Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mroczna tajemnica Piaseczna. Ciało 55-latka wciąż pod hałdami piachu

Marcin RADZIMOWSKI
Pomimo upływu dwóch tygodni, wciąż nie wiadomo, gdzie masy ziemi pogrzebały 55-latka i dwie maszyny.
Pomimo upływu dwóch tygodni, wciąż nie wiadomo, gdzie masy ziemi pogrzebały 55-latka i dwie maszyny. Marcin Radzimowski
Mężczyzny poszukiwano już z wykorzystaniem specjalistycznego sprzętu, psa tropiącego, a nawet z pomocą radiestety. Od tragicznych wydarzeń minęło już kilkanaście dni.

Po dwóch tygodniach poszukiwań wciąż nie odnaleziono ciała 55-letniego mężczyzny, ani dwóch spycharek pogrzebanych przez masy ziemi i piachu ze skarpy, jaka osunęła się w pokopalnianym wyrobisku w Piasecznie w powiecie sandomierskim.

Poszukiwania przede wszystkim ciała operatora spycharki, prowadzone są codziennie. Górnicy-ratownicy łodziami patrolują rozlewisko, do dyspozycji maja także kamerę do poszukiwań podwodnych. Bez efektu.

- Korzystamy z każdego dostępnego sposobu, by zlokalizować zasypane pod wodą maszyny i ciało pracownika. Wykorzystywane były już echosondy, kamery podwodne na wysięgnikach, magnetometry. Był także pies szkolony do poszukiwań zwłok pod powierzchnią wody - wylicza Zbigniew Buczek, prezes Kopalni Siarki "Machów" w Tarnobrzegu zarządzającej wyrobiskiem w Piasecznie.

By odnaleźć ciało 55-letniego mieszkańca Tarnobrzega skorzystano też z pomocy radiestetów. Wskazanych przez nich lokalizacji nie zdołano jednak potwierdzić poszukiwaniem z użyciem kamer.

- W tej chwili mamy określone różnymi metodami cztery punkty, gdzie mogą się znajdować maszyny i człowiek. Pies wskazał jedno miejsce. Jeszcze raz będziemy chcieli potwierdzić te wszystkie miejsca z użyciem jeszcze bardziej dokładnych urządzeń - dodaje prezes Buczek.

20 METRÓW POD WODĄ

Jak ustalono dotychczas, spycharki znajdują się najprawdopodobniej na głębokości około 20 metrów poniżej lustra wody. Są przysypane warstwą grubą na 8 - 10 metrów ziemi i piachu, na której jest woda o głębokości około 10 metrów.

Od dnia tragicznego wypadku (11 maja) nie zauważono dalszego osuwania się skarpy wyrobiska. Zespół specjalistów, którzy badać będą przyczynę wypadku, zbiera informacje. Sprawa ewentualnego wydobycia spycharek lub choćby dotarcia do nich (w jednej z nich może być ciało operatora), jest wciąż otwarta.
Zanim do pracy ewentualnie wprowadzony zostanie ciężki sprzęt (na przykład refuler - pogłębiarka pływająca wydobywająca z dna żwir i piasek), trzeba określić, czy wybranie ziemi z dna zbiornika nie spowoduje kolejnego kataklizmu.

- To wszystko jest dopiero w kwestii planów na najbliższe miesiące. Nie wiadomo nawet, czy takie prace będzie można wykonać w tym roku - mówi prezes.

SETKI TYSIĘCY METRÓW
SZEŚCIENNYCH ZIEMI

W przyszłym tygodniu do Piaseczna ma też przyjechać grupa strażaków-płetwonurków z województwa warmińsko-mazurskiego, którzy mają do dyspozycji specjalistycznego robota do poszukiwań podwodnych. Na "nowe dno" schodzić będą również nurkowie.

Przypomnijmy. 11 maja z nieustalonych dotychczas przyczyn doszło do osunięcia się zachodniej skarpy wyrobiska pokopalnianego w Piasecznie. Pod wodę zapadło się co najmniej 650 tysięcy metrów sześciennych piachu i ziemi (zapadła się powierzchnia ok. 6 hektarów). Masy ziemi porwały i zatopiły dwie spycharki i operatora jednej z nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie