Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mroczna historia ze Stalowej Woli. To był zabójczy duet…

Marcin RADZIMOWSKI [email protected]
Ryszard (na zdjęciu podczas badania alkomatem w komendzie) znów stanie przed sądem. Tym razem grozi mu do 15 lat więzienia.
Ryszard (na zdjęciu podczas badania alkomatem w komendzie) znów stanie przed sądem. Tym razem grozi mu do 15 lat więzienia. Policja
Wracamy do potwornej zbrodni sprzed ponad 20 lat. Wtedy to w ciągu dwóch dni bracia pozbawili życia dwie osoby…

Rysiek nikomu się nie kłania. To jemu się kłaniają, w końcu w stalowowolskim półświatku cieszy się dużą estymą. Na koncie ma wyrok za zabójstwo, dwa za śmiertelne pobicia, kilka innych z drobne przestępstwa. Teraz znów stanie przed sądem. Za usiłowanie rozboju z użyciem noża w warunkach recydywy, grozi mu 15 lat…

Braci Ryszarda i Adama R. w "hutniczym grodzie" zna bardzo wiele osób. Zwłaszcza tych starszych, za sprawą ich przestępczych dokonań z lat 80 i 90-tych. Pobicia, niszczenie mienia, rozboje - lista przestępstw jest tak długa, jak karty karne obu braci. Teraz, gdy Ryszard został znów oskarżony o popełnienie przestępstwa, w pamięci mieszkańców Stalowej Woli odżyło wspomnienie potwornych wydarzeń z sierpnia 1989 roku. Wtedy to w ciągu dwóch dni bracia pozbawili życia dwie osoby…

CZARNE CHARAKTERY

19-letnią Katarzynę 36-letni wówczas Rysiek poznał podczas jakiejś imprezy. Młodej kobiecie imponowało, że interesuje się nią starszy mężczyzna, na dodatek taki, co to w kaszę nie da sobie napluć. Wiedziała, że siedział w kryminale, zresztą zdradzały to tatuaże w kącikach oczu i na innych częściach ciała.

Rysiek rzeczywiście dopiero co wyszedł z więzienia, po kolejnej odbytej karze. A tych było już kilka, najdłuższy - dziesięć lat (po siedmiu zwolniony) za śmiertelne pobicie człowieka. Rysiek był również podejrzany o zabójstwo 17-letniej dziewczyny w Stalowej Woli, ostatecznie prokuratura nie zdołała jednak znaleźć wystarczająco mocnych dowodów, by postawić go przed sądem. Nie zrażona przeszłością mężczyzny Katarzyna, latem 1989 roku zamieszkała z Ryśkiem w mieszkaniu, które dzielił ze swoim dwa lata młodszym bratem - Adamem.

ZAŁATWIĆ "DZIKA"

21 sierpnia 1989 roku był bardzo upalnym dniem, toteż od rana Katarzyna i Rysiek chłodzili się alkoholem. Najpierw było piwo, potem wino. Po południu imprezowali w restauracji "Mostowa", gdzie mocno pijany Rysiek wszczął awanturę, w czasie której porozbijał kieliszki i talerze na koniec rozbił szklane drzwi od lokalu, uciekając przed milicjantami wezwanymi na interwencję.

W domu Rysiek i Katarzyna spotkali Adama, który poskarżył się starszemu bratu na ich wspólnego znajomego. Tamten, znany pod pseudonimem "Dziku" rzucił się do Adama z pięściami i kilkukrotnie uderzył. Zajście miało miejsce w rejonie "Jubilatu", gdzie Adam pił alkohol z kolegami. Z mężczyzną tym także Rysiek miał stare zatargi. Katarzyna zaczęła się naśmiewać z braci, że "Dziku" ich obu załatwił. Te słowa podziałały na urażonych mężczyzn jak czerwona płachta na byka.

- Nie daruję tego sku… - oznajmił Rysiek i wspólnie z młodszym bratem wyszedł poszukać "Dzika".

NA TROPIE SPRAWCÓW

Pęknięta czaszka, inne liczne obrażenia głowy, narządów wewnętrznych, krwotok. Taka była przyczyna śmierci "Dzika", którego martwe ciało znalazł jego sąsiad pół godziny po godzinie 20. Wcześniej w pobliżu mieszkania świadkowie widzieli dwóch mężczyzn. Teraz wiadomo już, że był to Ryszard i Adam.
Wiadomo też, że kopnięciem rozwalili zamek w drzwiach mieszkania "Dzika" a potem posypały się na niego ciosy. Rozjuszeni bracia bili pięściami i kopali pokrzywdzonego, a Rysiek dodatkowo bił go po głowie krzesłem. Ciosy były tak silne, że krzesło rozpadło się na kawałki.

Wieść o śmierci 47-latka rozeszła się po mieście lotem błyskawicy i już następnego dnia koledzy braci dowiedzieli się, że "Dziku" zmarł. Koledzy zaczęli ich nawet podpytywać, czy to prawda, że mają z tym związek. Ci zaprzeczali, ale wiedzieli, że milicja już ich szuka.

- Nie możemy zostać w domu, bo nas znajdą. Trzeba spier… - stwierdził Adam, a Rysiek i Katarzyna przyznali mu rację.

"MAM WAS W GARŚCI"

Cała trójka odwiedziła swojego wspólnego znajomego - Stanisława, u którego zostawili na przechowanie namiot wypożyczony z TKKF. Jego żona była krewną "Dzika", ale Stachu nikogo by nie wsypał, bo też w konflikty z prawem popadał (obecnie odsiaduje wyrok 25 lat więzienia za zastrzelenie mężczyzny i postrzelenie innego w stalowowolskim barze "Bartek" w 1999 roku). Bracia oraz Katarzyna wzięli namiot i rozbili go w czyimś ogrodzie nieopodal Sanu.

Milicja deptała sprawcom śmiertelnego pobicia po piętach i ich zatrzymanie było tylko kwestią czasu. Mający na koncie wieloletnie, niemal nieprzerwane odsiadki bracia nie pękali jednak zbytnio. Pięć, czy dziesięć lat więcej z kratkami nie zrobi im różnicy.

Minęły dwie, w miarę spokojne doby od tragicznych wydarzeń. Bracia wspólnie z "dziewczyną" jednego z nich siedzieli w namiocie, racząc się alkoholem. Czekali na to, co przyniesie kolejny dzień. Czy odwiedzą ich panowie w niebieskich mundurach? A może im się upiecze, bo nie ma na nich dowodów? Wieczorem te rozważania przerwała nagle Katarzyna.

- Mam was w garści, bo wiem co się wydarzyło przedwczoraj i jak zginał "Dziku" - zaśmiała się Katarzyna, nie zdając sobie sprawy z tego, co jej grozi…

MAKABRYCZNE ZNALEZISKO

Minął tydzień. Trójkę dzieci bawiących się w ogrodzie nieopodal Sanu zainteresował potworny fetor dochodzący z pobliskiego pola ornego. Gdy podeszły bliżej, dostrzegły wystające spod ziemi ludzkie zwłoki. Z krzykiem pobiegły do swoich rodziców, powiedzieć o tym, co znalazły.

Matka Katarzyny po bucie i fragmentach ubrania rozpoznała, że to zwłoki jej córki. W wysokiej temperaturze i wilgotności ciało przez tydzień uległo bardzo znacznemu rozkładowi, w znacznej części odsłaniając już kości.

Przeglądając zalegające w archiwum sądowym akta, poznajemy szczegóły zbrodni, jaką bracia R. dokonali w nocy z 23 na 24 sierpnia 1989 roku. Gdy Katarzyna powiedziała Ryszardowi i Adamowi, że "ma ich w garści", bracia wpadli w szał. Na młodą kobietę posypały się ciosy pięści i kopnięcia, bestie biły po to, by zabić.

Widząc, że zakrwawiona kobieta nie daje oznak życia, sprawcy odcięli sznurek z namiotu. Na jednym końcu zrobili pętlę i zacisnęli ją na szyi konającej kobiety a następnie obwiązali jej całe ciało aż do nóg. Skrępowane sznurkiem ciało kobiety bracia zamierzali wrzucić do Sanu, byli jednak zbyt mocno pijani, by mieć na to siłę. Uszli zaledwie 25 metrów od namiotu. Tam postanowili porzucić zwłoki, przysypując je na polu ornym niewielką warstwą ziemi. Ciało odsłonił dopiero padający deszcz.

ĆWIERĆ WIEKU ZA KRATKAMI

Ryszard został zatrzymany 31 sierpnia. Od dnia dokonania zbrodni ukrywał się w lasach i na ogrodach działkowych. Jego młodszy brat Adam wpadł w ręce milicjantów 2 września, on z kolei szukał schronienia poza Stalową Wolą.

Sąd Wojewódzki w Tarnobrzegu z siedzibą w Sandomierzu nie miał wątpliwości, co do winy obu oskarżonych. Za śmiertelne pobicie 47-latka oraz za zabójstwo Katarzyny, w marcu 1992 roku zapadł wyrok: dla obu braci kary po 25 lat więzienia. Orzeczenie to utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Rzeszowie, rozpoznając rewizję (obecnie odwołanie określa się jako apelacja) od wyroku, wniesioną przez obrońców oskarżonych braci.

Poza więzienne mury Ryszard i Adam mieli wyjść w 2014 roku. Poprawne zachowanie w zakładach karnych, postępy w resocjalizacji i szanse na normalne życie w społeczeństwie sprawiły jednak, że obaj zostali warunkowo przedterminowo zwolnieni (po kilku wcześniejszych odmowach). Rysiek cieszył się wolnością od 29 grudnia 2010 roku, jego brat Adam "garował" do 12 października 2011 roku.
O młodszym z braci R., 57-letnim dziś mężczyźnie nie słychać w Stalowej Woli. Być może zrozumiał, że jest także inne życie, niż to, z kratkami. A może to tylko kwestia czasu, by znów za nie trafił.

Z NOŻEM PO PIWO

Zapomnieć o sobie nie pozwolił natomiast Ryszard, który za kilka dni znów stanie przed sądem. Tym razem grozi mu 15 lat więzienia, za usiłowanie rozboju z użyciem noża, działając w warunkach recydywy (popełnienie podobnego przestępstwa w ciągu pięciu lat od odbycia kary co najmniej sześciu miesięcy pozbawienia wolności).

2 maja tego roku w Stalowej Woli pijany napastnik (3,31 promila alkoholu w organizmie) uzbrojony w nóż, zaatakował sprzedawczynię z niewielkiego sklepiku przy ulicy 1 Sierpnia. 59-latek był agresywny, groził kobiecie zabójstwem, jeśli nie da mu pieniędzy. Później zażądał piwa, wymachując jej przed twarzą trzymanym w ręku nożem a następnie wbijał nóż w sklepową ladę.

Mężczyzna próbował także otworzyć kasę fiskalną, w której znajdowało się 800 złotych, na szczęście nie zdołał tego zrobić. Przed Sądem Okręgowym w Tarnobrzegu zbrodniarz odpowie także za groźby karalne - wymachując nożem zabójstwem groził również synowi właścicielki sklepu, który próbował go uspokoić.
Ostatecznie sprawcę ze sklepu zabrał któryś z jego kompanów spod ciemnej gwiazdy. Mężczyzna wkrótce został zatrzymany przez wezwaną policję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie