że w przypadku słabych wyników w kolejnych meczach "jego krzesło może zapłonąć”. Arkadiusz Kielar
Pozycja trenera Mirosława Kality po ostatnich porażkach piłkarzy Stali Stalowa Wola znowu jest osłabiona.

- Liczę się z tym, że jak nie uda się czegoś ugrać w dwóch najbliższych meczach, to moje krzesło może zapłonąć - mówi szkoleniowiec naszej drugoligowej drużyny.

Kalita przeżywał już ciężkie chwile w tym sezonie, po wrześniowej porażce z Puszczą Niepołomice 0:4 chciał zrezygnować, ale odwiedli go od tego działacze. A "Stalówka" wygrała potem trzy mecze z rzędu.

TO NIE METODA

Zespół ze Stalowej Woli przeżywa znowu kryzys, ostatnio przegrał mecze z Garbarnią w Krakowie 1:2 i u siebie z Unią Tarnów 0:1, po wygraną nie sięgnął od sześciu kolejek. W rundzie jesiennej zostały jeszcze do rozegrania Stali dwa mecze, ze Zniczem w Pruszkowie w najbliższą niedzielę i z Radomiakiem Radom 17 listopada na własnym stadionie.

- Nie krzyczę na piłkarzy, nie nakładam na nich dodatkowych obciążeń, staram się ich na różne sposoby motywować - zdradza Mirosław Kalita. - Ale jest tak, jak mówi Michał Kachniarz (pomocnik Stali - przyp. ARKA), że bardzo chcemy, trenujemy, przygotowujemy się, a potem w meczu wyglądamy tak, jakbyśmy uprawiali inną dyscyplinę… Czy nie jestem dla zawodników za miękki? Są różne szkoły, w moim zespole są inteligentni młodzi ludzie, wielu studiuje, krzyczenie na nich, stanie z batem nad głowami, to nie jest według mnie odpowiednia metoda. Kiedyś może to skutkowało, w moich czasach byliśmy jednak inaczej wychowywani. Ja z piłką jestem związany ponad 25 lat i wiem, że jak nie idzie, to nie patrzy się na inne sprawy, braki kadrowe, tylko rozlicza się trenera.

MOŻE POSTAWIĆ NA BRAMKARZA

Trener Stali początek prawdziwych problemów swojego zespołu widzi w momencie, gdy posypała mu się kadra z powodu kontuzji.

- "Tąpnęło" w momencie kontuzji Artura Cebuli - uważa szkoleniowiec. - Do tego momentu dysponowaliśmy dwójką bardzo dobrych młodzieżowców, oprócz Artura jeszcze Mateuszem Kantorem. Cebula mógł grać z jednej i drugiej strony defensywy, mógł występować w pomocy, a był jeszcze przecież Tomek Demusiak, który też leczy teraz kontuzję. Bez tych zawodników trzeba było dokonywać roszad, przesuwać Kantora, Rafała Turczyna, nie miałem tego w planie. A wypadł jeszcze inny kontuzjowany zawodnik, Kuba Popielarz. I okazało się, że jest problem. Teraz zastanawiam się, czy na mecz ze Zniczem nie wystawić młodzieżowca w bramce, Dawida Wołoszyna, który robi postępy. Piłkarze też martwią się tym wszystkim, patrzą w tabelę.
Rozmawiam z nimi indywidualnie, w grupie. To naprawdę fajna grupa ludzi i ja w nich wierzę. Rozmawiam też z działaczami, oni mają swoje przemyślenia, ja swoje, ale wspieramy się. Sytuacja jest zła, ale nie beznadziejna…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie